Wezbrana rzeka porwała samochód na Florydzie po uderzeniu huraganu Debby. Moment zdarzenia zarejestrował policyjny dron, który monitorował okolicę. Dzięki temu funkcjonariusze mogli szybko udać się na miejsce i uratować kierowcę z opresji.
W poniedziałek we Florydę uderzył huragan Debby, który z czasem osłabł do burzy tropikalnej. Żywioł przyczynił się do śmierci co najmniej sześciu osób - pięciu na Florydzie i jednej w stanie Georgia, a także spowodował ogromne szkody na obszarach od zachodniej Florydy po Karolinę Południową.
Według Narodowego Centrum ds. Huraganów (NHC), we wtorek wieczorem burza wędrowała pomiędzy miastami Savannah w Georgii a Charleston w Karolinie Południowej z prędkością 7 kilometrów na godzinę. Powolne tempo przemieszczania się Debby, w połączeniu z obfitymi opadami deszczu, stanowi poważne zagrożenie dla mieszkańców południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych, gdzie spodziewane są katastrofalne powodzie.
"Zawróć, a nie utoniesz"
Do niebezpiecznej sytuacji doszło we wtorek w hrabstwie Manatee na Florydzie. Podczas patrolowania okolicy i oceny szkód za pomocą drona funkcjonariusze zauważyli samochód jadący przez zalaną drogę. W pewnym momencie pojazd się zatrzymał, a woda wciągnęła go w fale przepływającego obok potoku.
Na miejsce natychmiast ruszyli ratownicy. Brnąc w sięgającej po uda wodzie, przedostali się do zalanego pojazdu i pomogli kierowcy go opuścić. Policja z hrabstwa Manatee opublikowała nagranie z akcji w mediach społecznościowych i przypomniała o podstawowej zasadzie podróży po zalanych terenach - "zawróć, a nie utoniesz".
Chociaż Debby oddaliła się na północny wschód od Florydy, w wielu częściach stanu nadal występują podtopienia oraz powodzie. Służby publiczne apelowały o zachowanie ostrożności.
Źródło: Reuters, NHC