Zamiast saren i dzików - motocykliści i miłośnicy quadów; zamiast łosi - latem imprezowicze, a zimą rodziny na sankach. Pracownicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych we Wrocławiu przejrzeli to, co przez rok nagrały kamery na przepustach wybudowanych nad i pod drogami szybkiego ruchu. I alarmują, że regularnie dochodzi tam do podobnych incydentów.
Magda Szumiata jest rzecznikiem prasowym wrocławskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. W rozmowie z tvn24.pl opowiada, że reprezentowana przez nią instytucja - jako zarządca dróg szybkiego ruchu - jest zobowiązana między innymi do kontrolowania, jak dużo zwierząt korzysta z przepustów dla nich pod (tak zwane przepusty dolne) i nad (przepusty górne) drogami ekspresowymi i autostradami na terenie województwa dolnośląskiego.
- Takich przejść pod kontrolą mamy kilkadziesiąt. Ruch na nich mamy badać dzięki zainstalowanym na przepustach kamerom. Raz do roku ściągamy filmy i je analizujemy - mówi Szumiata. Urzędnicy właśnie zgrali filmy i - jak zaznacza rozmówczyni tvn24.pl - złapali się za głowy. Okazuje się bowiem, że przejścia dla zwierząt cieszą się bardzo dużą popularnością, ale wśród ludzi.
- Z dużą przykrością stwierdziliśmy, że na przejściach regularnie pojawiają się ludzie. Często są to motocykliści i osoby na quadach, które nie dość, że niszczą roślinność, to jeszcze straszą zwierzęta - mówi rzeczniczka.
Czytaj też: Kto chodzi nocą po A4? Nagrania z monitoringu
Podkreśla, że - co widać na nagraniach - po takim incydencie ruch zwierząt znacząco się zmniejsza.
- Jeden, bezmyślny motocyklista potrafi zatamować migrację zwierząt na dłuższy czas. Zwierzęta bezpieczne do tej pory miejsce kojarzą z aktywnością człowieka i zaczynają go unikać - podkreśla Szumiata.
Od imprezowiczów po sportowców
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad udostępniła kilka zarejestrowanych przez kamery incydentów. Rzeczniczka wrocławskiego oddziału podkreśla, że na przejściach regularnie pojawiają się też spacerowicze (czasami całe rodziny) i imprezowicze (zdarzają się grille, zorganizowane na szybko dyskoteki i libacje).
- Na terenie jednego z przejść jeden z mieszkańców urządził sobie siłownię, do której regularnie przychodził. Oczywiście jakikolwiek ruch zwierzyny w tym miejscu zamarł, a przecież mówimy o wartych wiele milionów złotych inwestycjach - zaznacza Szumiata.
Podkreśla, że niedługo w pobliżu przepustów pojawi się dodatkowe oznakowanie, które jednoznacznie wskaże, że nie wolno się do nich zbliżać.
Teren niczyj
Rafał Taranowski jest strażnikiem w Nadleśnictwie Piotrków (woj. łódzkie). Kiedy pytamy go o obecność ludzi na przejściach nie jest zaskoczony.
- Jeszcze dzisiaj, w pobliżu przejścia widziałem ślady po ludziach, którzy zjeżdżali sobie tutaj na sankach - opowiada.
Mówi, że niedawno w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego zatrzymał na gorącym uczynku młodego kierowcę, który - na oczach dwóch koleżanek - popisywał się kręcąc "bączki" na przejściu dla zwierząt.
- Sam teren przejścia nie jest przez nas administrowany, ale z jednej i drugiej jego strony jest teren nadleśnictwa. Kierowca dostał tysiąc złotych mandatu. W tym wypadku za wjazd do lasu pojazdem silnikowym i niszczenie urządzeń melioracyjnych - mówi Rafał Taranowski.
Podkreśla, że mimo deklaracji polityków, ciągle maksymalny mandat, który strażnicy leśni mogą wystawić nie może przekraczać tysiąca złotych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: GDDKiA