„Złoty pociąg” przyciąga uwagę całego świata. I jest żyłą złota dla WałbrzychaFakty TVN | K. Połosak
Na początku przyszłego tygodnia rozpoczną się badania, które mają potwierdzić lub wykluczyć istnienie „złotego pociągu”. Dwie różne ekipy w różnym czasie sprawdzą teren 65. kilometra linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych. Badania prowadzone będą w sposób bezinwazyjny.
W środę w wałbrzyskim ratuszu odbyło się spotkanie z osobami, które mają przeprowadzić badania potwierdzające lub wykluczające istnienie pociągu pancernego z okresu II wojny światowej, który rzekomo ukryty jest w okolicach 65. kilometra trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych.
Badania bezinwazyjne, kopać nie będą mogli
Badania będą, zgodnie z pozwoleniem konserwatora zabytków, wykonywane metodą nieinwazyjną. Oznacza to, że nie mogą naruszać struktury terenu, czyli badaczom nie wolno używać łopat ani urządzeń wizyjnych, nie będzie też odwiertów.
Badania przeprowadzą dwa niezależne zespoły. Jako pierwszy wykona je zespół, w skład którego wchodzą m.in. osoby, które zgłosiły znaleziska, czyli Piotr Koper i Andreas Richter. Druga grupa rozpocznie pracę za około dwa tygodnie i będą to specjaliści z Akademii Górniczo Hutniczej z Krakowa, współpracujący z kanałem Discovery.
- Badania przeprowadzone zostaną za pomocą aparatury pomiarowej nieinwazyjnej. Jedna z grup, która będzie prowadzić badania deklaruje, że zrobi to za pomocą georadaru – potwierdza Arkadiusz Grudzień, rzecznik prezydenta Wałbrzycha.
Teren jest oczyszczony i przygotowany do badań
O "złotym pociągu" głośno zrobiło się w połowie sierpnia. To właśnie wtedy do wałbrzyskich urzędników zgłosiło się dwóch mężczyzn: Polak i Niemiec. Za pośrednictwem kancelarii prawnej przekazali wiadomość o odkryciu miejsca "pociągu pancernego z czasów II wojny światowej". Rzekomi odkrywcy twierdzą, że na potwierdzenie swojego znaleziska mają niezbite dowody. Na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej pokazali wycinek obrazu z georadaru.
Miesiąc później w okolicach rzekomego odkrycia "złotego pociągu" pojawili się pracownicy firmy, która na zlecenie PKP PLK wycięła krzaki, gałęzie i drzewa. Oczyszczenie terenu było warunkiem wojskowych. Dopiero po tym, na początku października na miejsce wkroczyli żołnierze i saperzy, którzy znaleźli tam jedynie łuski po amunicji karabinowej z czasów II wojny światowej.Teraz rozpocznie się kolejny etap. Do końca roku powinno być wiadomo, czy na 65. kilometrze coś rzeczywiście zostało ukryte.