Autobus kabriolet, który przez kilka lat niszczał pod gołym niebem, doczekał się garażu. Zabezpieczenie sfinansowano z Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. Nie wiadomo jednak, kiedy doczeka się remontu.
W piątek miłośnicy wrocławskiej komunikacji zapakowali Fredrusia na lawetę i przewieźli z zajezdni przy ul. Powstańców Śląskich do oddalonej o kilka kilometrów zajezdni przy ul. Wróblewskiego.
- Fredruś stanowi część zabytkowej kolekcji pojazdów komunikacji miejskiej. Poza tym należy do symboli Wrocławia. Nie można było dopuścić, aby dalej niszczał, dlatego został przewieziony do zamykanej i zadaszonej hali dawnej zajezdni Dąbie - wyjaśnia Tomasz Sielicki, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. zabezpieczenia zabytkowych pojazdów.
Stworzony specjalnie dla turystów
Przez wiele lat pojazd zaparkowany był pod gołym niebem. Wnętrza autobusu kabrioletu niszczały.
Fredruś popadł w niełaskę prawdopodobnie po awarii w 2005 roku. Do tego czasu był dzierżawiony od miasta przez Towarzystwo Miłośników Wrocławia i woził turystów odwiedzających stolicę Dolnego Śląska. Właśnie z tego powodu autobus nie miał dachu. - Był stworzony do obsługi ruchu turystycznego - przypomina Sielicki.
Do miasta trafił podczas Dni Wrocławia w 1974 roku. Powstał dwa lata wcześniej, w fabryce Jelcza. Obecnie jest jednym z najstarszych tego typu pojazdów w kraju.
Autobus-opozycjonista
Autobus przypadkowo stał się też orężem w walce z władzą ludową. Wśród mieszkańców popularna była anegdota o tym, jak po wyjeździe z zajezdni, podmuch powietrza zdmuchnął z siedzeń ulotki Solidarności, które rozsypały się po całej okolicy.
Wróci na ulice?
Jakie będą dalsze losy Fredrusia? Na jego remont na razie nie ma pieniędzy. Sielicki zaznacza jednak: - Mam nadzieję, że za jakiś czas wrocławianie znów będą mogli nim się przejechać.
W ramach budżetu obywatelskiego udało się już zabezpieczyć kilkanaście zabytkowych tramwajów.
Fredruś zaparkował pod dachem byłej zajezdni przy ul. Wróblewskiego:
Autor: tam/lulu / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: arch. prywatne | Krzysztof Kokot