Gerald Birgfellner zeznał w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tysięcy złotych w gotówce, w kopercie, przeznaczonych dla księdza z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna - ujawniła w piątek "Gazeta Wyborcza". W poniedziałek dziennik opublikował kopię wydruku potwierdzającego wypłatę tej kwoty. Jak podkreślił w TVN24 współautor artykułu Wojciech Czuchnowski, "w tym tygodniu prokuratura powinna podjąć decyzję, czy wszczyna śledztwo, czy też go nie wszczyna".
"Gazeta Wyborcza" przytoczyła w piątek zeznania Geralda Birgfellnera złożone w prokuraturze w poniedziałek 11 lutego. Dziennik podkreślił, że biznesmen wypowiadał cytowane w publikacji słowa pod groźbą odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.
Gerald Birgfellner zeznał w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia koperty z 50 tysiącami złotych w gotówce, przeznaczonymi dla księdza Rafała Sawicza z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna. Chodziło o sprawę budowy drapacza chmur w Warszawie - pisała w piątek "Wyborcza".
"Takie zdarzenie nie miało miejsca"
Po piątkowej publikacji "GW" głos zabrała rzeczniczka PiS Beata Mazurek. W komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych przekonywała, że opublikowane zeznania Birgfellnera "to oczywista nieprawda".
"Takie zdarzenie nie miało miejsca. Ksiądz Sawicz podpisał uchwałę rady nie stawiając jakichkolwiek warunków, tym bardziej finansowych. Nie zabiegał też o jakiekolwiek wsparcie finansowe dla siebie, tak przed, jak i po podpisaniu uchwały" - napisała.
Szanowni Państwo, dzisiejszą publikacją @gazeta_wyborcza także zajmują się prawnicy. Szczegóły poniżej. pic.twitter.com/1PUeKnlkxQ— Beata Mazurek (@beatamk) 15 lutego 2019
50 tysięcy złotych wypłacone w banku
W poniedziałek "Wyborcza" opublikowała kopię wydruku, który potwierdza wypłatę przez Birgfellnera 50 tysięcy złotych. Według tego dokumentu, pieniądze zostały wypłacone z warszawskiego oddziału banku Pekao SA przy ulicy Towarowej 25, około dwa kilometry od siedziby PiS przy Nowogrodzkiej.
Dokument datowany jest na 7 lutego 2018 roku i to właśnie wtedy - jak zeznał w prokuraturze - Birgfellner miał wręczyć kopertę "dla księdza" - pisze "Wyborcza".
Spór z prokurator prowadzącą sprawę
"Wyborcza" dowiedziała się też, że zeznania na temat koperty stały się przedmiotem sporu między Birgfellnerem i jego prawnikami a prokurator Renatą Śpiewak, która prowadzi sprawę.
"Najpierw prokuratura okręgowa zmieniła tłumaczkę. Potem usiłowano nakłonić Austriaka, by odwołał twierdzenie, że to Kaczyński polecił mu dać pieniądze dla księdza. Birgfellner odmówił podpisania takiej korekty protokołu" - czytamy w poniedziałkowej "GW".
Austriak miał też w trakcie przesłuchania podać nazwisko osoby, która przyjęła od niego kopertę z pieniędzmi.
Jak pisze "GW", dopytywany o dowody Austriak odparł, że ma świadka. Poinformował, że 7 lutego, kiedy miał wręczać kopertę, w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej był razem z żoną - Karoliną Tomaszewską.
Czuchnowski: doszło do sporej awantury dotyczącej pierwszych zeznań
Wojciech Czuchnowski, współautor artykułu "Gazety Wyborczej", w poniedziałek był gościem TVN24. Jak mówił, z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że "doszło do sporej awantury dotyczącej pierwszych zeznań".
- W tych pierwszych zeznaniach, których fragment ujawniliśmy, Birgfellner powiedział, że za podpis księdza, który był w radzie fundacji imienia Lecha Kaczyńskiego, miał wręczyć 50 tysięcy złotych w gotówce dla tego księdza. Co najważniejsze, do wręczenia tych pieniędzy namawiał go sam Jarosław Kaczyński - podkreślał dziennikarz "GW".
