Żadnej agencji towarzyskiej nie było. Dowiedziałem się później, że to tylko były usługi na godziny. Jak się dowiedziałem, takie usługi świadczą również w innych obiektach hotelowych - powiedział prezes NIK Marian Banaś, odnosząc się do reportażu "Superwizjera" TVN, który pokazał między innymi braki w jego oświadczeniu majątkowym oraz to, że w kamienicy, której był właścicielem działał hotel na godziny. Banaś poinformował, że zwróci się do marszałek Sejmu o bezpłatny urlop.
W telewizji państwowej Banaś odniósł się do materiału "Superwizjera" TVN na temat jego majątku i działalności prowadzonej w należącej do niego kamienicy.
- To wielka manipulacja i prowokacja przeciwko mnie i rządowi, któremu miałem zaszczyt służyć - skomentował prezes NIK, który zaznaczył, że nie jest obciążony zarzutami, a "insynuacjami".
Pytania o wynajem kamienicy
Odnosząc się do sprawy kamienicy, Banaś wyjaśnił: - 30 lat temu poznałem pana z AK, zasłużonego, wielkiego patriotę, (..) który był samotny. Zaprzyjaźniliśmy się, w 2007 roku, prawie po 30 latach, w umowie dożywocia przekazał mi starą, rodzinną kamienicę, którą ja wyremontowałem. Stąd się wziął mój majątek w postaci tej kamienicy - tłumaczył.
Z reportażu "Superwizjera" wynika, że w 2016 roku Marian Banaś zadeklarował, że sprzeda kamienicę, ale nigdy do tego nie doszło. Umowa przedwstępna została jednak odnotowana w dokumentach sądowych. Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra.
- Od samego początku, kiedy właściwie już zdecydowałem się pracować w rządzie, zdecydowałem się tę kamienicę sprzedać. Znalazłem z ogłoszenia najemcę, młodego człowieka, który zdecydował się właśnie prowadzić działalność hotelarską i taką umowę z nim podpisałem. I zarazem umowę przedwstępną, że ją kupi - powiedział szef NIK.
- Niestety po dwóch czy trzech latach nie dostał kredytu, wycofał się z tego. Ja tymczasem byłem zajęty całkowicie w Warszawie. (...) Nie miałem czasu, nie jeździłem prawie w ogóle do Krakowa. Rzadko się spotykałem nawet w własną żoną, a w międzyczasie chciałem, aby ta kamienica była sprzedana. I wreszcie mi się udało w ostatnich tygodniach, miesiąc temu. Ta kamienica została sprzedana i sprawa jest zamknięta - oświadczył.
Minister Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego: dwa domy - jeden o powierzchni 200 mkw., drugi - 50 mkw.; trzy mieszkania o powierzchni 76 m.kw., 71 mkw i 40 m.kw.; grunty rolne o powierzchni 7 tys. m.kw; kamienicę o powierzchni 400 m.kw. Kamienicę oraz dwa mniejsze mieszkania wynajmuje, co rocznie przynosi dochód 65 700 zł.
- Ta niższa cena wzięła się stąd, że ta kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przestępnej. W finale później, już przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana - przekonywał w telewizji państwowej Banaś.
Rozmowa z gangsterem
W trakcie pracy nad reportażem dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel odwiedził pensjonat z pokojami na godziny mieszczący się w kamienicy. W recepcji natknął się na znanego krakowskiego przestępcę, jednego z braci K. - Wiesława lub Janusza, ps. Paolo - którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich.
Wspomniany przestępca odbył przy dziennikarzu rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem.
- To nie jest mój żaden dobry znajomy, ja nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem. Ten, którego pokazano w "Superwizjerze" to jest ojciec młodego człowieka, który wynajął mój dom pod działalność hotelarską - odpowiedział Banaś, zapytany o wspomnianego mężczyznę.
