Ekipy ratunkowe w Indiach próbują dotrzeć do obszarów dotkniętych powodzią na północnym wschodzie kraju, gdzie zaginęło ponad 140 osób. Akcję utrudniają ciągłe ulewne opady deszczu. Kataklizm spowodował śmierć ponad 40 osób.
Rośnie liczba ofiar śmiertelnych powodzi w północno-wschodnich Indiach po wystąpieniu z brzegów jeziora polodowcowego w stanie Sikkim. Regionalne władze poinformowały w sobotę, że zginęły co najmniej 44 osoby. W piątek informowano o 42 zabitych, z czego 20 osób zginęło w stanie Sikkim, a pozostałe zgony odnotowano w sąsiednim stanie Bengal Zachodni.
Akcje ratunkowe i poszukiwania trwają od środy. Uratowano już ponad dwa tysiące mieszkańców i utworzono niemal 30 tymczasowych obozów dla poszkodowanych.
"Czekamy na poprawę pogody"
Zaginionych jest wciąż ponad 140 osób, a akcję poszukiwawczą utrudniają trudne warunki atmosferyczne. W sobotnim komunikacie przekazano, że ekipy ratunkowe mają trudności z dotarciem do zalanych terenów z powodu ulewnych opadów deszczu.
- Czekamy na poprawę pogody, ponieważ tylko wtedy siły powietrzne będą mogły wyruszyć na obszary dotknięte powodzią - powiedział sekretarz stanu Vijay Bhushan Pathak,
Pękła tama, a fala powodziowa zalała miejscowości
Powódź zmyła domy, drogi i kilkanaście mostów. Jej przyczyną były obfite opady deszczu, które przerwały naturalną tamę na jeziorze polodowcowym Lhonak znajdującym się na wysokości ponad 5200 tysięcy metrów nad poziomem morza. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu godzin fala powodziowa przeszła przez okoliczne miasteczka i wsie.
Jak podał Indyjski Departament Meteorologii, w ciągu pierwszych pięciu dni października w stanie Sikkim spadło ponad 100 litrów deszczu na metr kwadratowy, czyli dwa razy więcej niż normalnie. Położony między Nepalem, Bhutanem i Chinami stan ten zamieszkiwany jest przez około 650 tysięcy ludzi.
To najbardziej tragiczna w skutkach katastrofa naturalna w tym regionie od ponad 50 lat.
Źródło: Reuters, tvnmeteo.pl