Baśka, biała niedźwiedzica, była ulubienicą polskich żołnierzy walczących z bolszewikami. Z dalekiej północy przywieźli ją do Polski. Niedźwiedzica defiladowała przed marszałkiem Piłsudskim i podbiła serca warszawiaków. Zginęła marnie, bo z futra obdarł ją chłop. Żołnierze ze stratą nie mogli się pogodzić, dlatego Baśka została wypchana i towarzyszyła im podczas zjazdów, a później trafiła do muzeum. Po wojnie zaginęła. Teraz losy Baśki można poznać dzięki szklakowi stworzonemu w Twierdzy Modlin.
Nie wiadomo kiedy dokładnie przyszła na świat i jak w ogóle znalazła się na Murmanie. Eugeniusz Małaczewski w opowiadaniu "Dzieje Baśki Murmańskiej" prawdopodobnie popuścił wodze fantazji, bo pisze o tym, że biały miś z dalekiej północy po prostu rzucił się wpław przez Ocean Arktyczny. O jej podróży nie wiadomo nic. Wiadomo natomiast, że na targu na młodą niedźwiedzicę natknął się podchorąży polskiej armii, która w tym czasie stacjonowała w Archangielsku i walczyła przeciwko bolszewikom.
Biały miś dla kobiety
Kupił ją, bo uznał, że niedźwiedź polarny podbije serce jego ukochanej. Ta lubiła zwierzęta, a Polak rywalizował o jej względy z włoskim żołnierzem. Gdy jeden przyprowadzał łasicę, drugi przychodził z gronostajem. Gdy ten pierwszy odwiedzał ukochaną z żółtym lisem, drugi stawał w konkury wyposażony w wilczka. Teraz polski podchorąży miał zwyciężyć. Bo kto i czym przebiłby niedźwiedzia? Biały miś zrobił wrażenie, ale narobił też zamieszania. Wieści o żołnierzu i jego polarnej towarzyszce dotarły do najwyższego wojskowego szczebla. On na kilka dni trafił za kratki. Ona została przydzielona do batalionu Wojska Polskiego na Murmaniu. Została ogłoszona "Córką Regimentu". Pewnie ktoś uznał, że dobrze mieć maskotkę, która osłodzi żołnierzom trudy walki i życia na obczyźnie.
Baśka żołnierka
Niedźwiedzica stała się jednym z Murmańczyków. Przyznano jej racje żywnościowe i wyznaczono opiekuna: kaprala Smorgońskiego. "To przeznaczenie" - mówili pewnie pod nosem niektórzy, śmiejąc się i przypominając, że Akademia Smorgońska była dawniej miejscem tresury niedźwiedzi. Zobowiązany nazwiskiem kapral miał zająć się zwierzęciem, którego wcześniej nie widział na oczy. Wybrał jej imię: Baśka. "Było w niej bowiem coś wielce kobiecego, a zarazem miała w sobie wiele z miłej dzikuski, takiej właśnie, jaką jest niejedna z polskich Basiek" - wyjaśniał motywy niedźwiedziego opiekuna Małaczewski.
On czy ona?
Baśka i jej pan wzięli się do roboty. Mieli cel: nauczyć miśka maszerować na dwóch łapach. Nie byle jak, bo w takt żołnierskiego marszu. Uczennica była pojętna. Swoimi figlami i sztuczkami budziła uśmiech na twarzach żołnierzy. A coraz większą masą i ostrymi pazurami wzbudzała szacunek. Obserwowanie poczynań Baśki było dla wojaków rozrywką. Po pewnym czasie, pewnie z nudów, zaczęli kwestionować płeć zwierzęcia. "Baśka to Baśka. Kobieta z krwi i kości" - Smorgoński musiał przekonywać swoich kolegów.
Zapewnienia nie pomagały. Plotki narastały. Sprawę postanowiono wyjaśnić. Wydano rozkaz: płeć miał sprawdzić lekarz batalionu. Ktoś postawił pieniądze na to, że niedźwiedzica to jednak niedźwiedź. Ktoś inny stawiał na samicę. Kolejny, że Baśka ma cechy dwóch płci. Badanie odbyło się na oczach wojaków. "Zapanowała martwa cisza, w której rozległo się jedynie głośne bicie trzystu serc, oczekujących wyroku. Wreszcie lekarz, (…) obwieścił uroczyście wszem wobec: Baśka jest panną" - relacjonował Małaczewski.
Baśka salutuje Piłsudskiemu, a dzieci marzą o misiu
Panna wśród mężczyzn miała swoje przywileje. Gdy już nabrała ogłady i poddała się wojskowej dyscyplinie mogła swobodnie chodzić po koszarach. Naciągała wtedy, przychylnych jej żołnierzy, na smakołyki. Baśka nie walczyła. Baśka była ozdobą i źródłem uśmiechów.
W końcu zapadła decyzja: Polacy wracają do kraju. "Co robić z Baśką?" - zastanawiali się niektórzy. Byli jednak tacy, którzy nad sprawą nie głowili się ani chwili. Postanowiono, że niedźwiedzica płynie do kraju razem ze swoimi żołnierzami. "Jechali z Murmanu do Polski przez Anglię gdzie podejmowano ich z królewskim przepychem (…). Baśka towarzyszyła oddziałowi wszędzie, niby żywy sztandar" - opisywał podróż Murmańczyków Małaczewski.
Żołnierze dotarli na wybrzeże. Stąd ruszyli do Modlina. Po pewnym czasie, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, pojechali do Warszawy. Mieli przedefilować przed mieszkańcami stolicy. Na placu Saskim (dziś plac marsz. Józefa Piłsudskiego) salutować mieli przed Naczelnikiem Państwa. Baśką zachwycona była większość. Jej urokowi uległ też marszałek Piłsudski. Miał nawet zapragnąć pogłaskać niedźwiedzicę. Ta wodzowi zasalutowała, a będący pod wrażeniem Piłsudski, uśmiechnął się pod wąsem.
Poranne wydanie "Kuriera Warszawskiego" z 22 grudnia 1919 roku relacjonuje to tak: "Obchodzi wszystkich powoli, aż zbliża się do ubocza, gdzie stoi przywieziona z Murmańska oswojona biała niedźwiedzica, trzymana przez dwu żołnierzy w białych strojach". Z kolei wigilijne wydanie "Gazety Lwowskiej" informowało: "Pochód Murmańczyków zamykali dwaj żołnierze w strojach Karelów, prowadzący białe niedźwiedzie". Nie wiadomo skąd wzięło się nagłe rozmnożenie miśków.
Po tej defiladzie w sprzedaży pojawiły się maskotki białego niedźwiedzia. "Józefa przez kilkanaście miesięcy troskliwie opiekowała się kilkuletnią córeczką, której nieustannie towarzyszyła ulubiona zabawka – duży, biały pluszowy niedźwiadek, zwany Baśką Murmańską. Była to bardzo popularna w owym czasie w stolicy maskotka, nazwana tak ze względu na swój pierwowzór" - pisał Robert Kotowski w książce „Dziewczynka z obrazu: Historia życia Józi Oderfeldówny”.
Zginęła przez futro
Z Twierdzy Modlin Baśka codziennie prowadzana była nad Wisłę. Miała łańcuch. Z reguły zresztą i tak trzymała się ludzi. Do czasu. Z łańcucha zerwała się pierwszy i ostatni raz. Ruszyła wpław przez rzekę. Za swoją podopieczną rzucili się żołnierze. Gdy dotarli na drugi brzeg zobaczyli zamieszanie. Okazało się, że Baśka została zabita i oskórowana przez miejscowego chłopa. Spodobało mu się futro niedźwiedzicy. Białe i miękkie, idealne dla żony.
"Bodaj wam ręce i nogi połamało na równej drodze za to, coście z nią zrobili, takie syny. Ale, wola boska, stało się i nie odstanie. Oddajcie nam ją przynajmniej, tak jak jest..." - Małaczewski relacjonował słowa opiekuna niedźwiedzicy do chłopa. Ten był jednak nieugięty. Żołnierze Baśkę musieli odbić. W ruch poszła broń.
Gdzie jest niedźwiedzica?
Murmańczycy pogrążyli się w żałobie. Ulubione zwierzę chcieli mieć przy sobie, więc wypchali jej futro. Taką Baśkę Murmańską widać na zdjęciu z Pierwszego Zjazdu Murmańczyków w Warszawie z 1929 roku. Nieruchoma stoi tuż obok stołu prezydialnego. Jeszcze przed 1939 rokiem wypchana maskotka Murmańczyków trafiła do szklanej gabloty.
– To futro znajdowało się w Muzeum Wojska Polskiego. Przetrwało wojnę. Z niektórych informacji wynika, że Baśkę zjadły mole – mówi Sebastian Sosiński, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej Trzech Rzek. Jednak istnieje też alternatywna wersja losów niedźwiedziego futra. Tę przekazał mężczyzna, który chciał zachować anonimowość. - Twierdził, że pracownicy muzeum po wojnie ukrywali zbiory związane z Piłsudskim. Szukali miejsc, w których te przedmioty nie rzucałyby się w oczy. Dlatego wypchaną Baśkę mieli przekazać do Warszawskiego Towarzystwa Łowieckiego. Spadkobiercy tej organizacji o futrze niedźwiedzicy w swoich zbiorach nie słyszeli – opowiada Sosiński. Niewykluczone, że biały niedźwiedź wciąż stoi gdzieś w jakiejś muzealnej sali lub u kogoś w domu. Miłośnicy Baśki mają nadzieję, że tak jest i że niedźwiedzica się w końcu odnajdzie.
Szlak Baśki w Twierdzy Modlin
- Jej historię cały czas odkrywamy. Ostatnio okazało się, że prawdopodobnie powrót Murmańczyków do Polski przebiegał inaczej niż myśleliśmy. Chcemy krok po kroku odtworzyć trasę, jaką pokonała z żołnierzami w drodze do Polski – podkreśla Sosiński.
Na terenie Twierdzy Modlin stworzono szlak śladami Baśki. Wystarczy pobrać kartę do gry oraz mapę, ruszyć rozwiązywać zagadki i odnajdywać rozsiane po kompleksie misie. Niedźwiedzica ma swoją stronę internetową i profil na Facebooku.
27 lutego przypada dzień niedźwiedzia polarnego.
Później był Wojtek
Innym sławnym niedźwiedziem w polskiej armii był Wojtek. Podczas II Wojny Światowej przeszedł szlak bojowy z Armią Andersa i doczekał się swojego pomnika w Edynburgu. Wojtka spotkał lepszy los niż Baśkę, bo po demobilizacji polskiej armii trafił do zoo w stolicy Szkocji. Przeżył tam, odwiedzany przez swoich dawnych kompanów, 13 lat.
Autor: Tamara Barriga/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: ze zbiorów Lokalnej Organizacji Turystycznej Trzech Rzek