- Z naszych informacji wynika, że podczas tego drugiego przesłuchania to zeznanie było tematem sporu, ponieważ zmieniono tłumaczkę i próbowano namówić Austriaka do korekty. Nie chodzi tyle o zmianę zeznań, co próbowano mu zasugerować, że gdzieś coś źle poszło w tłumaczeniu, że doszło do jakiegoś przeinterpretowania, do jakiegoś skrótu myślowego - wyjaśniał Czuchnowski.
Czuchnowski: chodziło o to, żeby zniknęło nazwisko Jarosława Kaczyńskiego
Według informacji dziennikarza "prokuratura chciała za wszelką cenę wyłączyć z tej sprawy Jarosława Kaczyńskiego". - To znaczy, nikt nie podważa tego, że doszło do przekazania takich pieniędzy, że Austriak pobrał 50 tysięcy złotych w gotówce, pojechał z nimi na Nowogrodzką, wydrukowaliśmy dzisiaj dowód zapłaty tych pieniędzy 7 lutego 2018 roku - wskazywał.
- Chodziło tylko o to, żeby zniknęło nazwisko Jarosława Kaczyńskiego jako tego, kto namawiał i jako tego, kto tę kopertę z pieniędzmi trzymał - mówił.
Jednak, jak dodał Czuchnowski, "Birgfellner nie chciał zgodzić się na taką korektę tego zeznania". - Utrzymywał, że to jego pierwsze zeznanie odpowiada prawdzie i nie doszło tam do żadnego przekłamania - stwierdził publicysta.
Jak mówił, w środę podczas drugiego przesłuchania "nastąpiła defensywa, nastąpiło skupienie się na tym jednym fragmencie, wypytywanie, czy Birgfellner ma jeszcze jakieś inne dowody w postaci nagrań".
"Najtrudniejsza decyzja, przed którą stoi prokuratura"
- Tutaj padła taka bardzo dziwna odpowiedź, że on nie wie, że on nie pamięta. On się tłumaczy, że był zestresowany, że to była dla niego niecodzienna sytuacja, że nie wie, ile razy nagrywał. Mi się wydaje, że to jest pewna strategia, pewna gra z jego strony. On chce tutaj utrzymać prokuraturę i tych, których oskarża o oszustwo, w takiej niepewności - stwierdził współautor artykułu.
- Dla mnie to, co ważne podczas tego przesłuchania, to jest to, że nie wyznaczono kolejnego terminu przesłuchania Austriaka - wskazał Czuchnowski. - Przecież ono nie zostało skończone - dodał. - Tymczasem ten tydzień, który mamy przed sobą, to będzie bardzo gorący tydzień dla tej sprawy, ponieważ w tym tygodniu prokuratura powinna podjąć decyzję, czy wszczyna śledztwo, czy też go nie wszczyna, ponieważ mija miesiąc od złożenia zawiadomienia o przestępstwie domniemanego oszustwa, jakiego miał dokonać Jarosław Kaczyński - zauważył.
- I to jest ta najtrudniejsza decyzja, przed którą stoi prokuratura - podsumował gość TVN24.
Historia taśm Kaczyńskiego
"Gazeta Wyborcza" 29 stycznia 2019 roku po raz pierwszy opublikowała stenogram nagrania rozmowy z udziałem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. Tak zwane taśmy Kaczyńskiego dotyczą planów budowy w Warszawie biurowca przez powiązaną ze środowiskiem prezesa PiS spółkę Srebrna. Kaczyński wstrzymał inwestycję ze względu na między innymi nieprzychylność władz stolicy. Srebrna odmówiła zapłaty Austriakowi za wykonaną pracę.
W kolejnych dniach pojawiły się następne taśmy, prokuratura zaczęła przesłuchania osób związanych z nagraniami. Sprawa jest szeroko komentowana przez media i polityków.
ZOBACZ TAKŻE > Kaczyński zabrał głos po publikacji taśm
Autor: ads / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: PAP, Gazeta Wyborcza