Zdaniem ekologa profesora Piotra Skubały z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach tylko dzięki dbaniu o bioróżnorodność na świecie mamy szansę na przetrwanie. Jak dodał naukowiec, pandemia COVID-19 powinna być dla dla ludzkości zimnym prysznicem, byśmy otrząsnęli się i zdali sobie sprawę, do czego mogą prowadzić nasze działania.
Różnorodność biologiczna to największy skarb, jaki mamy, choć jednocześnie chyba najmniej przez nas doceniany - uważa ekolog prof. Piotr Skubała. Podkreśla, że tylko ona uchroni nas przed przenoszeniem się kolejnych odzwierzęcych wirusów na ludzi i przed kolejnymi pandemiami. - Życie na naszej planecie jest wielką siecią powiązań. My, ludzie, jesteśmy jedną z nitek tej sieci, równie ważną, co pozostałe i uzależnioną od istnienia innych. Gwarancją naszego przetrwania i bezpieczeństwa na Ziemi jest więc zachowanie różnorodności biologicznej na różnych szczeblach życia - genetycznym, gatunkowym i ekosystemowym. Albo to zrozumiemy i poczujemy, że jesteśmy częścią przyrody, albo zniszczymy wiele gatunków, relacji między nimi, a ostatecznie i siebie - powiedział naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Pandemia COVID-19 jako zimny prysznic
Współcześnie człowiek prowadzi wiele działań przyczyniających się do wymierania życia na Ziemi. Wymienić można takie czynniki jak niszczenie środowiska (wyrąb lasów, nadmierne polowania i połowy), rolnictwo i hodowla zwierząt (sposób gospodarowania glebami, produkowania żywności, przemysłowa hodowla), zawłaszczanie terenów (na przykład zalewanie miast betonem). Negatywny wpływ mają również rozwój gatunków inwazyjnych czy zmiany klimatu.
Zdaniem eksperta trwająca od roku pandemia powinna więc być zimnym prysznicem dla ludzkości.
- Pandemia przypomina nam o bliskich relacjach, jakie mamy z naszą planetą, o tym, że jesteśmy częścią jednej wielkiej biosfery. Choć przecież naukowcy ostrzegali. Już nawet Hipokrates i Arystoteles twierdzili, że istnieją ścisłe związki między stanem zdrowia człowieka, zwierząt i środowiska - mówił prof. Skubała.
Dodał, że "tylko bioróżnorodność nam zagwarantuje, że do kolejnych pandemii nie dojdzie".
- Bioróżnorodność jest swego rodzaju szczepionką, która zabezpiecza nas przed zagrożeniem ze strony wirusów. Wiele nowo pojawiających się chorób – takich jak ebola, AIDS, SARS, ptasia grypa, świńska grypa, a dziś koronawirus SARS-CoV-2 - nie jest przypadkowymi katastroficznymi zdarzeniami, ale konsekwencją naszej brutalnej ingerencji w naturalne ekosystemy - wskazał ekolog.
Wirusy wokół nas
Jednocześnie prof. Skubała podkreślił, że choć wirusy kojarzą się z zagrożeniem dla zdrowia człowieka, to ich "zdecydowana większość nie jest chorobotwórcza dla ludzi", a wręcz pełnią ważną rolę w funkcjonowaniu ziemskich ekosystemów.
- Około osiem procent naszego ludzkiego DNA jest pochodzenia wirusowego i te endogenne wirusy są jednym z kluczowych elementów sterujących naszą odpornością - wyjaśnił.
Ekolog tłumaczył, że wiele badań pokazuje, iż zachowanie bioróżnorodności zmniejsza groźbę przenoszenia się patogenów ze zwierząt na człowieka.
- A trzeba zwrócić uwagę, że ilość wirusów w innych gatunkach jest przeogromna. W jednym z międzynarodowych raportów autorzy przypominają, że wśród ptaków i ssaków jest około 1,7 miliona niezidentyfikowanych wirusów, z czego około 850 tysięcy może się przenieść na gatunek ludzki. Jeżeli zachowamy bioróżnorodność, to te wirusy pozostaną rozproszone w swym naturalnym środowisku, w innym wypadku będą szukać innego gospodarza - kontynuował.
Wiedzą, co robić
Badacze zalecają, co należy robić, by w przyszłości nie dopuścić do kolejnych pandemii: przede wszystkim chronić przyrodę, odbudowywać zniszczone przez człowieka ekosystemy, zaprzestać handlu dzikimi zwierzętami czy zakończyć erę przemysłowej hodowli zwierząt.
Prof. Skubała przekonywał, że każdy rodzaj aktywności człowieka ma znaczenie, ponieważ wymaga jakichś zasobów środowiska.
- Musimy sprawić, by przyroda była obecna w naszych miastach. Nie marnować jedzenia, przejść na dietę roślinną, a przynajmniej zmniejszyć ilość spożywanego mięsa. To też edukacja przyrodnicza dzieci i przekonanie, że szanowanie przyrody jest ważne - wymieniał.
"Przestałem już wierzyć, że ludzkość się otrząśnie"
Przyznał jednocześnie, że choć te indywidualne zmiany zachowań są potrzebne, to nie rozwiążą one problemu na przykład zbyt dużej emisji gazów cieplarnianych, ponieważ tu konieczna byłaby zmiana całego systemu.
- Naszymi indywidualnymi działaniami możemy zmniejszyć ślad węglowy o 20-40 procent. Pozostała większość to między innymi systemowe zmiany w transporcie czy energetyce. One są możliwe i już się dzieją, ale za wolno. Niestety, woli tych zmian nie widać wśród decydentów, od których tyle zależy - powiedział.
Dodał, że zapobieganie kolejnym pandemiom jest opłacalne ekonomicznie, ponieważ koszty te są dużo mniejsze niż koszty reagowania na kolejne takie sytuacje.
- Eksperci IPBES (Międzyrządowego Panelu ds. Bioróżnorodności i Usług Ekosystemowych - red.) podają, że w tym wypadku zapobieganie jest 100 razy tańsze niż obecne strategie polegające na szukaniu szczepionek i rozwoju leków - powiedział prof. Skubała. - Na pandemię my, ludzie, zasłużyliśmy, sami zawiniliśmy. Teraz wyraźnie widzimy, jak nasze działania już są okupione cierpieniem ludzi, śmiercią - wskazał ekolog.
Pytany o swoje odczucia dotyczące przyszłości odpowiedział, że widzi ją w dość ciemnych barwach.
- Ostatnio przestałem już wierzyć, że ludzkość się otrząśnie i zacznie działać na rzecz ochrony przyrody. Choć pewną nadzieję daje zmiana myślenia wśród młodych ludzi, którym zależy na ochronie przyrody. Życie na Ziemi na pewno przetrwa, tylko pytanie, czy z naszym gatunkiem, czy bez - podsumował prof. Skubała.
Autor: kw//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock