Marszałek reklamuje Dolny Śląsk hasłem: "nie do opowiedzenia, do zobaczenia", a oni grą słów walczą o... remont. - Nie do zobaczenia, do wyburzenia - mówią mieszkańcy regionu i pokazują zdjęcia mających kilkaset lat zabytków, które popadają w ruinę.
Pałac w Żarskiej Wsi, zamek w Kamiennej Górze czy dwór z folwarkiem w Idzikowie. Co je łączy? - Wszystkie mają kilkaset lat i popadają w ruinę - mówią entuzjaści dolnośląskich zabytków, którzy postanowili "wpisać się" w ostatnią kampanię reklamową regionu.
Marszałek w krótkich spotach pokazuje w niej najpiękniejsze zakątki Dolnego Śląska, zachęcając turystów do odwiedzenia hasłem "Nie do opowiedzenia. Do zobaczenia".
- To my stworzyliśmy album „Nie do zobaczenia, do wyburzenia”. Ale nie jest to parodia reklam marszałka. Wręcz przeciwnie, my jego kampanię uzupełniamy - mówią.
- Zabytkami regionu interesuję się od dziecka i po prostu chcę je obronić przed ignorancją konserwatorów - mówi Arkadiusz Gutka, jeden z działaczy. – Wiemy, że nie ocalimy wszystkich, ale może chociaż naświetlimy ich złą sytuację - dodaje Sebastian Borecki, założyciel strony ze zdjęciami.
„Jesteśmy uzupełnieniem kampanii”
Jak przekonują, ich akcja nie ma na celu wyśmiania kampanii reklamowej finansowanej przez Urząd Marszałkowski. - Nasze założenie było inne. Same reklamy marszałka są świetnie wykonane, klimatyczne, chyba najlepsze w Polsce. Ale nie mówią całej prawdy - przyznaje Borecki.
Prawdę chce powiedzieć więc sam. - W powiecie kłodzkim jest około 46 zamków i pałaców, z czego 24 w ruinie, a po remoncie tylko trzy. Podobna sytuacja jest w całym województwie. Wiemy, że te dane nie nadają się do spotów, ale powinniśmy o nich mówić. Dlatego powstała nasza strona - tłumaczy Borecki.
- W województwie mamy tysiące zabytków i na przykład tylko pięć zaleceń kontrolnych w ciągu pół roku - dopowiada Gutka.
„Państwo łamie prawo, które stworzyło”
Borecki podkreśla, że jego zdaniem zaniedbane pałace rażą głównie dlatego, ze ich właścicielem zazwyczaj jest państwo.
- To paradoks, że urzędnicy stworzyli prawo, do którego nigdy sami się nie zastosowali - mówi. Wyjaśnia, że chodzi tutaj o ustawę o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. - Ona jasno wskazuje, że trzeba chronić zabytki przed ewentualnym uszczerbkiem. Skarb państwa jest zobowiązany do utrzymania ich w należytej kondycji - interpretuje ustawę. - Te budynki przetrwały wojnę, lata komunizmu, a rozpadną się w wolnej Polsce - ubolewa Gutka.
On sam stara się, żeby zapomniane pałace i zamki trafiły do ewidencji zabytków. Twierdzi też, że wszystkie składane przez niego wnioski traktowane są jako wchodzenie w kompetencje władz.
- My nie szukamy konfliktów. Chodzi nam raczej o pomoc. Rozumiemy, że konserwator może nie wiedzieć o zarośniętych trawami pałacach czy mostach. Dlatego ich praca powinna opierać się na współpracy z obywatelami - mówi Gutka.
„Tłumów nie porwiemy, ale warto spróbować”
Administratorzy strony mówią, że zrujnowane i zapomniane zabytki znajdują się w całej Polsce. - Ale u nas w województwie jest najwięcej tego typu obiektów, dlatego to tak bardzo rzuciło się nam w oczy - tłumaczy Borecki.
Gutka opowiada, że wiele zabytków na terenie Dolnego Śląska nie jest nawet w rejestrach. Według oficjalnych danych jest ich nieco mniej niż 8 tys. - My szacujemy, że może być i 20 tysięcy - przekonuje Gutka.
Zdają sobie sprawę, że internetowe akcje nie poprawią stanu ruin, ale starają się unaocznić tę kwestię. - Pewnie tłumów nie porwiemy, a nasze pisma do urzędników będą nadal ignorowane. Ale chcemy naświetlić problem, może dzięki naszym działaniom ktoś przypomni sobie o zaniedbanych budynkach - wyjaśnia Borecki.
Liczą się chęci, nie pieniądze
Dodaje również, że aby utrzymać zabytek w należytym stanie, wcale nie potrzeba wielkiego nakładu pieniędzy. - Czasami wystarczy kupić kilka brakujących dachówek, ogrodzić pałac siatką albo podmurować jedną ze ścian. Nam zależy na zmianie myślenia urzędników. Na tym, żeby raz na jakiś czas wysłali kogoś, kto wytnie chaszcze wokół zamku. Aby zaczęli zapobiegać, a nie leczyć - mówi.
Urzędnicy starają się, jak mogą?
Agnieszka Dziedzic z wydziału promocji województwa przyznaje, że problem istnieje. I dlatego rozumie inicjatywę Dolnoślązaków. - Ich działania śledzę już od jakiegoś czasu - mówi Dziedzic.
Na zarzuty Gutka odpowiada, że samorządy starają się utrzymać swoje zabytki w dobrym stanie. Tłumaczy jednak, że mają do nadrobienia czas po wojnie, kiedy Dolny Śląsk był traktowany jak obce ziemie.
- Władze sukcesywnie naprawiają to, co możliwe. Czasem jest to jednak niemożliwe. Te tereny były zaniedbywane przez 50 lat i większość zabytków nadaje się do gruntownego remontu - przekonuje Dziedzic.
Na koniec apeluje, żeby do działań urzędników podchodzić z pewną dozą empatii. - Samorządy mają określone budżety. Często zrujnowane zabytki nie są skutkiem zaniedbania, a trudnych decyzji. Czasem jest to wybór między remontem gminnej przychodni, a odbudową zabytkowego mostu - kończy Dziedzic.
Autor: Maria Lester,bieru/iga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: zabytkidolnegoslaska.com.pl | Sebastian Borecki