Trzęsienie ziemi w Kalifornii. "Czułem się jak na tratwie na środku morza"

Silne trzęsienie ziemi wystąpiło na słabo zaludnionym północnym wybrzeżu Kalifornii w strefie uskoku Mendocino, gdzie stykają się trzy płyty tektoniczne. Miało magnitudę 7. Jak podaje amerykańska agencja geologiczna United States Geological Survey, hipocentrum wystąpiło na głębokości 10 kilometrów. Po głównym wstrząsie zarejestrowano co najmniej 39 wstrząsów wtórnych o minimalnej magnitudzie 2,5.

Trzęsienie było odczuwalne między innymi w San Francisco i jego okolicach. Na ten moment nie ma informacji o ofiarach, rannych i poważnych zniszczeniach infrastruktury. Około pięciu milionów osób, między innymi w Kalifornii i Oregonie, zostało objętych ostrzeżeniami przed potencjalnym wystąpieniem tsunami - podała agencja National Tsunami Warning Center. Alarmy odwołano kilka godzin po głównym wstrząsie.

Według USGS wstrząsy mogło odczuć nawet 150 tysięcy osób. Dla wielu z nich liczące kilkadziesiąt sekund trzęsienie trwało "wystarczająco długo".

- Moje mieszkanie się kołysało. To było przerażające. Czułem się jak na tratwie na środku morza - mówi jeden z mieszkańców.

W wyniku trzęsienia ziemi około 19 tysięcy gospodarstw domowych w hrabstwie Humboldt zostało pozbawionych dostaw prądu. Zdaniem amerykańskich służb w najbliższym czasie mogą zdarzyć się kolejne wstrząsy. Prawdopodobieństwo wystąpienia tych o magnitudzie 3 oceniane jest na 99 procent.

Jak opisuje CNN, trzęsienia ziemi rzadko osiągają magnitudę 7. W ciągu całego roku na świecie rejestruje się około 15 takich zjawisk. "Zazwyczaj występują one daleko od lądu. To natomiast zarejestrowano przy brzegu" - zaznacza amerykańska stacja. Czwartkowe trzęsienie ziemi na północnym brzegu Kalifornii jest dwunastym najsilniejszym wstrząsem zarejestrowanym w tym stanie od 1906 roku.