Zginęło 145 osób, setki tysięcy potrzebują pomocy. "Cyklon zniszczył wszystko, co mieliśmy"

Cyklon Mocha, który uderzył w wybrzeże Mjanmy, przyczynił się do śmierci co najmniej 145 osób - podały źródła rządowe. Wolontariusze organizacji humanitarnych i mieszkańcy obawiają się, że liczba ofiar jest znacznie wyższa. Żywioł wyrządził poważne szkody - szacuje się, że pomocy może potrzebować 800 tysięcy ludzi.

W niedzielę 14 maja do wybrzeża Zatoki Bengalskiej dotarł cyklon Mocha, niosący ze sobą wiatr osiągający w porywach ponad 200 kilometrów na godzinę. Żywioł uderzył w zachodnią część stanu Arakan w Mjanmie (Birmie), a jego skutki odczuli także mieszkańcy sąsiedniego Bangladeszu. Towarzysząca cyklonowi wichura powalała domy, mosty i słupy telekomunikacyjne. Burza wywołała również falę sztormową, która zalała stolicę stanu, miasto Sittwe.

800 tysięcy ludzi w potrzebie

Jak podała w piątek w oświadczeniu rządząca Mjanmą junta, od niedzieli 14 maja odnaleziono łącznie 145 ciał ofiar cyklonu, w tym 91 w obozach dla przesiedleńców wewnętrznych. Przedstawiciele organizacji charytatywnych i mieszkańcy kraju przekazali agencji Reutera, że liczba zmarłych może wynosić nawet 400, a wielu osób wciąż nie odnaleziono. Ci, którzy przeżyli, borykają się z brakiem żywności i środków medycznych.

Działająca pod egidą ONZ organizacja Światowy Program Żywnościowy (WFP) przekazała w piątek, że po uderzeniu cyklonu w samej Mjanmie pomocy potrzebuje co najmniej 800 tysięcy osób. W stanie Arakan zniszczeniu uległy kluczowe budynki, takie jak szpitale i szkoły, a linie telekomunikacyjne i energetyczne zostały poważnie uszkodzone.

- Nasze zespoły są na miejscu i pracują przez całą dobę, aby zwiększyć skalę pomocy, (...) aby dotrzeć do wszystkich potrzebujących, gdziekolwiek się znajdują - powiedział dyrektor WFP w Mjanmie Stephen Anderson.

"Ludzie muszą spać na drogach"

Niesienie pomocy ofiarom cyklonu jest jednak trudne z uwagi na panujące w regionie konflikty o podłożu etnicznym. ONZ i inne organizacje humanitarne przekazały, że odmówiono im dostępu do pomocy muzułmanom Rohingja z obozów przesiedleńczych w Mjanmie. Wolontariusze oczekują na uzyskanie rządowego pozwolenia na rozmieszczenie swojego personelu i dystrybucję pilnie potrzebnej żywności, wody i środków medycznych.

- Cyklon zniszczył wszystko, co mieliśmy. Nie mamy nic do jedzenia, a ludzie muszą spać na drogach. Ranni nie mają dostępu do opieki medycznej - powiedział w rozmowie z "The Guardian" Bright Islam, aktywista na rzecz praw Rohingja.

Muzułmanie Rohingja są ofiarami religijnych i etnicznych prześladowań ze strony buddyjskich władz Mjanmy. Znaczna ich część zdecydowała się opuścić kraj i uciec do sąsiedniego Bangladeszu, ale tysiące wciąż przebywają w obozach przesiedleńczych na terenie stanu Arakan.

Czytaj także: