Wyremontowany za niemal 15 mln złotych dworzec kolejowy w Legnicy (woj. dolnośląskie) miał być wygodny i funkcjonalny dla podróżnych. Jest, ale nie dla wszystkich, bo niepełnosprawnych i matki z wózkami od peronów dzieli 48 kamiennych schodów. Kolej ma pomysł na rozwiązanie problemu: 48 godzin przed podróżą trzeba powiadomić przewoźnika. Ten zorganizuje ekipę do przeniesienia wózka. - To brak wyobraźni - odpowiadają mieszkańcy.
- Wkrótce przyjeżdża do mnie znajomy ze Stanów Zjednoczonych. Jest niepełnosprawny, jego wózek jest bardzo ciężki. Co mamy zrobić? To wstyd - mówi zdenerwowana pani Edyta. Kobieta zdecydowała, że mężczyznę odbierze we Wrocławiu i stamtąd przewiezie do Legnicy.
Mieszkańcy miasta zgodnie przyznają "ktoś nie pomyślał".
Bardziej dobitnie wypowiadają się aktywiści. - Szkoda, że komuś zabrakło wyobraźni - mówi Dorota Blachowska z Powiatowej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych. Niedawno jej podopieczni nie pojechali do Bolesławca, bo nie mieli jak wsiąść do pociągu.
W górę pomagają ochroniarze, w dół kierownicy pociągów
W sukurs pasażerom przyszło doraźne rozwiązanie czyli "ręczna pomoc". 48 godzin przed planowaną wizytą na dworcu potrzebujący pomocy powinni zgłosić to obsłudze dworca, by te wyznaczyły osoby do pomocy.
- Trzeba się z nami skontaktować, ale jeśli zachodzi nagła potrzeba udzielenia pomocy, to oczywiście uczulamy pracowników żeby byli gotowi udzielić pomocy - podkreśla Karol Jakubowski z biura prasowego PKP PLK SA. Numer można znaleźć na stronie internetowej przewoźnika lub na dworcu. Prośbę o pomoc można też wysłać mailem.
Jak wygląda to w praktyce? - Pomagają ochroniarze i pasażerowie. Biorą człowieka z wózkiem i wnoszą go na górę. Jeśli ktoś wysiada, to pomagają kierownicy pociągów - relacjonuje pani Grażyna, która dba o czystość na legnickim dworcu. Pracownica ochrony potwierdza obserwację. - Pomagamy, ale z tym pomaganiem jest problem. Dźwigamy po schodach, ale jak ktoś jest cięższy, to nie jesteśmy w stanie sobie poradzić - mówi.
Winny "brak kompleksowości remontu"
Miejscy urzędnicy pytani o problem mówią ustami Arkadiusza Rodaka, rzecznika prezydenta Legnicy: - Przypisywanie odpowiedzialności nam jest niedorzeczne. Pozwolenie wydały władze województwa. My będziemy monitorować sprawę.
Kto więc ponosi odpowiedzialność za dworcową fuszerkę? Przedstawiciel Kolei Dolnośląskich, które administrują dworcem, wskazuje, że winny jest "brak kompleksowości remontu". Ten natomiast wynika z tego, że spółki odpowiedzialne za dworzec są podzielone. - Tunel i perony należą do PKP PLK, a dworzec do PKP SA. Brak kompleksowości powoduje, że stacja pozbawiona jest jakichkolwiek udogodnień dla niepełnosprawnych - tłumaczy Piotr Rachwalski, prezes spółki. I wylicza: brak windy, pochylni, brak bezpiecznego przejścia na torach.
Dlaczego więc kolejarze się nie dogadali? - PLK są zarządcą infrastruktury kolejowej. Dostosowujemy miejsca do potrzeb osób niepełnosprawnych i jeśli jest możliwość połączenia tego z remontem innej infrastruktury to jest to robione. W tym przypadku nie było to możliwe. Projekt wymaga osobnej realizacji - tłumaczy Jakubowski.
Na trasie wiodącej od Wrocławia do granicy z Niemcami tylko legnicki dworzec nie posiada udogodnień dla osób niepełnosprawnych.
Rozwiązanie za kilkadziesiąt tysięcy
Rachwalski przyznaje, że zdają sobie sprawę z problemu. - Mieliśmy sytuację, że pasażera trzeba było wsadzić w inny pociąg i wysadzić na innej stacji - przyznaje. Koleje już myślą nad rozwiązaniem sytuacji. Do wyremontowanego za prawie 15 mln złotych dworca chcą kupić schodołaz, czyli specjalną platformę na gąsienicach. Koszt to kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Mamy nadzieję, że uda się jeszcze w tym roku - zdradza prezes.
Kolei mogłaby też wykorzystać stare towarowe windy, które są na dworcu. Te jednak są zepsute.- Cztery windy powstaną jeszcze w tym roku - obiecuje Jakubowski.
Niepełnosprawni kontra koleje
Podobne problemy mieli podróżni o ograniczonych możliwościach ruchowych na dworcu w Nowym Tomyślu. Wprawdzie tam niepełnosprawni mogli skorzystać z przejścia przez tory, ale to było zamykane, a osoba, która mogła je otworzyć pracowała w Poznaniu.
W lutym do pociągu Pendolino nie udało się wejść Janinie Ochojskiej, niepełnosprawnej założycielce Polskiej Akcji Humanitarnej. Kierownik pociągu nie zgodził się na wyciągnięcie specjalnej platformy dzięki której kobieta mogłaby wejść do składu. Tłumaczył, że taka pomoc przewidziana jest jedynie dla osób na wózkach, a Ochojska porusza się o kulach.
Dworzec bez udogodnień dla niepełnosprawnych działa w Legnicy:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław