Do niedawna sprawowali najważniejsze policyjne funkcje w kraju. Dziś mówią o największej w historii czystce w polskiej policji. Stanowiska stracili prawie wszyscy komendanci wojewódzcy, ich zastępcy i dyrektorzy. Niektórzy z nich w rozmowie z reporterem "Czarno na białym" zdecydowali się opowiedzieć o kulisach tego kadrowego trzęsienia ziemi i jego skutkach dla policji. W "Czarno na białym" również rozmowa z byłym szefem policji Zbigniewem Majem, który odpiera zarzuty.
Inspektor Zbigniew Maj przez dwa miesiące swojego urzędowania wymienił większość komendantów wojewódzkich.
Nadinsp. Jarosław Szymczyk - obecny szef policji - zachował stanowisko w Katowicach. Komendanci z Poznania i Wrocławia zostali w tzw. dyspozycji, choć stanowiska stracili. Reszta "odeszła na emeryturę".
- Mnie zmuszono, żebym napisał raport. Bo jeżeli się mówi, że zaczniemy grzebać przy twoich pieniądzach, nie dostaniesz emerytury takiej, na jaką oczekujesz… No to co, no każdy napisze ten raport - mówi w rozmowie z reporterem "Czarno na białym" jeden ze zwolnionych komendantów wojewódzkich.
- Sprawiało mu to satysfakcję. Pełną satysfakcję z odwoływania ludzi, z upokarzania ludzi. Nieraz władczy, nieraz bardzo nonszalancki ton. Bardzo cyniczne zachowanie osoby, która wszystko może, jest panem życia i śmierci danej osoby - dodaje inny komendant odwołany przez Maja.
"Wiesz, jak jest"
Oprócz komendantów wojewódzkich ze stanowiskami pożegnało się 27 zastępców komendantów wojewódzkich. Poza tym pracę stracili również dyrektor Biura Kontroli Komendy Głównej Policji, dyrektor Biura Łączności i Informacji Komendy Głównej Policji, kierownik Sekcji Wsparcia Wydziału Technicznego, dyrektor Biura Spraw Wewnętrznych, dyrektor Biura Logistyki i dyrektor Głównego Sztabu Policji.
- Rozmowa była krótka: wiesz, jak jest. Oficjalnie mam prawo doboru kadry, ale wiesz, jak jest. Czyli dał mi sugestię: albo się bał powiedzieć, że to jego decyzja, albo sugerował, że to nie jest jego decyzja - mówi pierwszy z rozmówców.
- Na to pytanie zna odpowiedź minister Zieliński, który stworzył klucz do tego, żeby odwoływać całą kadrę kierowniczą polskiej policji. Komendant Maj był narzędziem w rękach ministra odpowiedzialnego za służby mundurowe - uzupełnia drugi były komendant wojewódzki.
W pierwszej od dwóch miesięcy rozmowie insp. Zbigniew Maj odpowiada na zarzuty. Twierdzi, że wymienił kadrę, bo chciał mieć przy sobie zaufanych ludzi.
- Decyzje personalne były tylko i wyłącznie moimi decyzjami. Oczywiście je konsultowałem z Ministrem Spraw Wewnętrznych, bo musiałem mieć akceptację MSWiA, ale ruchy kadrowe, personalne, których ja dokonałem, były moimi ruchami i biorę za nie pełną odpowiedzialność - mówi były szef policji.
- Ja nadzoruję policję i trudno, żebym tego wpływu nie miał. Komendant Maj działał bardzo energicznie, szybko, bardzo sprawny policjant i Komendant Główny, tak że dużo dobrych zmian przeprowadził w KGP - mówi wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński.
Powody zwolnień
Pracę w policji stracili nie tylko ci funkcjonariusze, którzy mieli przeszłość w Milicji Obywatelskiej, ale także ci, którzy jej nie mieli. Wyniki i doświadczenie nie grały tu roli.
- A takich rodem z milicji to było około sześciu, siedmiu - mówi jeden z rozmówców zwolnionych przez Maja.
- Nie przedstawiono mi żadnego zarzutu, ani pół zdania na temat tego, że źle pracuję. jedynym wykładnikiem było to, że pracowałem przed 89. rokiem? To jest chore. To może usuńmy wszystkich polityków, którzy się urodzili przed 89 - ironizuje drugi ex-komendant wojewódzki.
Maj tłumaczy, że działał ekspresowo, bo miał przed sobą trudne zadania (Światowe Dni Młodzieży, szczyt NATO).
- Ja zrobiłem to z uwagi na te zadania w ciągu dwóch miesięcy, bo musiałem mieć pełną gwarancję i profesjonalizm osób, które ze mną pracują - mówi Maj. I dodaje że inni komendanci główni robili to samo, tylko że w dłuższym okresie - dwóch, trzech lat.
Zbigniew Maj zrezygnował ze stanowiska, co związane było z postępowaniami prokuratorskimi, w których pojawiało się jego nazwisko. Na konferencji prasowej wyjaśniał, że "dotknął układów" i został za to zaatakowany.
- Zostałem trochę sam na tym polu walki (…) i to nie jest kwestia tylko i wyłącznie, że tak powiem, jakichś tam spraw, bo myślę, że to zupełnie w innym kierunku ta rozgrywka szła i to prędzej czy później światło dzienne ujrzy - mówi reporterowi TVN24 Maj.
Maj nie wiedział?
- No fajnie, jak ktoś znajomy zostaje komendantem, prawda? - pyta były bliski współpracownik Maja, czynny funkcjonariusz policji.
- Wydaje mi się, że wpuszczony, jeśli używamy takiego określenia, został w konferencję (...) o słynnym Bizancjum. Natomiast wydaje mi się, że na pewno do głowy mu nie przyszło, a już na pewno z nikim na ten temat nie rozmawiał, że to będzie tylko bardzo krótki okres przejściowy - mówi rozmówca, który chce zachować anonimowość. Pytany, czy Maj się nie domyślał, odpowiada: - Absolutnie nie.
Z tym stwierdzeniem nie zgadzają się odwołani funkcjonariusze policji. Mówią, że były szef KGP miał świadomość, że przychodzi wykonać jedynie swoje zadanie - wyczyścić polską policję.
Dziś byli policjanci mówią, jak wyglądała praca w czasie urzędowania Maja. Przyznają, że nikt nie mógł być pewny swojej pozycji. - Paraliż był na pewno w sferze decyzyjnej. Kto ma podejmować decyzje związane z ŚDM, kto ma podejmować decyzje ze szczytem NATO, kto ma podejmować decyzje na temat różnego rodzaju zadań inwestycyjnych - mówi jeden z nich.
"Niczego nie żałuję"
- Zmiany są wskazane, oczywiście jeśli są to zmiany merytoryczne, a nie będące skutkiem polityki - komentuje Piotr Pytlakowski, dziennikarz "Polityki". - Niestety te relacje między światem polityki a policją polską zawsze powodują, że ludzie wychodzą z tego z przetrąconymi kręgosłupami. Sam Maj stał się ofiarą tego wszystkiego i jemu też, można powiedzieć, przetrącono kręgosłup - dodaje.
- Największą krzywdę to zrobił sobie. A policji? To nie on, on był tylko wykonawcą. Jestem tego pewien. Ciekaw jestem, czy jak się goli, to ma otwarte oczy. Myślę, że zamyka - mówi jeden z byłych szefów wojewódzkiej policji.
Zbigniew Maj wyjaśnia, że zwolnieni przez niego funkcjonariusze muszą zrozumieć, że miał prawo dobrać sobie współpracowników. Pytany, czy żałuje, odpowiada: - Nie, ja niczego nie żałuję. Wręcz jestem dumny, że byłem policjantem, że byłem Komendantem Głównym Policji.
Autor: mw//tka / Źródło: tvn24