Przepust w wale przeciwpowodziowym. "Skomplikowany charakter sprawy" daje czas biegłemu

Podtopienia, Jelenia Góra Cieplice
Podtopienia, Jelenia Góra na dzielnicy Cieplice (15.09.2024)
Źródło: panartyfakt/Kontakt24

Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze wszczęła śledztwo, w sprawie wykopanego koparką przepustu w wale przeciwpowodziowym w jeleniogórskich Cieplicach (woj. dolnośląskie), przez co zalane zostały pobliskie ulice i tereny mieszkalne. Śledczy przypuszczają, że miało to najprawdopodobniej na celu przekierowanie wody, która gromadziła się na terenie jednego z ośrodków wypoczynkowych. Właściciel ośrodka twierdzi jednak, że koparka nie naruszyła żadnych wałów systemu przeciwpowodziowego. Nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutu. Prokuratura powoła biegłego z zakresu hydrologii.

Wszystko zaczęło się od opublikowanego w internecie filmu, na którym widzimy koparkę pracującą w pobliżu budynków ośrodka wypoczynkowego w Jeleniej Górze Cieplicach.

Prokuratura Rejonowa w Jeleniej Górze wydała komunikat, z którego wynika, że wszczęte zostało śledztwo w sprawie przerwania w dniu 15 września 2024 roku wałów przeciwpowodziowych. Z informacji wynika, że w wale został – przy użyciu koparki - wykopany przepust.

Prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska: woda rozlała się na pobliskie ulice

- Woda po przerwaniu wału rozlała się na ulice Lubańską, Dworcową i Sobieszowską oraz tereny mieszkalne, położone między tymi ulicami – mówiła nam we wtorek (17 września) prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska, rzeczniczka jeleniogórskiej prokuratury.

Dodała, że ze wstępnych ustaleń śledztwa wynika, iż przekopu na powierzchni wału dokonano najprawdopodobniej w celu przekierowania na pobliskie ulice wody, która gromadziła się na terenie jednego z ośrodków wypoczynkowych.

Prokuratura: policja potwierdziła, że wał został uszkodzony

- Śledztwo zostało wszczęte z urzędu w oparciu o informacje, które docierały od mieszkańców Jeleniej Góry oraz ze środków masowego przekazu. Wczoraj policjanci potwierdzili na miejscu, że wał został uszkodzony – zaznaczyła prokurator.

ZOBACZ TEŻ: "Nieprognozowany zrzut" ze zbiornika Tauronu. Tusk: szokująca informacja

Informowała też, że śledztwo prowadzone jest w kierunku art. 163 paragraf 1 punkt 2 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich w wielkich rozmiarach, za co grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności.

- Ustalani są pokrzywdzeni oraz świadkowie zdarzenia. Mamy świadków, którzy twierdzą, że widzieli koparkę pracującą w miejscu, gdzie był uszkodzony wał, i woda ruszyła na ulice – zaznaczyła Węglarowicz-Makowska.

Śledczy ustalają sprawców i badają szczegóły sprawy.

Jak poinformowała w środę, 3 października Ewa Węglarowicz-Makowska "nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutu". "Trwają przesłuchania świadków tego zdarzenia. Do chwili obecnej przesłuchano łącznie 20 osób. Zabezpieczane są filmiki i zdjęcia, wykonane przez tych świadków" - dodała.

Prezydent miasta twierdził, że koparki nie naruszyły wałów

- W związku z tym, że prokuratura wszczęła śledztwo, do momentu jego zakończenia nie będziemy komentować sprawy. Oczywiście deklarujemy chęć współpracy z prokuraturą - mówił nam we wtorek nam Marcin Ryłko, rzecznik prezydenta Jeleniej Góry.

Wcześniej jednak prezydent Jerzy Łużniak zapewniał, że koparki nie naruszały systemu wałów, lecz pracowały na terenie dawnych stawów.

- To, co widzimy na filmach, nie należy do systemu wałów przeciwpowodziowych. To, co było celem pracy koparki, to ziemia po stawach, które tam się znajdowały. Nie ma nic wspólnego z wałami przeciwpowodziowymi - stwierdził w rozmowie z portalem Salon24.

Właściciel ośrodka: to plotki

O tym, że zarówno na terenie ośrodka ani w jego bezpośrednim otoczeniu nie ma żadnych wałów czytamy też w wysłanym nam w środę (18 września) oświadczeniu podpisanym przez Piotr Śledzia, właściciela ośrodka Holiday Park & Resort.

"Informacje o rzekomym uszkadzaniu wałów przeciwpowodziowych są plotką" - napisano w oświadczeniu.

Właściciel tłumaczy, że prace koparką zostały wykonane w dwóch miejscach. W pierwszej kolejności chodziło o obsypanie ziemią terenu wokół budynków należących do ośrodka, "zamiast obłożenia ich workami z piaskiem, którymi spółka nie dysponowała". I właśnie te prace - jak wskazuje właściciel ośrodka - zostało nagrane na filmie dostępnym w sieci.

"(...) nie ma tam i być nie może żadnych wałów przeciwpowodziowych" - czytamy w oświadczeniu.

Drugie miejce, w którym prowadzone były prace to - jak twierdzi właściciel ośrodka - to południowo-wschodni narożnik terenu. Tam chodziło o usunięcie gałęzi zalegających w obniżeniu terenu.

Deklaruje chęć współpracy z organami ścigania

"Nie wykonano żadnych prac ingerujących w kształt lokalnej rzeźby terenu. (...) Spółka wskazuje, że z uwagi na lokalizację ośrodka woda przepływa przez jego teren w sposób naturalny na tereny sąsiedzkie, na co spółka nie ma wpływu. Teren ośrodka położony jest powyżej koryta rzeki Kamiennej oraz równo z poziomem ulicy Sobieszowskiej - naturalny kierunek przepływu wody jest więc taki, ze spływa ona poprzez ulicę Sobieszowską na południe" - głosi oświadczenie.

Jednocześnie Piotr Śledź podkreśla w oświadczeniu, że ośrodek nie leży na terenie zalewowym. Deklaruje też chęć współpracy z organami ścigania w celu wyjaśnienia sprawy.

Wał przeciwpowodziowy w dosłownym znaczeniu czy w rozumieniu potocznym

"W dniu 23 września 2024 roku, prokurator Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze wspólnie z biegłym z zakresu hydrologii dokonał powtórnych oględzin miejsca zdarzenia. Opinia tego biegłego, z uwagi na jej skomplikowany charakter, wydana zostanie do 30 marca 2025 roku" - poinformowała nas Ewa Węglarowicz-Makowska.

Prokurator w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" powiedziała, że powołany biegły hydrolog ma ustalić, czy mamy w tym przypadku do czynienia z wałem przeciwpowodziowym w dosłownym tego znaczeniu, czy mówimy o wale przeciwpowodziowym w rozumieniu potocznym. "(...) gdyby się okazało, że jest to wał w potocznym tego słowa znaczeniu, czyli np. grobla, to też może wpłynąć na zmianę kwalifikacji prawnej prowadzonego postępowania - wyjaśniła "Wyborczej" Węglarowicz-Makowska.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: