Bianka urodziła się w maju 2014 roku. Od początku była pod stałą kontrolą pediatrów. Gdy miała miesiąc dziewczynce wykonano badanie dna oka. Nic wtedy nie wykryto.
- Kilka miesięcy później Bianka trafiła do szpitala. Dostała pokrzywki niewiadomego pochodzenia. Pół roku później sytuacja się powtórzyła - mówi Katarzyna Socik-Drewnowska, mama dziewczynki. I dodaje, że lekarze nie znaleźli przyczyny pogorszenia się stanu zdrowia jej córki. - Mówiono nam, że dzieci tak mają. Jednak mamy też syna. On tak nie miał - opowiada kobieta.
Bianka była regularnie badana. Wyniki były w normie.
Błysk jak w oku domowego kota
Niedawno jej mama zauważyła coś czego wcześniej nie widziała. W oku dziewczynki pojawił się dziwny błysk. Pani Katarzyna stwierdziła, że wygląda to zupełnie, jak u ich domowego kota. Wspomniała o tym rodzinie. Początkowo wszyscy zbagatelizowali sprawę. Myśleli, że błysk był tylko przewidzeniem. Jednak pod koniec lipca to samo zauważyła ciocia dziewczynki. Rodzice pojechali do lekarza.
Diagnoza? - Retinoblastoma, siatkówczak. Nowotwór złośliwy. Na obu oczkach naszej Bianki widać guzy. Nasz świat się zawalił - mówi Socik-Drewnowska.
"Powiedzieli, że szansa jest, ale nie wiadomo jaka"
Z prywatnego gabinetu Bianka trafiła do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Tam zapadła decyzja, że rodzice powinni pojechać do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy.
- Powiedziano, że to jedyne miejsce w Polsce, gdzie mogą nam pomóc. Tam usłyszeliśmy, że o ile uda się zachować gałki oczne, to Bianka będzie niewidoma albo będzie bardzo słabo widzieć - opowiada mama dziewczynki.
Nikt nie potrafił powiedzieć ile czasu zostało jej córce. Badanie dna oka wykazało, że stan jest bardzo poważny. Lekarze stwierdzili, że trzeba zrobić chemię i rezonans, by sprawdzić, czy nie doszło do przerzutów.
Zbierają na leczenie za oceanem
Rodzice nie chcą żyć w niepewności. Postanowili walczyć o wzrok swojej córki i zwrócili się o pomoc do lekarzy z USA. Ci dają dziewczynce 70 proc. na zachowanie widzenia, ale działać trzeba jak najszybciej.
- Powiedzieli, że guzy są tak poważne, iż trzeba działać błyskawicznie i że jeśli jesteśmy w stanie przyjechać w ciągu dwóch tygodni, to musimy to zrobić - mówi mama Bianki. Przez fundację Rycerze i Księżniczki oraz przez zrzutka.pl zbierają pieniądze na leczenie za oceanem.
W sumie potrzeba 1,5 mln złotych. Do tej pory udało się zebrać niemal 200 tys. złotych. - Żeby przyjechać do Stanów potrzebujemy 165 tys. dolarów, by wpłacić depozyt. Na pierwsze leczenie potrzebne jest z kolei 39 tys. dolarów - wylicza mama dziewczynki. I dodaje, że wierzy w to, że uda się zebrać pieniądze. Wierzy też, że oczy jej córki uda się uratować.
Sprawdź, jak można pomóc Biance.
FUNDACJA RYCERZE I KSIĘŻNICZKIUL. ZAGÓJSKA 2/4 /8504-101 WarszawaPKO Bank Polski SA90 1020 1042 0000 8902 0324 4142tytułując przelew:„DAROWIZNA DLA BIANKI” By pomóc Biance pieniądze można wpłacać na specjalne konto
Bianka z rodzicami mieszka we Wrocławiu:
Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/WiankiDlaBianki