Krzysztof Kolibski naprawił zdewastowany pomnik ofiar holokaustu, a tydzień później ktoś zniszczył jego pracownię. Na jednym z przygotowywanych pomników pojawił się napis "Żydy precz". - Widok jest odrażający - przyznaje właściciel zakładu. Policja w Puławach zatrzymała mężczyznę podejrzanego w tej sprawie i bada między innymi wątek antysemicki. Materiał programu "Polska i Świat" w TVN24.
W sobotę w Wąwolnicy niedaleko Lublina ktoś wjechał koparką w pracownię Krzysztofa Kolibskiego. Sprawca zburzył ściany, zniszczył dwa samochody i sprzęt do obróbki kamienia. To, co zostało po tym zakładzie kamieniarskim, trudno już nazwać budynkiem. To jednak nie wszystko. Na fragmencie przygotowywanego przez artystę pomnika sprawca napisał: "Żydy precz".
- Jak zobaczyłem... trudno było cokolwiek powiedzieć. Niemniej jednak widok jest odrażający - przyznaje właściciel zakładu.
Wcześniej oczyścił nagrobek z antysemickich napisów
Krzysztof Kolibski od ponad roku ściśle współpracuje z fundacją "Zapomniane", która lokalizuje, bada i upamiętnia miejsca zagłady Żydów. Wiele takich miejsc znajduje się w pobliżu Wąwolnicy, gdzie do 1942 roku mieściło się getto.
Jedną z akcji, w którą Fundacja zaangażowała pana Krzysztofa, było postawienie pomnika ofiar Zagłady w Karmanowicach - w miejscu, w którym hitlerowcy rozstrzelali kilkanaście osób. Tydzień temu ktoś zdewastował pomnik, a Krzysztof Kolibski podjął się naprawy szkód. Kilka dni później ktoś zburzył jego zakład.
"To jest tak mała miejscowość, że ludzie będą wiedzieli kto, dlaczego"
- Pan Krzysztof oczyścił na tyle, na ile było to możliwe, ten nagrobek z farby. Nie wiem, czy zasadnym jest łączyć ze sobą te dwa fakty, ale chyba naiwnością byłoby sądzić, że one nie są ze sobą powiązane - twierdzi Agnieszka Nieradko z fundacji "Zapomniane".
Komenda Powiatowa Policji w Puławach poinformowała, że w tej sprawie zatrzymano już podejrzanego o zniszczenie mienia, i że policjanci badają też wątek antysemickiego napisu na kamieniu.
- To się rozejdzie prędzej czy później. To jest tak mała miejscowość, że ludzie będą wiedzieli kto, dlaczego - mówi jeden z mieszkańców. - Tu cały rynek to jest żydowski. Pożydowski. Tu, gdzie stoimy, ten budynek - dodaje inny w rozmowie z reporterem TVN24.
"Mamy do czynienia z paradoksalnym zjawiskiem tak zwanego antysemityzmu bez Żydów"
Rafał Pankowski ze stowarzyszenia Nigdy Więcej przypomina, że "społeczność żydowska odegrała dużą rolę w historii Polski, w kształtowaniu się polskiej tożsamości, polskiej kultury".
- Dziś ta społeczność jest bardzo nieliczna, ale wrogość wobec Żydów utrzymuje się na wysokim poziomie. Więc mamy do czynienia z takim paradoksalnym zjawiskiem tak zwanego antysemityzmu bez Żydów - wskazuje.
Dzień po zburzeniu zakładu w Wąwolnicy, ponad 200 kilometrów dalej - w Białymstoku - grupa osób nazywających się "parafianami" kościoła Świętego Rocha przeszkadzała w koncercie organowym, który był organizowany w ramach Festiwalu Kultury Żydowskiej.
"Podejrzanej proweniencji talmudyczne diabły"
Ci, którzy próbowali zakrzyczeć muzykę, kilka dni wcześniej wysłali list do arcybiskupa Tadeusza Wojdy. W żądaniu zakazania żydowskiego koncertu w kościele pisali: "Kościół nasz jest Domem Bożym, a nie salą koncertową dla podejrzanej proweniencji talmudycznych diabłów". Ich protest skończył się pouczeniem przez policję.
- Zagraliśmy koncert do końca. Były gromkie brawa od osób, które wytrzymały, bo to - niestety - w pewnych momentach była wielka kakofonia. Oczywiście przeżyliśmy to bardzo. Natomiast tak sarkastycznie mówimy, że to był występ z chórem - przyznaje organista Marek Kulikowski.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24