Przed Sądem Okręgowym w Legnicy zapadł prawomocny wyrok w sprawie spowodowania śmiertelnego wypadku, w którym zginęły dwie dziewczynki w wieku 10 i 11 lat. 21-letni kierowca, który miał odwieźć Olę i Wiktorię do ich domów, został skazany przez sąd II instancji na trzy lata więzienia.
Proces w sprawie tragicznego wypadku ruszył 1 lipca 2020 roku przed Sądem Rejonowym w Legnicy. Tamtego dnia sąd wysłuchał relacji części świadków zdarzenia, które potwierdzały ustalenia śledczych. Natomiast oskarżony Szczepan W., podobnie jak w toku śledztwa, nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Mówił o okolicznościach poprzedzających wypadek. Twierdził, że samego zdarzenia nie pamięta.
- Razem ze swoim klientem chcemy w tym postępowaniu przede wszystkich wyjaśnić wszystkie okoliczności tego zdarzenia, które mogły mieć wpływ na taki tragiczny skutek. Na chwilę obecną tak naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. Niestety, oskarżony nie pamięta samego przebiegu zdarzenia i trudność w weryfikacji tych przyczyn również tkwi w stanie niepamięci oskarżonego - mówił adwokat oskarżonego Łukasz Kłak.
Na kolejnej rozprawie obrona przedstawiła swoje wnioski dowodowe, jednak po zapoznaniu się z nimi sąd dość nieoczekiwanie odrzucił je wszystkie. Uznał, że nic nie wnoszą do sprawy i przeciągałyby proces w czasie. Sąd zamknął przewód, poprosił strony o wygłoszenie mów końcowych, po czym zapowiedział ogłoszenie wyroku.
Kara - trzy lata więzienia
Po trzymiesięcznym procesie 29 września 20-letni wówczas mężczyzna skazany został na trzy lata więzienia. Orzeczono wobec niego także dziesięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów. Sąd w uzasadnieniu przyznał, że wina oskarżonego nie podlega dyskusji i że świadomie złamał on zasady bezpieczeństwa na drodze. Posiadał prawo jazdy ledwie rok, zabrał dziewczynki z własnej inicjatywy i nie zadbał, aby dojechały bezpiecznie do swoich rodziców. Spieszył się, choć było mokro i ślisko na drodze. Sąd zaznaczył też, że wbrew temu, o czym wcześniej informowała prokuratura, młody kierowca nie używał w trakcie jazdy telefonu, choć otrzymywał wtedy SMS-y.
Sąd nie skupiał się specjalnie na tym, czy oskarżony pamięta szczegóły zdarzenia, czy nie. - Zanim doszło do wypadku, mężczyzna był zdrowy i to jego brawura i lekkomyślność doprowadziły do tragedii, a nie jakieś inne czynniki - zaznaczył sędzia. Sąd podkreślił również, że nie padło z jego strony słowo "przepraszam".
Strony odwołały się od wyroku.
Wyrok utrzymany w mocy
We wtorek 13 kwietnia Sąd Okręgowy w Legnicy podtrzymał w całości wyrok sądu I instancji wobec młodego kierowcy. Za spowodowanie wypadku, w którym zginęły dwie dziewczynki, oskarżony ma spędzić w więzieniu trzy lata. Do tego przez 10 lat nie będzie mógł prowadzić pojazdów. Wyrok jest prawomocny.
W uzasadnieniu sędzia Marek Poddębniak odniósł się do zarzutów podniesionych w apelacji przez obronę oskarżonego. Odrzucił hipotezę jakoby do wypadku mogło dojść przez wcześniejszą kolizję czy kontakt samochodu oskarżonego z innym pojazdem. Sąd stwierdził, że ustalenia sądu I instancji co do okoliczności samego zdarzenia były trafne.
Obrońca w apelacji mocno skupiał się na stanie zdrowia swojego klienta. We wniosku dowodowym znalazła się również teza, że Szczepan W. mógł stracić przytomność chwilę przed wypadkiem.
- Wstępna kontrola tego zarzutu pozwoliła ustalić, że nie było możliwości, aby uszkodzenie, czy przerwanie aorty brzusznej, mogło stanowić podstawę do utraty przytomności. Biegły przeanalizował także materiał związany z leczeniem oskarżonego po wypadku i nie dostrzegł tam żadnych okoliczności związanych z jego stanem zdrowia, które mogłyby uzasadniać przyjęcie, że z jakiegokolwiek powodu doszło do utraty przez niego przytomności tuż przed wypadkiem - mówił sędzia Poddębniak.
Sędzia zwrócił uwagę, że oskarżony przed spowodowaniem wypadku nie miał problemów z prawem. Podkreślał również jego młodociany wiek.
- Młody człowiek idzie na trzy lata do zakładu karnego i z pewnością jest to dla niego bardzo dolegliwa kara. Wymierzona przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności, którego go obciążają. Wymiar środka karnego, który orzeczony został w wyroku sądu pierwszej instancji, w ocenie sądu należało zaakceptować - skonkludował sędzia.
"Ja córki już nigdy nie przytulę"
Po rozprawie, na korytarzu sądowym, mamy obu dziewczynek porozmawiały z dziennikarzami.
- Tak jak po wyroku sądu pierwszej instancji nadal podtrzymuję to, co powiedziałam kiedy wyszliśmy z tamtego sądu. Nie ma wyroku, który będzie dla nas sprawiedliwy. Nasze córki nigdy nie usiądą z nami do stołu. Jak długo będzie ten chłopak siedział w więzieniu, to kiedyś wyjdzie i jego mam go przytuli. Ja mojej córki już nigdy nie przytulę - powiedziała pani Joanna, mama Wiktorii.
