Turyści uciekają z kolumbijskiej wyspy San Andreas. Od kilku dni na plażach pojawia się coraz więcej glonów. Chociaż nie stanowią one zagrożenia, nie zachęcają do morskich kąpieli.
Około 700 km na północ od wybrzeży Kolumbii leży niewielka wyspa San Andreas. Miejsce otoczone czystymi i ciepłymi wodami Morza Karaibskiego to prawdziwy raj dla turystów. Szerokie piaszczyste plaże porośnięte bajeczną roślinnością przez cały rok zachęcają do wypoczynku. Warunki, które panują na wyspie sprawiły, że lokalna ludność żyje przede wszystkim z turystyki.
Zmienione trasy wycieczek
Niestety od czwartku 18 września mieszkańcy San Andreas mają powody do zmartwień. Do wybrzeży wyspy dotarły wodorosty. Brązowa, gruba warstwa alg odstrasza przyjezdnych. Mimo że rośliny nie są zagrożeniem dla ludzi, nikt nie chce kąpać się w morzu. Dlatego też w przypadku wielu wycieczek zmieniane są trasy. Turyści przewożeni się na inne wyspy archipelagu.
Sytuacja wywołała spore zamieszanie. Mieszkańcy nie ukrywają zaskoczenia tak dużą ilością glonów o tej porze roku. Zazwyczaj rozrost trawy morskiej zaczyna się w grudniu. Przewodnicy turystyczni podkreślają, że jeszcze nigdy do brzegu nie dotarło tyle wodorostów. Mieszkańcy San Andreas postanowili więc poprosić o pomoc rząd Kolumbii.
Autor: kt//tka / Źródło: Reuters TV