Marcowa pogoda w Polsce idzie w skrajności - raz jest 20 stopni Celsjusza, innym razem przymrozek. Eksperci przypominają, że przymrozków można się spodziewać jeszcze nawet w maju, w okolicach tak zwanych zimnych ogrodników i zimnej Zośki. Co taka zmienność aury oznacza dla nas i dla roślin? O tym w materiale "Polski i Świata".
- Ciepło, już powolutku się robi ciepło, już można chodzić z krótkim rękawem - cieszył się w piątek jeden z mieszkańców Krakowa w rozmowie z reporterem TVN24.
Zimny marzec? Niekoniecznie
Dla osób, które do tej pory narzekały na chłodny, mało wiosenny marzec, zaskoczeniem mogą się okazać słowa eksperta.
- Ten, wydawałoby się, chłodny marzec to czas, kiedy pojawiły się dwa rekordy wysokiej temperatury. 14 marca i 24 marca w Polsce zanotowano najwyższe temperatury od 1951 roku - stwierdził profesor Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Synoptycy przestrzegają jednak, że idzie ochłodzenie, a także dynamiczna pogoda z burzami. Taki powrót stosunkowo lekkiej "zimy" zapowiadany jest w kolejnym tygodniu.
Przewidywane opady śniegu i deszczu ze śniegiem mogą utrudnić życie kierowcom, którzy już zmienili opony na letnie. Zalecana jest ostrożność.
Przymrozki możliwe nawet w maju
Roślinność, zwłaszcza na południu kraju, ruszyła do życia. Ochłodzenie może być zabójcze dla pąków i kiełków. - Gorszą sytuacją są przymrozki, które też jeszcze nadal są rzeczą naturalną - przypomniała dr Joanna Remiszewska-Michalak, fizyk atmosfery. Do przymrozków może dochodzić - podkreśliła - nawet na początku maja, w okolicach tak zwanej zimnej Zośki (zimni ogrodnicy i zimna Zośka to fenomen klimatyczny, który przypada rokrocznie na maj. Wiąże się on z napływem chłodnego powietrza z północy po długim okresie utrzymywania się wysokiej temperatury).
- Trzeba się liczyć z tym, że tam, gdzie już zakwitło, gdzie już pojawiło się kwitnienie, silny podmuch chłodu może wywołać straty - ostrzegł profesor Chojnicki.
Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock