Diagnoza była prawidłowa, mimo to 8-miesięczna Amelka zmarła. Po dwóch latach od tragedii prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko lekarzom, którzy mieli przyczynić się do śmierci dziecka. Śledczy uważają, że podejmowali oni złe decyzje i zbyt długo czekali na karetkę. Lekarze nie przyznają się do winy. Oskarżonym grozi do 5 lat więzienia.
- Prokurator, w oparciu o opinie biegłych ocenił, że medycy narazili dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i przez to nieumyślnie doprowadzili do jego śmierci. Podsumowując diagnoza dziecka była przeprowadzona prawidłowo. Jednak postępowanie lekarzy było błędne - informuje Liliana Łukasiewicz z legnickiej prokuratury.
Oskarżeni to 55-letnia Katarzyna L., lekarz prowadząca dziecko oraz Radosław W., 47-letni lekarz z karetki pogotowia.
Zbyt długo czekała na karetkę
Do tragicznych wydarzeń doszło 7 stycznia 2013 roku. Około godz. 21.00 matka przyjechała z chorą dziewczynką na izbę przyjęć głogowskiego szpitala. Doktor Katarzyna L. po prawidłowym zdiagnozowaniu u dziecka zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, przyjęła ją na oddział dziecięcy. Przy takim rozpoznaniu dziewczynka powinna być przetransportowana do szpitala specjalistycznego, dlatego lekarka prowadząca wezwała karetkę do przewozu chorych. Dodatkowo, gdy niemowlę trafiło do szpitala jego stan się pogorszył. Wystąpiły u dziewczynki niezdiagnozowane prawidłowo objawy wstrząsu septycznego. Mimo to lekarka zadecydowała o przewiezieniu go do Wrocławia bez koniecznej konsultacji z anestezjologiem.
- Szpital miał wówczas podpisaną umowę na przewóz chorych z przychodnią ze Wschowy. Biegli stwierdzili, że w tym przypadku lekarka powinna podjąć starania o przewiezienie dziecka karetką specjalistyczną z pobliskiego pogotowia. W razie odmowy, z uwagi na brak podpisanej umowy, powinna zwrócić się o pomoc do koordynatora ratownictwa medycznego we Wrocławiu - wyjaśnia Łukasiewicz.
Śledczy podkreślają, że na karetkę czekano zbyt długo. W dodatku karetka nie była wyposażona w odpowiedni sprzęt do ratowania życia. Według rodziców na wyposażeniu pojazdu była jedynie butla tlenowa i apteczka.
Lista błędów
Z kolei lekarz Radosław W. przyjął dziecko do karetki bez odpowiedniej konsultacji medycznej i rozpoczął przewóz dziecka do Wrocławia. W drodze stan dziewczynki pogorszył się. Lekarz zatrzymał karetkę i wezwał pogotowie ratunkowe, które udzieliło dziewczynce właściwej pomocy.
- Zdaniem biegłych Radosław W. nie powinien był przyjmować dziecka w takim stanie do transportu bez konsultacji. Niemniej jednak podjęte przez niego działania medyczne, po tym jak u dziecka wystąpiły zaburzenia oddechowe, był prawidłowe - zaznacza Łukasiewicz.
Gdy niemowlę trafiło na oddział intensywnej terapii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego, jego stan był krytyczny. Dziecko trzy dni później zmarło.
Dwa lata śledztwa i zarzuty
W związku z ustaleniami biegłych lekarze w styczniu tego roku usłyszeli zarzuty. Katarzyna L. o nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziecka na skutek niewydolności oddechowej i krążeniowej. Radosław W. usłyszał zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo oraz nieumyślnego spowodowania śmierci.
- Oboje podejrzani nie przyznali się do popełnienia przestępstwa. Lekarka skorzystała z prawa do odmowy wyjaśnień. Podała jednak, że przed transportem konsultowała się z lekarzami specjalistami z Wrocławia. Radosław W. wyjaśnił, że działał na zlecenie pediatry, a stan dziecka w chwili przyjmowania do transportu nie wskazywał na bezpośrednie zagrożenie życia. Podkreślał, że chciał ratować dziecko, a jedynym rozwiązaniem było jak najszybsze przewiezienie go do Wrocławia - mówi prokurator Łukasiewicz.
Podejrzanym grozi kara do 5 lat więzienia. Sprawą zajmie się teraz Sąd Rejonowy w Głogowie.
Po dwóch latach od tragedii prokuratura skierowała akt oskarżenia wobec lekarzy, którzy mieli przyczynić się do śmierci dziecka:
Autor: balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24