Piesi i kierowcy wchodzili i wjeżdżali na jeden z przejazdów kolejowych w Bolesławcu pomimo opuszczonej rogatki. Jeden ze szlabanów nie podniósł się, bo wcześniej uszkodził go rowerzysta. O awarii mieszkaniec miasta próbował powiadomić kolejarzy, jednak zgłoszenia poprzez słupek alarmowy nikt nie odebrał. - Wiedzieliśmy o uszkodzeniu szlabanu, obsługa pociągów została poinformowana o sprawie – mówi przedstawiciel PKP.
Ulica Modłowa w Bolesławcu. Na ustawionych przed przejazdem kolejowym sygnalizatorach pulsuje czerwone światło. Znak, że na przejazd nie można wjechać. Jednak trzy z czterech szlabanów są podniesione. Przejazd blokuje tylko jedna rogatka. Przechodzi przez niego kobieta z wózkiem i dzieckiem, które prowadzi za rękę. Przejazd pokonują też kolejni zniecierpliwieni kierowcy. Wjeżdżają na przeciwny pas ruchu i omijają szlaban blokujący drogę. Inni, zdezorientowani, stoją przed przejazdem. OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>> Autor nagrania próbuje zgłosić awarię szlabanu przy pomocy stojącego przy przejeździe słupka alarmowo-rozmównego. Jednak kilkukrotne próby nawiązania połączenia okazują się bezskuteczne. Połączenia z obsługą przejazdu nie udaje się nawiązać.
Przejazd wcześniej uszkodził rowerzysta
Jak tłumaczy Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP Polskich Linii Kolejowych S.A., rogatka została wcześniej uszkodzona przez rowerzystę, który po opuszczeniu szlabanów postanowił przejść przez tory. Kolejarze o awarii wiedzieli. Jednak dojazd ekipy serwisowej na miejsce trwa około 20 minut. A w tym czasie kierowcy zaczęli slalomem pokonywać przejazd. - Rowerzysta wyłamał jedną z rogatek, a to, po pierwsze, automatycznie spowodowało przekazanie informacji do służb technicznych, że należy interweniować. Po drugie, spowodowało natychmiastowe wprowadzenie ograniczenia prędkości na tym przejeździe do 20 kilometrów na godzinę i podawanie sygnałów dźwiękowych przez przejeżdżające pociągi – relacjonuje Siemieniec. I dodaje, że efektem wyłamania jednego ze szlabanów przez rowerzystę było też to, że po otwarciu rogatek jedna pozostała zamknięta, by utrudnić komunikację kierowcom i pieszym.
Jak podkreśla rzecznik PKP, na przejazdach kolejowych umieszczone są żółte tabliczki z informacjami o danym przejeździe i numerami telefonów. Siemieniec przypomina też, że 99 proc. wszystkich zdarzeń na przejazdach kolejowych to efekt niebezpiecznych zachowań kierowców.
"Takie zachowanie to brak rozsądku"
- Pamiętajmy, że na przejazdach kolejowych musimy zachować szczególną ostrożność. Takie zachowanie - jak zarejestrowane na nagraniu - to brak rozsądku. Widać, że coś się dzieje, bo o tym ostrzega sygnalizacja, a kierowcy to lekceważą i stwarzają zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla innych – podkreśla Tomasz Kazimierczuk z policji w Bolesławcu. Jak w takim razie powinni zachować się kierowcy? Kazimierczuk tłumaczy: - Kierowca powinien chwilę poczekać, a jeśli sytuacja trwa dłużej, to powinien powiadomić odpowiednie służby. Do tego służą numery widoczne na specjalnych naklejkach na przejazdach kolejowych lub słupek alarmowo-rozmówczy. Jednak jeśli - jak w przypadku przejazdu z Bolesławca - nie udaje się nawiązać połączenia za pomocą słupka, pozostaje kontakt z numerem alarmowym 112. - Na taki przejazd nigdy nie powinniśmy wjeżdżać, zamiast tego zawrócić i poszukać alternatywnej drogi – mówi policjant. I zapowiada, kierowcy widoczni na nagraniu odpowiedzą za swoje zachowanie, a sprawy zostaną skierowane do sądu.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław/ Andrzej Stefańczyk