Bawaria była jednym z pierwszych regionów dotkniętych przez powódź, która objęła część Niemiec. W wielu miejscach nadal stoi woda. Tak jest m.in. w położonym ok. 35 km od granicy niemiecko-czeskiej Deggendorfie.
Część jego ewakuowanych wcześniej mieszkańców wróciła już do swoich domów, ale do powrotu do normalności wiele tam jeszcze brakuje.
Czyszczą i wietrzą
Sytuacja w mieście była trudna, bo znajduje się ono nad ujściem do Dunaju jego dopływu - Izary. Na dodatek jest to nisko położony teren, przez co podczas przejścia fali powodziowej był mocno narażony na atak wezbranej wody i został zalany. Kiedy tylko woda nieco ustąpiła i poprawiła się pogoda, mieszkańcy ruszyli do sprzątania do powodzi. Wspierają ich studenci, a także ochotnicy z innych miejscowości.
- Ważne jest czyszczenie najniższych kondygnacji budynków. Trzeba też pootwierać okna, by pomieszczenia schły szybciej, a ludzie mogli wrócić do mieszkań tak szybko, jak to możliwe. Dlatego potrzebujemy więcej osób do pomocy - wyjaśniał jeden z pracujących wolontariuszy.
Potrzebują pomocy
W gotowości pozostają służby publiczne. Lokalna policja patroluje okolicę, żeby zapewnić bezpieczeństwo w trudnym okresie. W razie potrzeby do dyspozycji są karetki pogotowia i Czerwony Krzyż.
- Bawarski Czerwony Krzyż jest obecnie odpowiedzialny za opiekę nad lekko rannymi i świadczone im usługi medyczne. Dla ciężko rannych organizujemy transport. Podejmujemy działania niezależnie od tego, czy poszkodowany jest ofiarą powodzi, czy pracującym tu ochotnikiem - powiedział oficer dowodzący z Czerwonego Krzyża.
W piątek do Deggendorfu przyjechał prezydent Niemiec Joachim Gauck, żeby na miejscu zapoznać się z sytuacją.
Tak wyglądało przejście fali powodziowej przez miasto:
Autor: js/ŁUD / Źródło: Reuters TV