Bezdomny mężczyzna z wysoką gorączką spędził noc w parku na mrozie. Był zakażony koronawirusem i - jak twierdzi - w związku z tym nikt w schronisku i szpitalu nie chciał mu pomóc. Kierowniczka schroniska zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, a dyrektor szpitala odpowiada, że samowolnie opuścił on placówkę, zanim przyszła jego kolej na badania.
Swoją historię pan Patryk opowiedział lokalnemu portalowi Bolec.info. W piątek mężczyzna udał się do schroniska dla bezdomnych w Bolesławcu, gdzie pobrano od niego wymaz do testu w kierunku zakażenia koronawirusem. Na wynik oczekiwał w schronisku, ale kiedy po kilku godzinach okazało się, że był on pozytywny, pracownik placówki nakazał mu udać się do szpitala.
Noc w parku
- Na izbie przyjęć powiedziałem, że mam pozytywny wynik i gorączkę. Dodałem, że jestem bezdomnym i nie mam gdzie się podziać. Osoba w recepcji powiedziała mi, abym czekał za drzwiami. Po kilkunastu minutach przyszedł jakiś pan. Nie przedstawiając się, powiedział, cytuję: "Ja panu nic nie poradzę, my mamy komplet łóżek zajętych. Niech pan idzie na miasto". Co miałem zrobić, całą noc spędziłem w parku, na mrozie - przyznaje mężczyzna, cytowany przez Bolec.info.
Bezdomny relacjonuje, że w kolejnych godzinach jego stan się pogarszał, miał wysoką gorączkę. W sobotę rano postanowił powiadomić policję.
- Od tamtej pory dyżurny koordynował czynności. Najpierw wspólnie z miejskim centrum zarządzania kryzysowego załatwił karetkę do przewozu mężczyzny, następnie razem z powiatowym centrum zarządzania kryzysowego ustalono, że jest dla niego miejsce w izolatorium. Wieczorem bezdomny został tam przetransportowany. W międzyczasie policjanci kontaktowali się z nim, aby monitorować jego stan zdrowia - przekazuje Anna Kublik-Rościszewska, rzeczniczka bolesławieckiej policji.
Policjantka dodaje, że według jej wiedzy, obecnie dalej przebywa w podwałbrzyskim izolatorium, a jego stan jest dobry.
Pan Patryk podkreśla, że wszyscy - poza policją - postąpili z nim "niehumanitarnie".
Sam wyszedł ze szpitala
Danuta Zielińska, kierownik Biura Oddziału Rejonowego PCK w Bolesławcu, które prowadzi tamtejsze schronisko dla osób bezdomnych, w rozmowie z TVN24 potwierdza, że po przebadaniu pana Patryka został on skierowany do szpitala. Zielińska podkreśla jednocześnie, że schronisko nie posiada izolatorium i nie jest przystosowane do tego, aby przyjmować osoby zakażone koronawirusem.
- Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami. W takiej sytuacji szpital powinien zapewnić mu pomoc - mówi Danuta Zielińska.
O komentarz poprosiliśmy szpital powiatowy w Bolesławcu. Dyrektor placówki przedstawia nieco inną wersję niż bezdomny mężczyzna. Potwierdza, że pan Patryk przyszedł na Szpitalny Oddział Ratunkowy z pozytywnym wynikiem testu, ale nikt - jak twierdzi - nie wyprosił go z oddziału.
- Był w stanie dobrym, a ponieważ na SOR mieliśmy wtedy kilka poważniejszych przypadków, pacjent został poproszony o poczekanie w izolowanym pomieszczeniu na ewentualną kwalifikację do szpitala. Pielęgniarze poszli do niego po niespełna godzinie, aby zaprowadzić go na badania. Okazało się jednak, że mężczyzny już nie ma. Sam opuścił teren szpitala - mówi Kamil Barczyk, dyrektor szpitala.
Źródło: tvn24.pl/Bolec.info
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock