Lekami na HIV i malarię walczą z koronawirusem. "Uzyskaliśmy błyskawiczną zgodę komisji bioetyki"

Jedno z wejść do wrocławskiego szpitala
Prof. Krzysztof Simon o zastosowaniu nowego leczenia na koronawirusa
Źródło: TVN24

Lekami na malarię i HIV będą leczyć pacjentów z koronawirusem w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. Personel tej placówki apeluje także do innych lekarzy, by nie przysyłali do szpitala zakaźnego "każdego kichającego i prychającego przypadku". Profesor Krzysztof Simon zaznaczył też, że jest przerażony rozporządzeniem ministra zdrowia, zgodnie z którym hospitalizować będzie trzeba pacjentów zakażonych, ale bezobjawowych. - Nie damy rady po prostu, dlatego protestujemy. To rzecz bezprecedensowa w Europie, a kwarantanna domowa w takich przypadkach jest bezpieczna i tańsza - zauważył wojewódzki konsultant do spraw chorób zakaźnych.

KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24.PL W piątek rano poinformowano, że liczba zakażonych koronawirusem na Dolnym Śląsku wzrosła do ośmiu. Sześciu pacjentów przebywa w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. Wśród nich jest ostatnia ze zdiagnozowanych osób - mężczyzna w średnim wieku, który wrócił z Austrii. Jak informuje szpital, stan mężczyzny jest dobry.

Przed szpitalem staną specjalne namioty

Jednak - jak alarmują lekarze - do szpitala codziennie, w związku z koronawirusem, zgłasza się około 80 osób. - Dlatego apelujemy do lekarzy, by nie przysyłać do nas wszystkich tych, którzy kichają i prychają, bo nie wyrobimy. Nie jesteśmy w stanie wszystkich obsłużyć - stwierdził profesor Krzysztof Simon, ordynator jednego z oddziałów zakaźnych wrocławskiego szpitala przy ulicy Koszarowej i konsultant wojewódzki do spraw chorób zakaźnych. Przed szpitalem stanąć mają specjalne namioty, w których pielęgniarka będzie zbierała pierwszy wywiad od pacjentów. Namioty będą działały na zasadzie polowej izby przyjęć. Pielęgniarki mają tam dyżurować przez całą dobę. - Chodzi o to, by dokonać wstępnego przesiewu, czy osoby te wymagają diagnostyki i przyjęcia do szpitala. Będzie tu między innymi mierzona temperatura, a na podstawie wywiadu zapadnie decyzja, co dalej z pacjentem - opisywał Grzegorz Madej, ordynator drugiego z oddziałów zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu. I dodawał, że jeśli okaże się, że pacjent wymaga kontaktu z lekarzem "to będzie zapraszany na izbę przyjęć". Ordynator zaapelował też, by pacjenci przyjeżdżali własnym transportem, tak by w czasie oczekiwania na rozmowę z pielęgniarką mogli przebywać we własnym aucie. Dlaczego? To wyjaśnił profesor Simon: - Nie ma bowiem lepszego miejsca, żeby się zarazić niż izba przyjęć. Czego aktualnie brakuje w szpitalu przy ulicy Koszarowej? Madej: - Rąk do pracy, ale tego się nie zwiększy. Wspierają nas koledzy interniści. Brakuje też szybkiej diagnostyki. Ile czasu personel czeka na wyniki testów na obecność koronawirusa? - Półtorej doby - przyznaje Madej. Sytuację miał zmienić sprzęt, który umożliwiłby badanie próbek na miejscu, w szpitalu. Na razie jednak w tej placówce go nie ma.

"Nie damy rady, protestujemy"

Profesor Simon podkreślił, że jest przerażony rozporządzeniem ministra zdrowia zgodnie z którym hospitalizować będzie trzeba pacjentów zakażonych, ale bezobjawowych. - Nie damy rady po prostu, dlatego protestujemy. To rzecz bezprecedensowa w Europie, a kwarantanna domowa w takich przypadkach jest bezpieczna i tańsza - zauważył wojewódzki konsultant do spraw chorób zakaźnych.

Będą leczyć lekami na malarię i HIV

Jak mówił profesor Simon, dane z Japonii i Chin świadczą o tym, że udało się tam wprowadzić - ze "skutkiem umiarkowanym, ale zmniejszającym śmiertelność" - do leczenia zakażonych koronawirusem niektóre leki stosowane w leczeniu malarii i HIV. - Analizując ten materiał podjąłem decyzję, żeby spróbować zaimplementować te leki na terenie Dolnego Śląska, być może warto zastosować to na terenie całego kraju. Uzyskaliśmy błyskawiczną zgodę komisji bioetyki - powiedział lekarz. I podkreślił, że leki te są zarejestrowane i będą podawane po uzyskaniu zgody pacjentów. Na razie przyjęła je tylko jedna z hospitalizowanych przy ulicy Koszarowej osób. Dlaczego? - Bo reszta stosowania takich leków na razie nie wymaga - poinformował Simon.

"Woda święcona nie pomaga na wirusy"

Dziennikarze pytali lekarza o to, co sądzi o uczestnictwie we mszach w czasie pandemii. Konsultant wojewódzki do spraw chorób zakaźnych nie wyobraża sobie, by do kościoła teraz chodzić. - Nie jest to najlepszym pomysłem gromadzić się w kościołach i się modlić wśród starszych ludzi, gdzie wystarczy jedna chora osoba. A przykład jest z Korei, gdzie zaczęło się od mszy. To nie jest czas, ani miejsce przy epidemiach grypy i tego wirusa spotykać się w tak zagęszczonych miejscach. I dodał: - Woda święcona nie pomaga na wirusy, absolutnie nie działa. To jest szaleństwo żeby chodzić.

"To nie jest czas, aby spotykać się w tak zagęszczonych miejscach"
Źródło: TVN24

"KORONAWIRUS. RAPORT". EKSPERCI ODPOWIADAJĄ W TVN24 NA WASZE PYTANIA

Dwie osoby chore na kwarantannie domowej, na wyniki czeka niemal 50 osób

Oprócz hospitalizowanych pacjentów na Dolnym Śląsku są też dwie osoby u których stwierdzono zakażenie, ale ich stan pozwalał na to, by skierować je nie do izolatki, a na kwarantannę domową. W piątek rano wojewoda dolnośląski przekazał, że na terenie województwa kwarantanną lub izolacją objętych jest 1125 osób, a pod nadzorem epidemiologicznym przebywa 879 osób. Z kolei ilość hospitalizowanych i czekających na wyniki testów na obecność koronawirusa to 49 osób. Polski Narodowy Fundusz Zdrowia prowadzi całodobową infolinię (tel. 800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.

Infolinia NFZ dotycząca koronawirusa
Infolinia NFZ dotycząca koronawirusa
Źródło: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Czytaj także: