5,5 kilograma materiałów wybuchowych wystarczyło, by zrównać z ziemią ostatnią część starego silosu we Wrocławiu. Po wielkim huku i widowiskowym upadku, spod kłębów kurzu wyłoniło się gruzowisko.
- Przygotowanie wyglądało tak, jak przy poprzednich etapach. Do wcześniej odwierconych otworów załadowaliśmy ładunki wybuchowe i zapalniki. Wszystko poszło zgodnie z planem. Można powiedzieć, że jesteśmy z siebie dumni – mówił po akcji Walery Sieklucki z firmy, która wyburzyła silos.
Sobotni wybuch był trzecim etapem zrównania z ziemią starego elewatora przy wrocławskim Młynie Sułkowice.
Runął w siedem sekund
- Budynek został pociąty na trzy cześci ze względów bezpieczeństwa i by nie używać dużej ilości materiałów wybuchowych. Dzisiejszy wybuch pokazał, że pod względem technologicznym było to słuszne, bo część budynku lekko naruszyła ogrodzenie młyna - przyznaje Paweł Ciach, przedstawiciel inwestora.
Pierwsza część silosu runęła 27 marca, a druga w ubiegłym tygodniu. Przy ostatniej ekspozji wystarczyło 5,5 kilograma materiałów wybuchowych i 53 zapalniki, by w ciągu siedmiu sekund budynek runął na ziemię.
- Odłamki rozleciały się w bardzo niewielkiej odległości, ale stres był. Zawsze jest przy takich akcjach, nawet u osób z bardzo dużym doświadczeniem - dodał Sieklucki.
Wystawy zamiast zboża
Silos przy Młynie Sułkowice jeszcze pięć lat temu służył do magazynowania zboża. Na placu, który pozostał po wyburzonym elewatorze, działać ma zaplecze Centrum Wystawienniczego. Nie będzie to jednak koniec targowiska, które w każdą niedzielę funkcjonuje wokół zabytkowych budynków.
– Kupcy, którzy teraz tu handlują nie mają się czego obawiać. Targowisko w tym miejscu pozostanie, ale będzie nieco mniejsze – mówi Ciach.
Autor: ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M.Siemaszko