Walim, Chicago, Cannes i znowu Walim - tak do tej pory wyglądała wędrówka zdjęć Filipa Rozbickiego. Historię czarno-białych kadrów opowiedział Mateusz Kudła, reporter TVN24. I podbił serca jurorów międzynarodowych festiwali. Teraz zachwycił mieszkańców dolnośląskiej miejscowości w której ponad 70 lat temu rozpoczęła się opowiadana przez niego historia.
Historia, którą w filmie dokumentalnym "Ludzie z Klisz" opowiedział reporter TVN24 Mateusz Kudła rozpoczęła się na Dolnym Śląsku tuż po wojnie. To właśnie wtedy ulicami niewielkiego Walimia przechadzał się Filip Rozbicki, fotograf-amator i organista kościelny.
Mężczyzna wyposażony w aparat podglądał życie pierwszych polskich osadników. Ich pierwsze spotkania, spacery, wesela, sklepy, radości i smutki. O tym, że Rozbicki fotografował mieszkańcy zapomnieli. Na dekady. Aż do czasu, gdy klisze znaleziono na strychu domu nieżyjącego organisty. 120 klisz przekazano Łukaszowi Kazkowi, mieszkańcowi Walimia i popularyzatorowi historii Dolnego Śląska. Ten zaczął je wywoływać i odkrywać świat, którego już nie ma.
Kliszami zainteresował się reporter TVN24. I tak nawiązała się współpraca. Jej finał to właśnie film "Ludzie z klisz". Film, który zdobył nagrodę Gold Plaque na 53. Międzynarodowym Festiwalu Telewizyjnym w Chicago i Złotego Delfina na festiwalu produkcji filmowych Corporate Media & TV Awards w Cannes. Czytaj więcej
"Najprostsza ludzka historia" podbija świat
Doceniony na arenie międzynarodowej arenie film podbił teraz serca mieszkańców Walimia - miasteczka, w którym wszystko się zaczęło. Obejrzeć chciało go więcej osób niż w miejscowym kinie miejsc.
Scenariusz i reżyseria: Mateusz Kudła, reporter TVN24 Zdjęcia i montaż: Artur Głupczyk, operator "Faktów" TVN i TVN24 Produkcja: "Fakty po południu" TVN24 "Ludzie z klisz"
- To była najprostsza ludzka historia opowiedziana na czarno-białych kliszach, które w pudełku po poniemieckich cygarach leżały 70 lat na strychu. Ta historia chwyciła wszystkich za serca, za dusze i cały czas żyje - komentował Kazek po pierwszym w Polsce publicznym pokazie filmu.
Z kolei Kudła, reżyser i scenarzysta, przyznał, że przed premierą odczuwał tremę. - Przyszło wielu naszych bohaterów. Siedzieli w pierwszych rzędach i zastanawiałem się jak to odbiorą - powiedział reporter TVN24.
Bohaterowie odebrali film pozytywnie. Wielu nie kryło wzruszenia. - Nie spodziewałam się, że będą aż takie emocje. Przeżyłam to strasznie. Cały mój życiorys miałam w jednej chwili przed oczami - mówiła pani Krystyna. Pani Elżbieta przyszła obejrzeć film ze swoim ojcem Józefem Gabryjelewskim, jednym z najstarszych mieszkańców Walimia i jednocześnie osobą, która osobiście znała autora fotografii. - Bardzo nam się podobało - stwierdziła kobieta. A jej ojciec ocierając łzy dodawał: - Wielkie wzruszenie po tylu latach, to jest coś wielkiego. Wielkie przeżycie.
Obraz zrobił wrażenie także na tych, którzy nie są mieszkańcami dolnośląskiej miejscowości. - Brak mi słów. To fenomenalny film - stwierdził pan Paweł, który na pokaz przyjechał z Krakowa.
Krótko się nie dało
Gdy ekipa TVN24 wraz z Kazkiem zaczęła odkrywać historię klisz Filipa Rozbickiego miał to być tylko krótki materiał telewizyjny. Jednak z każdym kolejnym zdjęciem okazywało się, że do opowiedzenia jest znacznie dłuższa historia.
- Razem z moim operatorem, Arturem Głupczykiem, przyjechaliśmy do Walimia, zaczęliśmy pracę i okazało się, że ta historia zaczyna żyć swoim życiem, że pojawiają się nowe wątki, kolejne odkrycia, kolejne zdjęcia. Okazało się, że poznajemy niesamowite historie bohaterów i wtedy zapadła decyzja, że może powinniśmy zrobić coś więcej - opowiadał Kudła.
Na zdjęciach rozpoznało się w sumie ponad sto osób. Jest nadzieja, że pojawią się kolejne. Dlatego wszyscy mają nadzieję, że to nie koniec historii "Ludzi z klisz". Tym bardziej, że wciąż na światło dzienne wychodzą informacje o kolejnych kliszach.
Premiera odbyła się w Centrum Kultury i Turystyki w Walimiu:
Autor: tam/b / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław, filiprozbicki.pl | P. Hawałej, F. Rozbicki