Pożar lasu spalił domy w kalifornijskim mieście San Bernardino. Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się na powierzchni 40 hektarów, obejmując swoim zasięgiem jedną z dzielnic. W walkę z żywiołem zaangażowali się mieszkańcy.
Pożar Edgehill Fire wybuchł w poniedziałkowe popołudnie na zalesionych stokach otaczających San Bernardino. Wysoka temperatura i niska wilgotność powietrza sprawiły, że płomienie zaczęły błyskawicznie ogarniać kolejne obszary, aż sięgnęły jednej z dzielnic i zaczęły trawić domy.
"Prawdziwi bohaterowie"
Na miejscu pojawili się strażacy, jednak z uwagi na szybkość przemieszczania się ognia i bliskość zabudowań musieli natychmiast wzywać posiłki. Zanim pomoc dotarła na miejsce, do walki z płomieniami stanęli mieszkańcy dzielnicy. Jak opowiadała kobieta, której dom znalazł się na linii ognia, w utrzymywaniu płomieni z dala od budynku pomagali uzbrojeni w wiadra i węże ogrodowe sąsiedzi.
- Jestem wdzięczna za to, że nasza społeczność się zjednoczyła. Przed przyjazdem straży pożarnej walczyliśmy jak prawdziwi bohaterowie - powiedziała.
Mimo szybkiej reakcji służb i mieszkańców płomienie pochłonęły co najmniej kilka domów. W części miasta ogłoszono nakaz ewakuacji. Jak podała kalifornijska straż pożarna (Cal Fire), do poniedziałkowego wieczora ogień został opanowany w 75 procentach.
Źródło: LA Times
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALLISON DINNER