Cel: obalić "przeterminowanych" islamistów. Wśród chętnych prawnuk Mahdiego

Chartum w Sudanie
Chartum w Sudanie
Źródło: Google Earth

Trwają od grudnia i nie widać ich końca. Jaki jest powód protestów w Sudanie? Czy mogą zakończyć się obaleniem prezydenta Omara Baszira? Na pytania tvn24.pl odpowiada Jędrzej Czerep, analityk programu Bliski Wschód i Afryka w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

CZYTAJ O NAJNOWSZYCH PROTESTACH W SUDANIE

Jaki jest powód protestów w Sudanie? Czy jest w nich coś wyjątkowego?

Protesty zaczęły się w grudniu 2018 roku jako reakcja na rosnące ceny i koszty życia, jednak szybko przerodziły się w uliczne powstanie antyrządowe, żądające odejścia prezydenta Omara al-Baszira. Uliczne, pokojowe akcje koordynują "związki profesjonalistów", czyli stowarzyszenia osób wykonujących wolne zawody (m.in. lekarzy, nauczycieli), wykładowcy Uniwersytetu w Chartumie i nieformalne młodzieżowe stowarzyszenia aktywne w internecie. Wpisuje się to w długą sudańską tradycję – podobne uliczne rewolucje zmusiły do odejścia wojskowych dyktatorów w 1964 i 1985 roku. Jednak wówczas armia, mająca bardziej "narodowy" charakter niż arabska elita władzy, łatwo porzucała przywódców i stawała po stronie protestujących. Dziś nie widać takiej woli u wojskowych, co jednak nie podkopało nastrojów – po ponad dwóch miesiącach protesty nie słabną, angażują coraz to nowe środowiska i miasta.

Wyjątkowa jest solidarność różnych grup społecznych. Tradycyjnie miejskiej klasie średniej z centrum kraju odpowiadał ekskluzywny charakter rządów w Chartumie, narzucających arabsko-muzułmańską tożsamość "afrykańskim" peryferiom, np. w Darfurze. Kiedy dziś władze próbowały oskarżyć Darfurczyków o spisek i podsycić rozłamy w opozycji, ulica odpowiedziała hasłem "wszyscy jesteśmy Darfurczykami". To sygnał głębokiej zmiany, jaka zachodzi w społeczeństwie, której nie dostrzega lub nie rozumie obecna władza. W odczuciu wielu Sudańczyków wyczerpał się model państwa nieakceptującego własnej różnorodności kulturowej i podporządkowanego religii, np. przez "stróżów moralności" kontrolujących stroje.

O ile więc rewolucje Arabskiej Wiosny w Egipcie i Tunezji wynosiły do władzy islamistów powiązanych z Bractwem Muzułmańskim, bo byli jedyną alternatywą, tutaj rzecz się ma inaczej. Celem jest obalenie mocno "przeterminowanych" islamistów (także o korzeniach w Bractwie), którzy rządzą od 30 lat. Przeciw nim staje jedno z najbardziej "obywatelskich" społeczeństw Afryki.

Baszir rządził Sudanem od 30 lat
Baszir rządził Sudanem od 30 lat

Jak mocna jest pozycja prezydenta Omara Baszira? Czy protesty mogą mu zaszkodzić? Czy jest ktoś z partii rządzącej, kto mógłby go zastąpić?

Przez 30 lat rządów Baszir przeorganizował siły zbrojne i służby specjalne na tyle, że przez ponad dwa miesiące protestów nie doszło w nich do poważniejszego wyłomu. Choć pojedyncze krytyczne głosy dały się słyszeć "z wewnątrz" reżimu, np. od byłego już premiera, bliskich władzy duchownych czy z szeregów Sił Szybkiego Reagowania, plemiennej milicji prowadzącej w imieniu rządu wojny ze zbuntowanymi peryferiami i strzegącej granic. Uczestnicy protestów bali się, że władze użyją tej bezwzględnej formacji przeciw nim.

Sam lider wahał się – np. obiecywał demokratyczne reformy, wypuszczał zatrzymanych, sygnalizował, że mógłby odejść na rzecz innego wojskowego. Trwało to do 22 lutego, kiedy ogłosił stan wyjątkowy, zakazał wszelkich protestów i krytyki oraz wymienił gubernatorów poszczególnych prowincji na generałów. Jego "ławka rezerwowych" jest jednak krótka – najbliższymi zaufanymi są ci oficerowie, którzy wynieśli go (i Bractwo Muzułmańskie) do władzy przez zamach stanu w 1989 roku, a dziś są na czołowych pozycjach w armii lub służbach. Nikt z nich nie zostałby jednak zaakceptowany przez ulicę.