- Widywałem go jedynie, jak sprawdzałem stan mojej nieruchomości. Nie mam z nim nic wspólnego, jak również jego braci nie znam. Pokazywanie ich w zestawieniu i w kontekście mojej kamienicy jest absolutnym nadużyciem i bezprawnym działaniem - przekonywał.
- Poznałem go właśnie w tych okolicznościach, kiedy zawarłem z tym młodym człowiekiem umowę i on wtedy tam przychodził czasem ze swoim synem - dodał.
Dopytywany o rozmowę telefoniczną pokazaną w reportażu, Banaś powiedział, że "w momencie, kiedy zawarłem umowę, to dałem temu młodemu człowiekowi mój telefon". - Na wypadek, gdyby była jakaś awaria, coś się działo z tą nieruchomością, żeby miał ze mną kontakt - tłumaczył.
- Być może on do mnie zadzwonił, ale ja rozmowy żadnej nie podjąłem - dodał.
Pokoje na godziny? "Takie usługi świadczą również w innych obiektach hotelowych"
Hotel w kamienicy oferował gościom pokoje na godziny. Tego typu działalność to niszowa część seksbiznesu. Klientami tego typu pokojów są niewierni małżonkowie lub mężczyźni korzystający z usług prostytutek.
Prezes NIK zaprzeczył, że w kamienicy funkcjonowała agencja towarzyska. - Żadnej agencji towarzyskiej nie było. Dowiedziałem się później, że to tylko były usługi na godziny. Jak się dowiedziałem, takie usługi świadczą również w innych obiektach hotelowych - skomentował Banaś.
- Właściwie nie kontrolowałem tej działalności, byłem cały czas zajęty pracą w Warszawie i jak najszybciej chciałem się pozbyć kamienicy - podsumował.
Banaś o kredycie dla syna: chciałem pomóc
W księdze wieczystej znajdują się kolejne informacje dotyczące kamienicy, której właścicielem jest Marian Banaś. W 2016 roku stała się zabezpieczeniem spłaty kredytu bankowego, którego kwota opiewała na ponad 2,5 miliona złotych.
Kredyt został udzielony firmie, której współwłaścicielem jest syn prezesa NIK - Jakub Banaś.
- Kredyt wziął mój syn. Który z ojców, z rodziców nie pomoże synowi czy swojemu dziecku? - pytał.
- Ja chciałem pomóc i dałem mu hipotekę na moją kamienicę, ale to była hipoteka rzeczowa, nie zobowiązanie pieniężne. On regularnie spłacał kredyt, więc ja nie miałem obowiązku, żebym akurat to wykazywał w oświadczeniu majątkowym. Zresztą na mój wniosek CBA prowadzi postępowanie kontrolne - oświadczył.
Prezes NIK udaje się na bezpłatny urlop
Prezes NIK Marian Banaś oświadczył, że we wtorek wystąpi z wnioskiem do marszałek Sejmu o bezpłatny urlop do czasu "dogłębnego" wyjaśnienia sprawy przez CBA w celu "pełnej jasności i transparentności".
Centralne Biuro Antykorupcyjne od kwietnia kontroluje oświadczenia majątkowe obecnego prezesa NIK Mariana Banasia, a kontrola ma się zakończyć w drugiej połowie października.
Banaś powiedział, że kontrola może potrwać jeszcze kilka tygodni. Podkreślił, że jest spokojny o jej wyniki. - Dokonałem tam pewnych korekt - powiedział. Podkreślił, że będzie bronić swojego dobrego imienia, dlatego skieruje sprawę do sądu.
- Nie pozwolę sobie na to, żeby szargano mój autorytet, bo to przecież była akcja wymierzona nie tyle przeciw mnie, co przeciw rządowi i Zjednoczonej Prawicy, bo to akurat teraz gorący okres wyborczy, żeby po prostu poprzez kompromitację człowieka związanego z rządem Prawa i Sprawiedliwości, bo takim byłem, członkiem rządu, pokazać że właśnie tu są jakieś nieprawidłowości. A to zupełna nieprawda - oświadczył prezes NIK.
Autor: akw//kg / Źródło: TVP, tvn24