Podczas towarzyskiej imprezy, w trakcie szkolenia, wypadł przez okno dowódca oddziału antyterrorystycznego lubuskiej policji. Mężczyzna zmarł. Minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński już zdecydował o pierwszych dymisjach - odwołał szefa lubuskiej policji i jego zastępcę.
Do tragedii doszło w czwartek nad ranem. W ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowym MSWiA w Świnoujściu miała miejsce narada kierownictwa policji województwa lubuskiego.
- Szef pododdziału antyterrorystycznego wypadł z pierwszego piętra. Spadł na głowę. Trwała wtedy impreza, której towarzyszył alkohol - mówią nam dwa policyjne źródła, zastrzegając anonimowość.
Gdy zwróciliśmy się z oficjalnymi pytaniami do policji, odmówiono nam odpowiedzi.
Bardziej precyzyjne informacje o zdarzeniu uzyskaliśmy w zachodniopomorskim pogotowiu ratunkowym. Telefon z wezwaniem pomocy zadzwonił o godzinie 1.52.
- Mężczyzna nie dawał oznak życia, jednak załoga podjęła akcję przywrócenia oddechu. Później przejął ją lekarz z drugiej karetki. Wysiłki nie przyniosły skutku i mężczyzna zmarł na miejscu - mówi tvn24.pl rzecznik prasowy pogotowia Maria Flisznik.
Fala dymisji
Resort spraw wewnętrznych w oficjalnym komunikacie poinformował: "W związku ze śmiertelnym wypadkiem funkcjonariusza po odprawie kadry Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim, minister Joachim Brudziński podjął decyzję o odwołaniu ze stanowiska lubuskiego komendanta wojewódzkiego Policji inspektora Jarosława Janiaka oraz jego zastępcy podinspektora Piotra Fabijańskiego".
Jarosław Janiak został komendantem wojewódzkim lubuskiej policji w 2016 roku, gdy MSWiA kierował Mariusz Błaszczak. Piotrowi Fabijańskiemu powierzono obowiązki zastępcy komendanta wojewódzkiego w 2018 roku.
Jak dowiedział się portal tvn24.pl, minister Brudziński oraz Komendant Główny Policji podjęli decyzję, że odwołani ze swoich stanowisk zostaną wszyscy uczestnicy szkolenia, którzy w czwartek rano nie stawili się na badanie alkomatem. Według naszych informacji było ono wyznaczone na godzinę 9, a niektórzy z oficerów policji pojawili się nawet kilka godzin później.
11 funkcjonariuszy traci swoje stanowiska. To naczelnicy, komendanci powiatowi i ich zastępcy. Słowem ci, którzy nie podporządkowali się poleceniu rozmówca MSW nieoficjalnie
- 11 funkcjonariuszy traci swoje stanowiska. To naczelnicy, komendanci powiatowi i ich zastępcy. Słowem ci, którzy nie podporządkowali się poleceniu - mówi nasz rozmówca z resortu spraw wewnętrznych.
Obecni szefowie
Według naszych nieoficjalnych informacji zarówno na naradzie, jak i na imprezie były obecne osoby ze ścisłego kierownictwa lubuskiej policji. Dlatego minister zdecydował, że na miejsce zdarzenia pojadą inspektorzy z nowej służby Biura Nadzoru Wewnętrznego, która ma zbadać wszelkie okoliczności tragedii.
Swoje śledztwo wszczęła już również Prokuratura Okręgowa w Szczecinie.
- Prokurator prowadzi działania na miejscu tragedii, od porannych godzin. Trwa bardzo szczegółowe gromadzenie materiału dowodowego, by wyjaśnić wszelkie okoliczności, które towarzyszyły temu zdarzeniu - wyjaśnia rzeczniczka tej prokuratury Joanna Biranowska-Sochalska.
"Musimy cierpliwie czekać na ustalenia prokuratury"
- To jest dla nas nieszczęśliwe zdarzenie, w wyniku którego dobry funkcjonariusz zmarł. Podjęliśmy decyzję, żeby otoczyć opieką psychologiczną żonę i najbliższą rodzinę - poinformował w czwartek po południu Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
Jak powiedział, zmarły był policjantem od prawie 23 lat. - Był bardzo doświadczony i brał udział w wielu groźnych akcjach - podkreślił.
Jesteśmy zobowiązani, żeby w takim przypadku przeprowadzić czynności wyjaśniające. Musimy odebrać oświadczenia od funkcjonariuszy, którzy tam byli i przedstawią wersję, jak to mogło wyglądać, czy był odpowiedni nadzór, czy były jakieś nieprawidłowości Mariusz Ciarka, rzecznik KGP
- Musimy cierpliwie czekać na ustalenia prokuratury. Myślę, że kluczowa będzie sekcja zwłok. Ona zapewne odpowie, co było przyczyną śmierci - zaznaczył Ciarka.
Zapowiedział, że policja "zbada okoliczności niezależnie od prokuratury". - Jesteśmy zobowiązani, żeby w takim przypadku przeprowadzić czynności wyjaśniające. Musimy odebrać oświadczenia od funkcjonariuszy, którzy tam byli i przedstawią wersję, jak to mogło wyglądać, czy był odpowiedni nadzór, czy były jakieś nieprawidłowości - dodał rzecznik.
- Mimo że zdarzenie miało miejsce w czasie wolnym od służby, w ocenie Komendanta Głównego Policji komendant lubuskiej policji i jeden z jego zastępców, którzy byli na miejscu, nie sprawowali w sposób dostateczny nadzoru nad swoimi podwładnymi - mówił Ciarka.
Autor: Robert Zieliński r.zielinski@tvn.pl / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24