Naszpikowaną gadżetami terenową limuzynę za prawie ćwierć miliona złotych chcą kupić urzędnicy z wrocławskiego magistratu. Ogłosili przetarg, którego warunki spełnia tylko jeden model niessana. To dokładnie takie, auto jakim niespełna dwa miesiące temu rozbił się prezydent miasta Rafał Dutkiewicz. Specyfikację przetargową przeanalizowaliśmy z ekspertami. Przekonują oni, że nieco skromniejsze, ale równie funkcjonalne auto można kupić już za 100 tys. zł.
O wątpliwościach wokół przetargu rozpisanego przez wrocławski magistrat pisaliśmy w poniedziałek na tvn24.pl. Zakupione auto ma służyć miejskim urzędnikom do jazdy w trudnym terenie. Dlatego też nowemu pojazdowi postawiono wysokie wymogi. Silnik diesla o mocy minimum 210 KM, napęd na cztery koła, czy automatycznie przyciemniające się lusterko wsteczne to tylko część z nich. Zdaniem ekspertów wszystkie spełnia tylko jeden model - nissan pathfinder.
Wysokie wymogi wobec auta dla urzędnika
Analizując dokładnie specyfikację przetargową można się jednak dopatrzeć wielu zaskakujących niuansów, które podnoszą znacznie cenę poszukiwanego auta.
Reflektory ksenonowe, elektryczne lusterka i minimum sześciobiegowa automatyczna skrzynia biegów. Do tego skórzana tapicerka, tempomat, 18-calowe alufelgi oraz elektryczny szyberdach z dodatkową automatyczną klimatyzację przedniej i tylnej części samochodu. Te rzeczy zdaniem urzędników powinno mieć ich terenowe auto.
- Wszystkie gadżety powodują, że cena samochodu coraz bardziej wzrasta - zauważa Tomasz Bodył, dziennikarz motoryzacyjny programu "Turbokamera" TVN Turbo.
Tylko w najdroższej wersji
Wymogi techniczne opisane w specyfikacji przetargowej spełnia tylko... najdroższa wersja pathfindera LE za 242 tys. zł. - To luksusowa terenówka z górnej półki - ocenia w rozmowie z tvn24.pl Bodył.
Jak mówi, auto naszpikowane jest gadżetami, które nie mają większego wpływu na jego funkcjonalność.
- Czy urzędnikowi potrzebny jest elektryczny szyberdach, gdy ma automatyczną klimatyzację? Nie można kwestionować elementów zapewniających bezpieczeństwo podróżnych, ale moim zdaniem takie rzeczy jak przyciemniane lusterko czy automatyczna skrzynia biegów to kwestia wygody, a nie bezpieczeństwa - oburza się dziennikarz.
Ćwierć miliona złotych z kieszeni podatników
Zaznacza również, że biorąc pod uwagę istotne parametry, słabsza wersja nissana pathfindera doskonale spełniłaby swoją rolę. W przetargu dyskwalifikuje ją jednak manualna skrzynia biegów i "słaby" silnik o mocy 190 KM. - A przecież wiadomo, że automat więcej pali - wtrąca Bodył.
Nieco tańsza wersja pathfindera SE kosztuje 198 tys. zł. Ma także wymaganą automatyczną skrzynię biegów. Niestety "tylko" 5-biegową. I niestety słaby silnik o mocy 190 KM.
- Uważam, że spokojnie można wybrać skromniejszy samochód za rozsądne pieniądze. Auto za ćwierć miliona złotych dla urzędnika to duża przesada. Co najmniej o 100 tys. zł. Równie funkcjonalną, bezpieczną i dobrze wyposażoną terenówkę, np. Toyotę Rav4 czy Forda Kugę można kupić za mniej niż 150 tys., ale potrafię wyobrazić sobie też urzędnika w Dacii Duster za około 70 tys. zł - ocenia dziennikarz TVN Turbo.
Wtóruje mu kolega po fachu Jacek Balkan. - Bajery są na wyposażeniu standardowym tej najdroższej wersji nissana pathfindera. Ktoś pewnie sobie wypatrzył w salonie, wie czego chce, teraz kupuje. I super. Szkoda, że za pieniądze podatników - kwituje.
Urzędnicy: to nie jest prawda
Z pytaniem o wątpliwości w sprawie przetargu zwróciliśmy się w poniedziałek do magistratu. - Potrzebujemy terenowego auta - zapewniali urzędnicy. Ich zdaniem, samochód nie jest szczegółowo opisany, a przetarg nie preferuje jednego modelu nissana. Ich zdaniem w przetargu mogą startować trzy marki samochodów, ale nie chcą zdradzić jakie.
Co ciekawe, dokładnie takie auto, które odpowiada wymogom, w połowie kwietnia rozbił Rafał Dutkiewicz. Prezydent Wrocławia nie ustąpił pierwszeństwa i zderzył się z tramwajem. Sprawą zajmuje się prokuratura. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT
- Auto musi być w odpowiednim przedziale cenowym. To główny warunek, tak jak terenowe podwozie - tłumaczył w poniedziałek Arkadiusz Filipowski, rzecznik Urzędu Miejskiego Wrocławia. Wyjaśniał, że poprzedni nissan, zniszczony w wypadku Dutkiewicza, najczęściej używany był przez wydział rolnictwa i Centrum Zarządzania Kryzysowego. - To nie jest dokładnie zastąpienie tamtego nissana nowym. Po prostu była potrzeba na zakup nowego. Jest potrzebny do jazdy po bezdrożach, nieużytkach i terenach inwestycyjnych - zapewniał Filipowski.
Dlaczego takie drogie?
We wtorek zapytaliśmy urzędników, dlaczego rozpisali przetarg akurat na najdroższą wersję wybranego modelu.
- Trwa postępowanie przetargowe, termin składania ofert upływa 9 czerwca. 30 dni po tym terminie nastąpi rozstrzygnięcie i wtedy będziemy dyskutować na temat wyboru. Według wydziału obsługi urzędu, który przygotował przetarg i przeanalizował rynek pod kątem samochodów terenowych, co najmniej trzy marki mogą składać oferty - podkreśla Arkadiusz Filipowski w rozmowie z tvn24.pl.
Argumentu, że specyfikacja przetargowa dopuszcza tylko luksusowe, drogie auta z najwyższej półki rzecznik komentować nie chce.
- Nie będę teraz analizował każdego szczegółu specyfikacji warunków zamówienia. Do 9 czekamy na oferty i wtedy wybierzemy - ucina Filipowski.
Zobacz jakiego wyposażenia wymagają wrocławscy urzędnicy:
Autor: Marta Balukiewicz /b / Źródło: TVN 24 Wrocław