Kolejna uratowana osoba. Polscy ratownicy wyciągnęli kobietę spod gruzów

08 1140 lukasik live-0006
Uratowana dziesiąta osoba spod gruzów
Źródło: TVN24
Korespondent TVN24 Paweł Łukasik relacjonuje w środę akcję ratunkową po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi w Turcji. Polska ekipa ratunkowa zakończyła pomyślnie kolejną akcję ratunkową - strażakom udało się wydostać spod gruzów kobietę. To już kolejna, dziesiąta żywa osoba wyciągnięta przez polskich strażaków.

W środę polscy ratownicy kontynuują akcję ratunkową w miejscowości Besni w Turcji, gdzie w poniedziałek doszło do tragicznego w skutkach trzęsienia ziemi. Grupa HUSAR wydobyła spod gruzów kolejną - dziesiątą już - żywą osobę.

Strażacy nawiązali kontakt z kobietą i wykonywali do niej dostęp. Początkowo szacowali, że uwolnią ją w ciągu dwóch godzin, ale ostatecznie udało się dotrzeć do niej znacznie szybciej.

Odnaleziona kobieta pozostawała w kontakcie z ratownikami. W momencie wstrząsów znajdowała się w łóżku, a ciepła pościel zapobiegła wychłodzeniu jej organizmu. Kobieta miała latarkę i możliwość manewrowania.

"Mamy 10. uratowaną osobę - młoda kobieta. Działamy dalej... Brawo" - napisał w środę na Twitterze komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak. Wcześniej, po godz. 7 dowódca grupy HUSAR Poland w Turcji bryg. Grzegorz Borowiec poinformował, że strażacy uratowali 9 ludzi, w tym czteroosobowa rodzinę.

To młoda kobieta

W środę w Turcji reporter TVN24 Paweł Łukasik relacjonuje dla nas akcję ratunkową. Wraz z nim przebywa tam operator Tomasz Burdal.

- 29-latka uratowana przez Polaków, odjechała już stąd w karetce. Nie ma żadnych informacji, żeby jej stan zdrowia budził jakiś szczególny niepokój. Była w kontakcie, nie miała jakichś widocznych obrażeń. Opuściła to miejsce na noszach. [...] Przez ten otwór najprawdopodobniej będzie wchodził piesek, który będzie poszukiwał dalszych śladów. Z informacji od tej kobiety wiadomo, że są lub byli w tym samym mieszkaniu jej rodzice. I pytanie czy żyją - jak ona sama twierdzi, nie było z nimi żadnego kontaktu - mówił Łukasik.

- W środku nie było tak źle, tutaj większość przypadków jest takich, że osoby, które udaje się uratować, okazuje się, że ich wyposażenie domowe ratuje i tym samym przypadku łóżko po prostu ustabilizowało cały strop, no i ona po prostu na nas czekała. Końcówka była dość stresująca, bo myślałem, że jedna z nóg łóżka trzyma cały strop, więc musieliśmy najpierw podeprzeć strop, a potem ona sama wyszła w dobrej chyba jest kondycji, tak mi się wydaje. Łóżko zostało zgniecione razem z nią, ale to łóżko ją zamortyzowało i miała jakieś 20-30 centymetrów. [...] Wola życia wydaje mi się, że jest bardzo duża w człowieku, szczególnie w tak ekstremalnych sytuacjach, więc liczymy na to, że jeszcze te osoby na nas czekają, dlatego cały czas jesteśmy, cały czas pracujemy [...] Dla niej ten czas się dłużył, dla nas to minęło bardzo szybko - opowiadał jeden ze strażaków, który pomagał ocalić kobietę.

Uratowana dziesiąta osoba spod gruzów
Uratowana dziesiąta osoba spod gruzów
Źródło: TVN24

"Przebijanie się przez beton nie jest najprostszym zajęciem"

Wcześniej reporter znajdował się w bazie polskich strażaków, gdzie rozmawiał z brygadierem Grzegorzem Borowcem, który opowiadał o akcji poprzedniej ratunkowej. - Dwanaście godzin ciężkiej pracy po to, by dostać się do tej kobiety, przebicia na ponad pięć metrów, więc naprawdę mnóstwo wysiłku. Przebijanie się przez beton nie jest najprostszym zajęciem, natomiast udało nam się z sukcesem. Ta kobieta żyje, została przekazana pogotowiu, więc bardzo się cieszymy - opowiadał strażak rano.

Nie ustępują w poszukiwaniach

Borowiec dodał, że wykrywanie osób polega przede wszystkim na kontakcie werbalnym. - Jeżeli taka osoba gdzieś nawołuje, jeśli jest słyszalna, to jest jednoznaczne. Natomiast później wchodzą do tego jeszcze psy, geofony, cały sprzęt elektroniczny, który nam pozwala dodatkowo wskazywać miejsca osób, które nie dają werbalnych znaków, że tam są, natomiast mamy potwierdzenie, że mogą cały czas tam być - mówił.

W miejscu, w którym ratownikom udało się wydobyć poszkodowanych, doszło do zawalenia całej konstrukcji budynku. Rozmówca Łukasika nie wykluczył, że wciąż mogą znajdować się tam żywe osoby. Akcja ratunkowa wciąż trwa. - Jeżeli w ciągu niespełna doby znaleźliśmy dziewięć żywych osób, to zakładamy, że będzie ich więcej. Natomiast czas tutaj gra na niekorzyść i musimy się bardzo spieszyć, żeby jak najwięcej takich osób znaleźć. W nocy pracowały wszystkie grupy, mieliśmy 100 procent pewności, że te osoby tam są, mieliśmy z nimi kontakt, zdecydowaliśmy, że trochę elastycznie podejdziemy do naszych działań, bo normalnie byśmy mieli dwa budynki, tutaj zdecydowaliśmy, że idziemy po żywych ludzi, więc działamy na starych budynkach, one były blisko siebie, więc mogliśmy współpracować, dzielić się sprzętem. Natomiast dzisiaj musieliśmy wprowadzić rotację, żeby chłopaki sobie chwilę odpoczęli. To jest jednak ciężka, fizyczna praca w warunkach - no jak widać - tu leży śnieg, tu są góry, mamy w tym momencie -3 stopnie i silny wiatr, więc po dwunastu godzinach ciężkiej, fizycznej pracy przebijania się przez te żelbety, to każdy musi odpocząć - opowiadał.

Bryg. Grzegorz Borowiec
Bryg. Grzegorz Borowiec
Źródło: TVN24

"Pełni optymizmu zaczynamy kolejny dzień"

Kolejne grupy ratowników wciąż wyjeżdżają sprawdzać następne gruzowiska. Istnieje nadzieja, że pod nimi wciąż znajdują się żywi ludzie. - Na razie skupiamy się na okolicy tego miasta. Tutaj jest zwalonych tych budynków ponad 30, więc dopóki nie skończymy tutaj, no to będziemy szukać w tych budynkach, które dają jeszcze nadzieję, na to, żeby gdzieś kogoś zidentyfikować, będziemy jeden po drugim sprawdzać. Natomiast później to zależy od władz lokalnych - gdzie nas przypiszą, tam pojedziemy - zadeklarował przywódca grupy HUSAR Poland.

W regionie, w którym działają Polacy, na razie nie ma innych międzynarodowych grup pomocowych. - Desperacja, rozpacz, ludzie, którzy płakali nam przed autobusem. Zdecydowaliśmy się, zgodnie z gubernatorem tej prowincji, na to, że zostaniemy tutaj w tym miejscu i będziemy szukać. No, jak widać to była dobra decyzja - powiedział ratownik.

Borowiec opowiedział także o warunkach, w jakich obecnie przebywają. Ich baza znajduje się na stadionie, strażacy mają porozbijane namioty, w których mogą odpocząć. - Normalnie by to wyglądało troszkę inaczej, ze względu na to, że jest bardzo zimno, musieliśmy te namioty osobiste, zastąpić dużymi namiotami ogrzewanymi, gdzie mamy ogrzewnice w każdym z namiotów, mamy zakwaterowanych ludzi, którzy muszą gdzieś po prostu spać w tych warunkach, żeby się nam nie wykończyli jak najszybciej - opowiadał Borowiec. Jak dodał, mają też miejsca, w którym mogą napić się kawy, zjeść i umyć się, więc "są zabezpieczeni socjalnie i jakieś warunki bytowe są zapewnione".

