Ta zbrodnia wstrząsnęła Legnicą. 45-letnia pielęgniarka, pracująca w tamtejszym szpitalu, została zamordowana we własnym mieszkaniu. Sprawcą, jak ustalili śledczy, okazał się sąsiad kobiety, mieszkający w tym samym bloku na innym piętrze. Mężczyzna został oskarżony o zabójstwo w związku z rozbojem. Przyznał się.
Kiedy 24 października 2019 roku 45-letnia pielęgniarka nie przyszła do pracy, zaniepokojeni współpracownicy z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy pojechali pod jej adres sprawdzić, czy z kobietą wszystko w porządku. Od wielu godzin nie odbierała telefonu, nie otwierała drzwi. Nie było wyjścia - należało wezwać ratowników, którzy siłą wejdą do środka.
Spełniły się najczarniejsze przewidywania. Zwłoki pielęgniarki leżały w przedpokoju. Na miejsce przyjechali policyjni specjaliści od kryminalistyki. Do późnych godzin wieczornych zabezpieczali ślady na miejscu zbrodni. Charakter obrażeń na ciele kobiety wyraźnie wskazywał na zabójstwo. Na początkowym etapie śledztwa było więcej pytań niż odpowiedzi. Jak sprawca dostał się do mieszkania? Czy znał się z ofiarą? I przede wszystkim, gdzie go szukać?
Motyw rabunkowy
Przez ponad miesiąc śledczy nie mieli podejrzanego w tej sprawie. 10 grudnia zatrzymany został 38-letni Paweł P., sąsiad zamordowanej kobiety, mieszkający w tym samym bloku, na innym piętrze. Zagadka morderstwa zaczęła się układać w logiczną całość. Mężczyzna przyznał się do morderstwa.
- W dniu zdarzenia (23 października - przyp. red.), około godziny 15 pielęgniarka wracała z pracy. Po drodze zrobiła zakupy. Kiedy wchodziła do swojego mieszkania, została zaatakowana od tyłu przez Pawła P., który wepchnął ją siłą do mieszkania. W przedpokoju zadał pokrzywdzonej kilka uderzeń w głowę posiadaną przy sobie metalową rurką, po których pokrzywdzona upadła na podłogę. Po chwili usiłowała podnieść się i wówczas P. zadał jej kolejne ciosy rurką w głowę, po czym zaczął dusić za szyję, doprowadzając do śmierci pokrzywdzonej wskutek zadławienia - opisuje Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Dalej - jak przekazują śledczy - mężczyzna zdjął z szyi złoty ofiary złoty łańcuszek, a z jej portfela wyciągnął 450 złotych. Następnie wrócił do swojego mieszkania, przebrał się i wyniósł w plecaku zakrwawioną odzież, narzędzie zbrodni oraz klucze do mieszkania 45-latki. Poszedł prosto do salonu gier, gdzie przegrał część zrabowanych pieniędzy na automatach.
- Po pewnym czasie od zbrodni zastawił w lombardzie złoty łańcuszek ofiary, za który otrzymał 700 złotych. Policja ujawniła i zabezpieczyła ten dowód w sprawie. Łańcuszek ten został jednoznacznie rozpoznany przez świadka, który podarował go pokrzywdzonej. Badaniami DNA potwierdzono obecność na miejscu zbrodni śladów biologicznych oskarżonego, a na rzeczach Pawła P. zabezpieczono ślady jego ofiary - dodaje Tkaczyszyn.
Oskarżony o zabójstwo
Mężczyzna przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i opisał przebieg zdarzenia, choć niektóre podawane przez niego fakty odbiegają od wersji popartej dowodami. P. przyznał, że nie wie, dlaczego dokonał przestępstwa. Potwierdził kradzież łańcuszka i pieniędzy. Wskazał lombard, w którym zastawił biżuterię. Twierdzi, że jest uzależniony od hazardu, co zostało potwierdzone w toku śledztwa przez biegłych psychiatrów i psychologów.
Lekarze nie stwierdzili u Pawła P. wyłączonej poczytalności. Prokuratura Okręgowa w Legnicy oskarżyła go o zabójstwo w związku z rozbojem. Grozi mu od 12 lat więzienia do dożywotniego pozbawienia wolności.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D. Rudnicki