Historycznie wygranym sudańskich rewolucji zawsze była religijna partia Umma, której liderem jest prawnuk Mahdiego, samozwańczego muzułmańskiego "mesjasza" opisanego we "W pustyni i w puszczy". Sędziwy już Sadiq al-Mahdi wrócił niedawno z emigracji i chciałby jeszcze raz odegrać główną rolę. Może się jednak rozczarować – o ile Baszir odejdzie, siły prowadzące protesty będą chciały zachować wpływ na nowe władze, a niekoniecznie oddać ją tym samym partiom, których niekompetencja zawsze po kilku latach torowała drogę do władzy wojskowym.

Jaka jest pozycja Sudanu w regionie? Jaki jest stosunek najważniejszych regionalnych graczy do samego Baszira?

Choć na Zachodzie Baszir uchodzi za pariasa, jest np. poszukiwany listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego i nie może podróżować do Europy, to w regionie ma mocną pozycję. Przewodzi inicjatywom pokojowym na rzecz sąsiadów: Sudanu Południowego, Republiki Środkowoafrykańskiej, ostatnio też Libii. Wyciszył spór terytorialny z Egiptem, który zawsze uważał Sudan za własne podwórko – dziś ten kraj wspiera Baszira. Dogadał się z Etiopią, która buduje nad samą granicą sudańską wielką tamę na Nilu Błękitnym – będą wspólnie korzystać z produkowanej tam energii. Żeby zyskać przychylność i pieniądze Saudyjczyków wysłał żołnierzy i najemników jako "mięso armatnie" na wojnę do Jemenu.

Jednocześnie jednak zdystansował się od sporu państw Zatoki z Katarem, przez co utrzymał dostęp do katarskich pieniędzy. Przyciągnął inwestycje z Turcji. Był w grudniu pierwszym od czasu wybuchu wojny w Syrii przywódcą, który pojechał do Damaszku i spotkał się z Baszarem al-Assadem, co było ukłonem wobec Iranu i Rosji. Ta ostatnia rok temu przysłała do Sudanu "prywatną" armię, tzw. Wagnerowców, doświadczonych na Ukrainie i w Syrii. Spekuluje się, że mógłby w krytycznej chwili poprosić ich o pomoc.

Czy możliwa i pożądana jest międzynarodowa presja na reżim Baszira i czy ma ona szanse powodzenia?

O wyniku tej konfrontacji zdecydują sami Sudańczycy. Presja z zewnątrz ma niewielki wpływ. Dla Unii Europejskiej to ważny partner blokujący nielegalne migracje, któremu w związku z tym wszystko się wybacza. USA niedawno zdjęły z Sudanu sankcje ekonomiczne. Jednak podobnie jak w przypadku Iranu nie przyniosło to oczekiwanej poprawy sytuacji gospodarczej, a frustracja na tym tle przyczyniła się do wybuchu obecnej fali protestów. W ręku Amerykanów pozostał ostatni atut, którym próbują grać: obietnica skreślenia Sudanu z listy państw-sponsorów terroryzmu. Jednak dla Baszira, doświadczonego dyktatora, w tej sytuacji międzynarodowa reputacja jest mało ważna. Londyn próbuje łudzić Sudan perspektywą anulowania zadłużenia zagranicznego, ale to też zgrana karta.

Sam Baszir kończy obecny mandat w 2020 roku. Mógłby wtedy spokojnie przejść na emeryturę. Jego obecny plan to: represjami zatrzymać falę protestów, dotrwać do końca kadencji, w międzyczasie zapewniając komuś zaufanemu sukcesję. O ile więc nie upadnie w ciągu najbliższych tygodni, może to się udać. Ceną będzie brutalizacja konfliktu – pewnie część radykałów uzna, że skoro pokojowe metody protestu nie sprawdziły się, trzeba sięgnąć po broń – i stracona zostanie najlepsza szansa na wykorzystanie pozytywnej energii społecznej.

Autor: Maciej Tomaszewski / Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: