Pracownik jednego z największych parków z drapieżnymi zwierzętami zmarł po tym, jak zaatakował go niedźwiedź. Do wypadku doszło w Szwecji. Drapieżnik został uśmiercony po tym wydarzeniu.
Dziewiętnastolatek sprzątał wybieg w zoo Orsa Rovdjurspark w północnej Szwecji, gdy znienacka zaatakował go niedźwiedź brunatny. Zwierzę przedostało się dzień wcześniej pod ogrodzeniem na terenie wybiegu.
Zmarł w szpitalu
Pracownik, którego wówczas nie udało się zidentyfikować, został przeniesiony śmigłowcem do szpitala, gdzie zmarł z powodu poniesionych obrażeń.
- Odnotowaliśmy, że ten chłopak znajdował się wewnątrz wybiegu, gdy został zaatakowany - stwierdził rzecznik policji Alexander Marik. - Oto, co wiemy na tę chwilę - zaznaczył.
Czteroosobowa rodzina obserwowała całe zajście, lecz na szczęście nikt poza pracownikiem nie odniósł obrażeń. Rzecznik prasowy parku Sven Brunberg poinformował media, że rodzina znajdowała się wówczas na wybiegu. Uczyli się, na czym polegają obowiązki pracownika ogrodu zoologicznego. Uciekli z wybiegu, gdy tylko nastąpił atak.
- Nie wiem, co dokładnie zaszło - poinformował rzecznik policji. - W gestii śledczych jest ustalenie przebiegu zdarzeń - dodał.
Niedźwiedzia poddano eutanazji
Dwuletni niedźwiedź został uśmiercony, a zdarzenie zidentyfikowano jako wypadek w miejscu pracy. Orsa Rovdjurspark to park położony 330 kilometrów na północ od Sztokholmu. Na jego terenie znajdują się zarówno niedźwiedzie, jak i leopardy, rysie oraz wilki.
Na oficjalnym profilu na Facebooku władze parku poinformowały, że zoo otworzy swoje podwoje dopiero w niedzielę.
W 2012 roku pracownica parku Kolmarden została rozszarpana przez wilczą watahę, którą się opiekowała. Dyrektor parku został wówczas oskarżony o zaniedbanie przepisów bezpieczeństwa, a park był zmuszony zapłacić odszkodowanie w wysokości niemal pół miliona dolarów.
Autor: sj/aw / Źródło: nytimes.com