Strażak wspomniał także, że dziewięć uratowanych osób to na razie rekord z ich wszystkich wyjazdów. - Mamy nadzieję, że będą kolejne. Więc pełni optymizmu zaczynamy kolejny dzień - stwierdził.

Paweł Łukasik i bryg. Grzegorz Borowiec
Paweł Łukasik i bryg. Grzegorz Borowiec
Źródło: TVN24

Borowiec wspomniał, że największe przeszkody, jakie napotykają, to problemy z dostępnością paliwa. - Stacje są pozamykane, nie działają dystrybutory, więc bardzo ciężko jest je pozyskać. My dostaliśmy dość spory zapas paliwa od miasta [...], sami też zapewniliśmy sobie dodatkowy zapas. Tego paliwa idzie tutaj multum, przez to, że mamy nagrzewnice, musimy wyprodukować sobie energię, bo w całym mieście nie ma prądu. Nie ma wody bieżącej, więc wszystko to musimy sobie tutaj zapewnić sami. No i na to tego paliwa idzie niestety całe mnóstwo - powiedział.

Koordynacja działań ratowniczych odbywa się na miejscu. Zgromadzony jest specjalny sztab, który decyduje nad akcją. - Tu trzeba być na miejscu, trzeba rozmawiać z tymi ludźmi, trzeba podejmować decyzję, rozmawiać z przedstawicielami miasta, czasami policji, różne tematy trzeba poruszać. Jesteśmy podzieleni już tak naprawdę, to wynika z naszych przyjętych zasad, w jaki sposób jesteśmy zorganizowani - powiedział. - Staramy się wykorzystać wszystko co możemy, multifunkcjonalnie, żeby nie brać niepotrzebnego sprzętu, żeby być jak najszybciej, żeby jeżeli jest taka potrzeba, to jak najszybciej wejść do działań i pracować jak najdłużej się da, bez obciążeń dla kraju, który nas przyjmuje - podsumował Borowiec.

Paweł Łukasik i bryg. Grzegorz Borowiec
Paweł Łukasik i bryg. Grzegorz Borowiec
Źródło: TVN24

"Myślę, że stanęliśmy na wysokości zadania"

Korespondent TVN24 był na miejscu we wtorek wieczorem. W trakcie całej relacji prowadzonej przez Pawła Łukasika z gruzów zawalonego budynku wyciągnięto cztery żywe osoby. - To jest zasługa wszystkich ratowników Państwowej Straży Pożarnej, specjalistycznych grup poszukiwawczo-ratowniczych, które tu przyleciały z Polski. Zadanie wykonane. Myślę, że stanęliśmy na wysokości zadania - powiedział we wtorek jeden ze strażaków, z którymi miał okazję rozmawiać nasz korespondent.

TVN24 Clean_20230207231115(9088)_aac
Turcy dziękują Polakom za pomoc w akcji ratunkowej
Źródło: TVN24
TVN24 Clean_20230207232418(7104)_aac
"Stanowimy jeden zespół"
Źródło: TVN24

Tragiczny bilans wciąż rośnie

Liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które nawiedziło w poniedziałek południowo-wschodnią Turcję i północno-zachodnią Syrię przekroczyła 9,4 tysiąca. Łącznie jest ponad 40 tysięcy rannych. To jedno z najtragiczniejszych trzęsień w ciągu ostatnich lat. Epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8, które w poniedziałek nad ranem uderzyło w region, znajdowało się w tureckiej prowincji Kahramanmaras. Niecałe 12 godzin później, kilkadziesiąt kilometrów na północ, miało miejsce drugie trzęsienie o magnitudzie 7,7. Trzęsieniom towarzyszyła seria ponad 100 wstrząsów wtórnych.

Zdaniem AFP oczekuje się, że w Syrii liczba ofiar "znacznie wzrośnie, ponieważ setki ludzi pozostają uwięzione pod gruzami" na obszarach rebeliantów, jak informują Białe Hełmy (wolontariusze obrony cywilnej). Dotychczas jedną czwartą zgonów stwierdzono w Aleppo, gdzie zawaliło się około 50 budynków.

W Syrii i Turcji trwają gorączkowe wysiłki, mające na celu ratowanie setek ludzi, uwięzionych pod gruzami po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi. Akcję ratowniczą utrudnia niska temperatura, co powoduje, że szanse na przeżycie zasypanych maleją - zauważa Sky News.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: