Nie czytałem jeszcze w szczegółach raportu CBA. Jeśli będzie niekorzystny dla prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia, to być może zadzwonię do prezesa, ale poczekajmy na takie działanie, jak zapoznam się z raportem - powiedział w sobotę premier Mateusz Morawiecki. Chodzi o wątpliwości dotyczące oświadczeń majątkowych szefa NIK Mariana Banasia.
Premier pytany w RMF FM o ocenę Mariana Banasia, byłego ministra finansów i byłego szefa Krajowej Administracji Skarbowej, powiedział, że przyczynił się on bardzo do usprawnienia systemu finansowego.
Od kwietnia Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Banasia, obecnie szefa Najwyższej Izby Kontroli. W połowie października CBA poinformowało, że kontrola została zakończona.
"Jeżeli będzie niekorzystny, to być może zadzwonię"
- Nie czytałem jeszcze w szczegółach tego raportu, który został przygotowany przez CBA i właśnie w ten weekend mam zaplanowane to przeczytać - powiedział szef rządu. - Jak będę miał wyrobiony pogląd w tej kwestii, będę mógł coś więcej powiedzieć - dodał.
- Natomiast mogę powiedzieć, że atak na Krajową Administrację Skarbową ze strony różnych mediów i opozycji jest atakiem niebezpiecznym, ponieważ nie wiem, czy on jest obliczony na to, żeby podciąć morale pracowników, ale chcę zapewnić wszystkich pracowników, że mają moje pełne zaufanie i pełne poparcie - zaznaczył premier.
Podkreślił, że "jest bardzo ważne, żeby ta machina skarbowa działała tak, jak dzisiaj, a nie żeby działała tak jak kilka lat temu, kiedy przez dziurawe sito przepływało kilkadziesiąt miliardów złotych".
Pytany, czy jeśli raport CBA okaże się niekorzystny dla Banasia, to zadzwoni do prezesa i powie "zrób coś z tym", Morawiecki odparł: - Jeżeli będzie niekorzystny, to być może zadzwonię - zgodnie z pana sugestią - ale poczekajmy na to, jak zapoznam się z tym raportem.
"Dużo osób dzwoni do pana Banasia"
- Trudno się pewnie będzie dodzwonić, bo jak wiemy, dużo osób dzwoni do pana Banasia, ale myślę, że jeżeli w tym raporcie jest coś takiego, co przekona pana premiera, żeby podjął decyzję o postawieniu przed Trybunałem Stanu pana prezesa NIK, to my oczywiście tę decyzję poprzemy - skomentowała w rozmowie z TVN24 słowa premiera rzeczniczka Lewicy Anna-Maria Żukowska. - Jakoś ciężko idzie Prawu i Sprawiedliwości, panu premierowi i innym urzędnikom zapoznawanie się z raportem w sprawie pana Banasia - ocenił Piotr Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Powiedział, że ma wrażenie, iż "w przypadku każdego innego obywatela już dawno byłby raport".
"Morawiecki przyznaje, że w ogóle się tą sprawą nie interesował"
Poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński zaznaczył, że prawie 60 dni trwa "niemoc rządu PiS-u" w sprawie prezesa NIK.
Ocenił, że Banaś jest "symbolem dziwnych powiązań polityków PiS-u". - A pan premier Morawiecki dziś otwarcie przyznaje, że jego ta sprawa nie dotyczyła, że on się w ogóle tą sprawą nie interesował, że nie czytał raportu CBA - podkreślił. - To ja się pytam, do czego panu premierowi Morawieckiemu są służby - dodał.
- Rozumiem, że te sprawy są wyjaśniane. Pamiętam wypowiedzi, chociażby ministra koordynatora do spraw służb specjalnych, który wskazywał na pogłębioną lustrację majątkową, który mówił o czynnościach, które były przeprowadzone przez odpowiednie organa państwa, czyli mówił, że ta weryfikacja nie polega tylko na czystej analizie dokumentów, ale były określone czynności prowadzone - powiedział wiceszef Kancelarii Prezydent RP Paweł Mucha.
Hotel na godziny i sprawa oświadczeń majątkowych
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał prezes NIK.
Dziennikarz trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem. Odbył on w obecności reportera rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK przyznał, że rzeczywiście odebrał ten telefon i tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny.
- To nie jest mój żaden dobry znajomy, ja nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem. Ten, którego pokazano w "Superwizjerze", to jest ojciec młodego człowieka, który wynajął mój dom pod działalność hotelarską - przekonywał Banaś w telewizji państwowej.
W ostatnim upublicznionym oświadczeniu majątkowym Banaś zadeklarował, że z wynajmu dwóch mieszkań i 400-metrowej kamienicy w 2018 roku zarobił trochę ponad 65 tysięcy złotych. To oznacza średni miesięczny dochód w wysokości 5475 złotych. To niska kwota, bo za wynajem samej kamienicy w takiej krakowskiej lokalizacji, według lokalnych biur nieruchomości mógłby uzyskać co najmniej trzy razy więcej - około 15 tysięcy złotych miesięcznie.
W rozmowie z państwową telewizją Banaś stwierdził, że "niższa cena [najmu - przyp. red.] wzięła się stąd, że ta kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przedwstępnej i w finale, przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana".
CBA poinformowało 16 października o zakończeniu trwającej od kwietnia kontroli oświadczeń majątkowych Banasia, obejmującej dokumenty złożone w latach 2015-2019, gdy był kolejno wiceministrem i ministrem finansów. Prezes NIK miał siedem dni na zgłoszenie uwag do ustaleń Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dzień później Banaś oświadczył, że 16 października zakończył urlop bezpłatny i przystąpił do wykonywania obowiązków w NIK. Pod koniec października pismo z uwagami Banasia do zastrzeżeń CBA po kontroli jego oświadczeń majątkowych trafiło do Biura.
Autor: js//now / Źródło: PAP, TVN24