Przynajmniej 31 osób nie żyje, a siedem pozostaje zaginionych z powodu powodzi, które nękają południe Stanów Zjednoczonych od kilku dni. Sytuacja się pogarsza. W sobotę 30 maja w Teksasie ponownie z nieba lała się woda.
Konsekwencje powodzi są bolesne. Liczba ofiar rośnie, a na dodatek wiele osób ucierpiało wskutek ukąszeń jadowitych węży, które opuściły swoje siedliska w poszukiwaniu suchego lądu. Do szpitala w Dallas w ciągu ostatnich dwóch tygodni trafiło 12 razy więcej ukąszonych dzieci niż normalnie.
Wodne więzienie
Teksas zanotował rekordową sumę opadów dla maja. W ostatnim tygodniu powódź przeistoczyła miejskie ulice w rzeki, woda naruszyła fundamenty domów oraz zalała tysiące pojazdów. Woda pojawiała się tak szybko, że ludzie zostali uwięzieni zarówno w samochodach jak i w domach. W miejscowości Carrollton w hrabstwie Dallas ratownicy używali specjalnych pontonów, aby móc ewakuaować mieszkańców.
Rzeki "puchną"
Poziom wody w rzekach w rejonie Houston, Dallas i San Antonio ciągle rośnie. Te w wielu miejscach przekroczyły stan alarmowy. W Wharton około 100 km na południowy zachód od Houston poziom wody stale rośnie od czwartku. Tego dnia rzeka Kolorado zaczęła zalewać miasto. Burmistrz wydał obowiązkowy nakaz ewakuacji dla około 900 osób.
- Ewakuowaliśmy około 35 domów. Póki co żaden nie został zniszczony, ale zachowaliśmy wszystkie środki ostrożności – powiedziała Paula Favors, rzeczniczka miasta Wharton.
Pomoc z góry
Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama w piątek wieczorem (29 maja) ogłosił stan klęski żywiołowej w Teksasie. Zaapelował do władz innych stanów o pomoc dla Teksasu, a sam zapewnił, że stan otrzyma dostateczną ilość pieniędzy, aby zrekompensować straty wyrządzone przez żywioł.
Autor: AD,ab/mk / Źródło: Reuters, weather.com, dailymail.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: PAP