Trwa walka z pożarami, które trawią greckie wyspy. We wtorek strażacy walczyli z żywiołem m. in. na wyspie Kos, w okresie letnim niezwykle popularnej wśród plażowiczów. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy relacje polskich turystów, którzy byli na urlopie, gdy doszło do pożaru.
Jak poinformowały lokalne media, trzy pożary, które wybuchły w poniedziałek na greckich wyspach nadal były opanowywane we wtorkowy poranek. Na Kos pożar wybuchł wczesnym popołudniem, a płomienie bardzo szybko rozprzestrzeniły się w stronę popularnego kurortu Kardamena.
Około 10 tysięcy turystów i mieszkańców zostało ewakuowanych z tego obszaru i przewiezionych do szkół, stadionów sportowych i hoteli w pobliskich miejscowościach. Strażacy próbowali opanować płomienie, zanim te dotarły do obszarów mieszkalnych. W walce z ogniem pomagały zastępy z Aten i Rodos.
Polscy turyści na Kos
Na Kontakt 24 otrzymaliśmy relację pani Joanny, która przebywa na Kos wraz z rodziną. Jak opowiedziała, ewakuacja hotelu została ogłoszona nagle.
- Kazano nam zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i stawić się przed hotelem. Nie było żadnych więcej informacji, a przed wejściem zebrał się tłum. Wszyscy pchali się do pierwszego autobusu, jednak pozwolono wejść rodzinom z dziećmi - relacjonowała.
Pani Joanna dodała, że wraz z rodziną trafiła do pobliskiej miejscowości bez dalszych informacji. Do turystów nie przyjechał również rezydent, który wcześniej obiecał podczas rozmowy telefonicznej, że już wkrótce wrócą do hotelu.
- Siedzimy, leżymy przed przedszkolem na ziemi, dzieci śpią na placu. Dostaliśmy wodę i pieczywo. Jest tu dużo ludzi, mnóstwo małych dzieci. Obawiamy się upału, gdy wstanie słońce - przekazała.
Podobnymi przeżyciami podzielił się z nami pan Eugeniusz. Jak opowiadał, w nocy służby miały przetransportować turystów z jego hotelu na oddalone o około 15 kilometrów boisko. Tam mieli spędzić całą noc. - Wczoraj około 14 za wzgórzem zauważyliśmy kłęby dymu. Potem otrzymaliśmy alert i informację o możliwej ewakuacji. Około 21 włączyły się syreny alarmowe w hotelu. Powiedzieli, żeby zabrać tylko rzeczy osobiste. Zawieźli nas na boisko, około 15 kilometrów od hotelu. Noc spędziliśmy na trawie. Ludzie leżeli obok siebie jak śledzie. W między czasie udało nam się zdobyć koce. Służby dały nam jedzenie i picie. Nad ranem było już chłodno - opowiadał pan Eugeniusz. - Szacuję, że noc na boisku spędziło około 1000 osób. Podjeżdżali też przedstawiciele biur podróży i rozwozili swoich turystów do innych miejsc noclegowych. Nasze biuro też zapewniało, że ktoś jest na miejscu i nas szuka. Spotkaliśmy innych turystów z tego samego biura, ale mimo licznych telefonów nie udało nam się uzyskać pomocy. W międzyczasie służby rozstawiły około 30-40 namiotów. Żona z wnuczką były w tym namiocie - mówił.
Akcję ewakuacyjną na Kos uwiecznił także pan Mariusz.
Reporterzy 24 uchwycili również płomienie, które w poniedziałek górowały nad grecką wyspą.
Pożary w innych regionach
Według portalu eKathimerini, płomienie na wyspie Chios pojawiły się w pobliżu zabytkowej miejscowości Sidirounda. Do wtorkowego poranka pożar został ograniczony do zalesionej części wyspy, z dala od terenów zamieszkałych przez ludzi. W trakcie prowadzenia działań pięciu strażaków zostało lekko rannych.
Trzeci pożar miał miejsce na Krecie, w Vianos na południowym wybrzeżu Iraklio. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że konieczna była ewakuacja pobliskich wiosek. We wtorek w miejscu tym wciąż płonął ogień, chociaż strażakom udało się zawęzić jego obszar do zaledwie jednego wąwozu.
Źródło: Reuters, eKathimerini, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Joanna/Kontakt 24