Według NASA asteroida 2024 YR4 może uderzyć w Ziemię w 2032 roku z prawdopodobieństwem wynoszącym obecnie 3,1 procent. To o 0,8 proc. więcej, niż wynikało z ostatnich wyliczeń ekspertów. Wkrótce obserwacje potencjalnie groźnego obiektu rozpocznie Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.
Prawdopodobieństwo, że asteroida 2024 YR4 uderzy w Ziemię w 2032 roku, wynosi obecnie 3,1 procent - poinformowała amerykańska agencja kosmiczna NASA. Zdaniem ekspertów 2024 YR4 jest najbardziej niebezpieczną dla Ziemi kosmiczną skałą, jaką współcześnie odkryto.
Asteroida 2024 YR4. Wzrosło prawdopodobieństwo kolizji
Asteroida 2024 YR4 została odkryta pod koniec grudnia 2024 roku w ramach programu ATLAS (Asteroid Terrestial-impact Last Alert System), wykrywającego planetoidy potencjalnie zagrażające Ziemi.
Z pierwszych wyliczeń wynikało, że istnieje 1,2-procentowe prawdopodobieństwo, że w grudniu 2032 roku obiekt zderzy się z Ziemią. Później naukowcy przeprowadzili kolejne obserwacje i wynikało z nich, że ryzyko wynosi 2,3 procent. Po raz kolejny zaktualizowano dane i według nich prawdopodobieństwo kolizji wzrosło do 3,1 procent.
Chociaż prawdopodobieństwo uderzenia w Ziemię zwiększyło się, eksperci uważają, że nie ma powodu do niepokoju. Światowa społeczność astronomiczna uważnie monitoruje sytuację, a Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba ma przeprowadzić dokładną analizę obiektu 2024 YR4 w przyszłym miesiącu.
- Nie panikuję - powiedział w rozmowie z agencją AFP Bruce Betts, główny naukowiec organizacji non profit Planetary Society. - Gdy widzi się, że procenty rosną, nie czuje się spokoju - dodał. Według Bettsa prawdopodobieństwo musi najpierw wzrosnąć, zanim spadnie do zera.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zbada asteroidę
Zdaniem astronomów ryzyko kolizji asteroidy z naszą planetą jest niewielkie, a nawet gdyby do niej doszło, to skutki miałyby charakter lokalny. Sytuacja jest jednak na tyle poważna, że zajmują się nią eksperci, którzy m.in. cały czas pracują nad jak najdokładniejszym obliczeniem ryzyka ewentualnego uderzenia w Ziemię i jego skutków. Dotychczasowe obserwacje pozwoliły z dużą dokładnością określić orbitę asteroidy, jednak do oszacowania potencjalnych zniszczeń potrzebne jest dokładne wyliczenie rozmiarów. Obecne szacunki oparte na obserwacjach w świetle widzialnym mówią o średnicy 40-90 metrów, a to zbyt mała dokładność. Rzecz w tym, że im większa asteroida, tym jest jaśniejsza, ale jednocześnie jasność ta zależy od tego, jak silnie jej powierzchnia odbija światło słoneczne. Eksperci z Planetary Defence Office Europejskiej Agencji Kosmicznej zamierzają wykorzystać Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST), który reaguje na światło podczerwone, pozwalające dużo precyzyjniej określić rozmiary obiektu. Jednocześnie teleskop będzie mógł śledzić pozycję asteroidy, która na długi czas ma zniknąć z widoku instrumentów naziemnych. Całkowity czas pomiarów ma objąć cztery godziny pracy teleskopu. Obserwacje z pomocą kosmicznego teleskopu rozpoczną się na początku marca, kiedy asteroida będzie najlepiej widoczna z pozycji Webba. Druga tura przewidziana jest natomiast na maj.
Bruce Betts uważa, że dane pochodzące od JWST będą kluczowe dla lepszego zrozumienia trajektorii asteroidy. - Webb jest w stanie dostrzec rzeczy, które są bardzo, bardzo niewyraźne - powiedział.
"To historyczne wydarzenie"
Według Richarda Moissla, szefa biura obrony planetarnej Europejskiej Agencji Kosmicznej, przekroczenie prawdopodobieństwa 2,8 proc. to "historyczne wydarzenie". - To bardzo, bardzo rzadkie wydarzenie - powiedział w rozmowie z agencją AFP. - To nie jest zabójca dinozaurów, to nie jest też zabójca planety. To jest obiekt co najwyżej niebezpieczny dla miasta - uspokajał.
Jeśli asteroida wejdzie w ziemską atmosferę, to najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest wybuch w powietrzu, co oznacza, że eksploduje z siłą ponad 500 razy większą niż bomba w Hiroszimie - donoszą eksperci. Potencjalny korytarz uderzenia obejmuje wschodni Pacyfik, północną Amerykę Południową, Atlantyk, Afrykę, Półwysep Arabski i Azję Południową.
Źródło: AFP, PAP
Źródło zdjęcia głównego: ATLAS / UNIVERSITY OF HAWAII / NASA / East News