- Nie zniszczyły ich pożary, nie zniszczyły remonty. Teraz przez absurdalne decyzje urzędników mogą zniknąć - tak o zabytkowych hangarach mówi Robert Górczyk ze Stowarzyszenia "Aerodywizjon". Przez ostatnie 10 lat miłośnicy lotnictwa walczyli z biurokracją. W hangarach chcieli stworzyć muzeum, uzbierali ponad 100 eksponatów, ale w końcu muszą się pożegnać z wyjątkowym miejscem na wrocławskich Strachowicach.
- Zostaliśmy pisemnie poinformowani przez Agencję Mienia Wojskowego, że z dniem 24 października ostatecznie wygasa nasza umowa dzierżawy terenu, na którym znajdują się hangary - informuje Robert Górczyk, który razem z kilkudziesięcioosobową grupą wrocławskich pilotów walczy o budynki z lat 20.
- Agencja kazała przenieść wszystkie obiekty, ponieważ działka zostanie sprzedana. To absurdalna decyzja - irytuje się szef stowarzyszenia.
Najlepsi lotnicy, pierwszy kosmonauta
Przedwojenne samoloty, stare mapy, czy elementy aparatury lotniczej. To tylko niektóre skarby, jakie miłośnicy lotnictwa ze stowarzyszenia uzbierali przez lata. Wszystko znajduje się w dwóch hangarach. Obiekty, wpisane są do rejestru zabytków, znajdują się na terenie byłego lotniska wojskowego w Strachowicach.
Ten teren należał najpierw do Niemiec, później do Armii Czerwonej. Tutaj uczył się Mirosław Hermaszewski, pierwszy polski kosmonauta, a od 1945 roku szkolono najlepszych akrobatów lotniczych.
- To miejsce jest namacalnym dowodem lotniczej historii Dolnego Śląska. Ale niestety nie należy do nas, tylko do Agencji Mienia Wojskowego - mówi jeden z pilotów "Aerodywizjonu".
10 lat walki z biurokracją
W 2000 roku, po rozwiązaniu stacjonującego na Strachowicach 11. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego, Agencja Mienia Wojskowego użyczyła teren stowarzyszeniu. "Aerodywizjon" przeniósł tam swój pierwszy uratowany, prawie stuletni hangar. Wtedy w głowach pasjonatów zrodził się pomysł, by w pozostałych dwóch hangarach stworzyć Żywe Muzeum Lotnictwa. Chcieli odnowić eksponaty, a część zgromadzonych samolotów miała być wyremontowana.
- Popierały nas władze miasta. Otrzymaliśmy nawet pismo od prezydenta Bronisława Komorowskiego, który również wspierał nasz pomysł. Wojsko cieszyło się, że za darmo wyremontowaliśmy im jeden z dwóch hangarów. Problemem okazała się jednak biurokracja - twierdzi Górczyk.
Pomimo szczerych chęci i wielkiego zaangażowania, stowarzyszenie napotykało coraz to nowe przeszkody. Idea utworzenia interaktywnego muzeum okazała się być utopijną.
AMW: Teren idzie pod młotek
Z końcem maja tego roku właściciel gruntów, czyli Agencja Mienia Wojskowego, postanowił sprzedać teren. Stowarzyszeniu wręczono wypowiedzenie i nakaz wyprowadzki.
- Okazało się, że jesteśmy dla nich problemem. My, stare samoloty, zabytkowe maszyny i hangary - mówi Górczyk. "Aerodywizjon" próbował się odwoływać od decyzji. Niestety bezskutecznie.
- Teren, na którym znajdują się hangary jest trwale zbędny dla wojska. Z tego powodu Agencja zobowiązana jest do jego sprzedaży. Wykaz na przetarg został już opublikowany, sprzedaż planujemy na początek przyszłego roku - komentuje Małgorzta Golińska, rzecznik prasowy Agencji Mienia Wojskowego.
"Nie opuścimy hangarów"
W tej chwili toczą się rozmowy między stowarzyszeniem, a dyrektorem AMW we Wrocławiu. - Przewidujemy pomoc w znalezieniu innego terenu. Niestety tutaj obiekt muzeum powstać nie może - przekonuje Golińska.
Jednak "Aerodywizjon" hangarów opuścić nie zamierza. Wszystkie obiekty, które miały tworzyć ekspozycję muzeum, zostały tymczasowo zamknięte w hangarach.
- Czekamy na dalszy rozwój sytuacji. Mamy nadzieję, że uda się uratować zarówno hangary, jak i eksponaty. Nie wyobrażam sobie, że przyszłe pokolenia posądzą nas o to, że nic nie zrobiliśmy, aby ocalić lotniczą historię od zapomnienia - kwituje szef stowarzyszenia.
Autor: Diana Harasymiuk/balu/gp / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | Daniel Rudnicki