- Miejmy nadzieję, że to go czegoś nauczy. Po prostu - dodała pani Agnieszka, mama Oli.
Deszczowy wieczór
4 października 2019 roku Ola i Wiktoria pojechały na "babski wieczór" do swojej koleżanki w Jaworze. Dzień później, około godziny 19, miały zostać odwiezione do domu przez matkę dziewczynki. Jak ustalili śledczy, przed wyjazdem 19-letni wówczas syn kobiety zaproponował, że odwiezie dziewczynki i przy okazji spotka się w Legnicy z koleżankami. To był deszczowy wieczór.
Chwilę przed 19 ruszyli z Jawora. Równo o 19 młody kierowca skontaktował się z jedną z koleżanek. Rozmawiał z nią 20 sekund. O 19.02 wpisał w telefonie adres jednej z dziewczynek. Kwadrans później wjeżdżali już do Legnicy. Do wypadku doszło dokładnie o godzinie 19.16 na ulicy Jaworzyńskiej, w obszarze niezabudowanym. Było ciemno. Mokrą jezdnię doświetlały lampy drogowe.
Z przeciwka, z prędkością 47 km/h, nadjeżdżał dostawczy mercedes. W pobliżu jechały jeszcze dwa inne samochody. Ich kierowcy zeznawali później jako świadkowie zdarzenia.
- Jechałem za pojazdem, który uderzył w tamten samochód. Ślisko, mżawka, ciemno. Nie umiem stwierdzić, jaki był powód zjechania z przeciwległego pasa. Ułamek sekundy, wszystko jak w jakimś filmie się wydaje. Wezwałem służby ratownicze. Pobiegłem do pierwszego samochodu, później do samochodu, który był w rowie. Czekałem na przyjazd służb. Próbowałem się dostać do tego samochodu - relacjonował pan Rafał, jeden ze świadków.
Zderzenie z busem
W akcie oskarżenia znalazł się szczegółowy opis wypadku. Śledczy ustalili, że młody kierowca, jadąc ulicą Jaworzyńską, wyprzedzając autobus, nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Na tym odcinku obowiązywało ograniczenie do 70 km/h. Biegły ocenił, że fiat jechał z prędkością w przedziale 95-115 km/h. Do tego padało, nawierzchnia była mokra. Oskarżony stracił panowanie nad pojazdem, wjechał na przecinający jezdnie pas zieleni, a następnie na pas ruchu dla przeciwnego kierunku jazdy. Tam zderzył się z nadjeżdżającym busem. Po zderzeniu auto wpadło do rowu. 10-letnia Ola zginęła na miejscu. 11-letnia Wiktoria zmarła w szpitalu po pięciu dniach. 19-latek również trafił do szpitala - w niespełna miesiąc go opuścił.
Biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych stwierdził w opinii, że "zaistnienie wypadku jest konsekwencją nieprawidłowego i niebezpiecznego działania kierującego samochodem osobowym fiat punto". Wskazał, że oskarżony złamał przepisy ruchu drogowego i zasady bezpieczeństwa. Ekspert podkreślił, że gdyby młody kierowca stosował się do przepisów, zachował należytą ostrożność oraz prawidłową technikę jazdy, to miałby możliwość uniknięcia wypadku.
Nie stwierdzono, aby fiat posiadał jakieś usterki techniczne, które mogły mieć wpływ na całe zdarzenie. Nie stwierdzono także, aby kierowca mercedesa - drugiego uczestnika wypadku - jakkolwiek się do niego przyczynił.
"Wszystkie okoliczności wskazują na sprawstwo kierowcy"
Prokurator ustalił, że "naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym przez oskarżonego miało charakter umyślny". Jak mówił nam w lutym 2020 roku Radosław Wrębiak, szef Prokuratury Rejonowej w Legnicy, z opinii biegłego informatyka, który przebadał telefon kierowcy, wynikało, że w trakcie jazdy, za pośrednictwem komunikatora internetowego, prowadził konwersację z trzema koleżankami. Po odwiezieniu swoich pasażerek miał się z nimi spotkać w Legnicy. Ustalenia sądu tego nie potwierdziły.
W trakcie śledztwa kierowca fiata był dwukrotnie przesłuchiwany w charakterze podejrzanego. Konsekwentnie odmawiał złożenia wyjaśnień, zasłaniając się niepamięcią. Przyznał, że fiat należał do jego babci, a od momentu uzyskania prawa jazdy niemal codziennie poruszał się nim na drodze Jawor-Legnica.
Prokurator w akcie oskarżenia uznał, że wszystkie okoliczności sprawy jednoznacznie wskazują na sprawstwo młodego kierowcy.
Jedziesz - myśl
Kiedy ruszał proces, kilkanaście osób z najbliższego otoczenia rodzin zmarłych dziewczynek miało na sobie koszulki z hasztagiem #jedzieszmyśl. To akcja wymyślona przez starsze siostry Oli i Wiktorii, mająca na celu propagowanie rozwagi za kółkiem.
- Chciałabym, żeby ta akcja jak najbardziej się rozszerzyła. Żeby jak najwięcej ludzi uświadomiło sobie, że brak myślenia może spowodować czyjąś śmierć lub kalectwo na całe życie - mówiła Agata, siostra Oli.
- Nie wiem, czy da się określić w kilku słowach, jak zmieniło się nasze życie. Wywróciło się o 180 stopni. Ola była naszym oczkiem w głowie, była moją najmłodszą siostrą - dodawała.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: lca.pl