Wyjątkowego pecha miał bocian, którego na początku września zatrzymała egipska policja. Założony mu przez naukowców nadajnik sprawił, że podejrzewano go o szpiegostwo. Kiedy sprawa szczęśliwie się wyjaśniła, nie zdążył nacieszyć się wolnością. Krótko po wypuszczeniu z aresztu trafił na myśliwego, który uznał, że ptak idealnie nada się na posiłek.
Bocian trafił do egipskiego aresztu po tym, jak pewien rolnik uznał nadajnik GPS na jego grzbiecie za urządzenie szpiegowskie. Przejęty zaniósł ptaka na policję. Po sprawdzeniu okazało się, że urządzenie zostało załozone przez zoologów, którzy w ten sposób śledzą szlaki ptasich migracji. Wydawało sie, że kłopoty pechowego bociana się skończyły.
Według przedstawicieli egipskiej Ochrony Przyrody ptak, którego nazwano Menes, został wypuszczony na chronionym obszarze w południowyej części kraju i stamtąd poleciał na wyspę na Nilu. Tam jednak znowu został schwytany, ale tym razem happy-endu nie było. Ptak trafił na stół tamtejszych mieszkańców.
Problem z polowaniami
"Bociany od tysięcy lat są częścią nubijskiej diety, więc w zasadzie akt jego jedzenia sam w sobie nie jest wyjątkową praktyką. Krótkotrwały sukces związany z wypuszczeniem Menesa z aresztu nie wystarczył, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo, dopóki nie opuści Egiptu" - wyjaśnili działacze organizacji na Facebooku.
Dodali, ze Egipt od dawna zmaga się z problemem niekontrolowanych polowań. "Jednak ważne jest, by zrównoważyć potrzeby lokalnych społeczności z potrzebami przyrody i dyskusją o bioróżnorodności" - podkreślili.
Autor: js/mj / Źródło: theguardian.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock