- Nie ma innego sportu tak związanego z pogodą jak szybowanie - twierdzi Sebastian Kawa, najlepszy polski szybownik i zdradza portalowi tvnmeteo.pl jak meteorologia wpływa na ten coraz bardziej popularny sport.
Nie ma innej dyscypliny sportu tak związanej z meteorologią, jak szybownictwo. Atmosfera Ziemi jest jego środowiskiem, a jej siły, oraz intelekt pilota, są motorem napędowym latania na szybowcach. W powszechnym mniemaniu, szybowiec to urządzenie, pozwalające na majestatyczne naśladowanie lotu bocianów i drapieżnych ptaków.
Tymczasem w odpowiednich warunkach atmosferycznych na szybowcach można latać szybciej, dalej, wyżej niż na większości lekkich samolotów. Szybowiec wykorzystuje ruchy w atmosferze, ma możliwość rejestrowania jej parametrów, toteż był i jest dobrym instrumentem do jej badania. Szybownictwo przyczyniło się znacząco do rozwoju meteorologii.
Zapasy z burzami
Na "kruchych łupinkach" stawaliśmy w szranki z potwornymi żywiołami burz, w których prądy wstępujące i opadające pędzą na przeciwstawnych kierunkach z prędkościami pociągów pośpiesznych, wywołując potworne turbulencje, a grad, nim podtopi się przy spadaniu, ma formę wielkich kawałków lodu.
Do tego oblodzenie zdolne zamienić szybko statek powietrzny w bryłę lodu, wyładowania elektryczne i inne "atrakcje". Takie potężne chmury dalekim łukiem omijają komunikacyjne giganty, a nawet samoloty wojskowe, natomiast my wnikaliśmy w nie po diamenty i rozgrywaliśmy na zawodach szybowcowych konkurencje chmurowe.
Zaprzestano tych praktyk, gdy podczas mistrzostw świata w Jugosławii jedna taka burza zabiła dwu pilotów i zniszczyła kilka szybowców.
Jak to lata bez silnika?
Szybowanie to nieustanny lot ślizgowy, jak zjeżdżanie na sankach. Dla zainicjowania lotu wystarczy zepchnąć szybowiec ze szczytu góry, albo wyholować wyciągarką, samolotem, na niewielką wysokość. Aby jednak kontynuować lot i przemieszczać się na duże odległości, trzeba ciągle odzyskiwać we wznoszeniach utraconą wysokość. Od wiedzy pilota zależy, w jakim stopniu potrafi on rozpoznawać i wykorzystywać do tego celu różnorodne zjawiska atmosferyczne, i jak potem optymalnie zamieni tę wysokość na prędkość i odległość. Ogromna wiedza, wysokie umiejętności, a często intuicja, decydują o powodzeniu lotu, a dla sukcesów w rywalizacji sportowej jakże często potrzebna jest odwaga i inne cechy wyróżniające.
Zaczęło się w górach
Szybownictwo początkowo rozwijało się w górach, bo wystarczy powiew wiatru, aby na nawietrznym zboczu powstało wznoszenie przewyższające opadanie szybowca i pozwalające na kontynuowanie lotu.
W naszych warunkach klimatycznych najczęściej wykorzystuje się prądy konwekcyjne, które powstają podczas słonecznych dni, a ich widocznym objawem są śnieżne obłoki wieńczące szczyt ciepłego prądu wstępującego, zwanego w lotniczej gwarze kominem.
Piękną okazje do zabawy stwarzają aktywne i regularne fronty chłodne. Na skraju chmur burzowych można lecieć wzdłuż frontu do jego krańców.
Można latać na bryzie morskiej, a zwłaszcza na jej pięknej odmianie morning gloria, która zachwyca mieszkańców Australii. Prawdziwy raj dla latania z wykorzystaniem prądów termicznych stwarzają gorące krainy: Australia, Kalifornia i Afryka.
U nas prądy termiczne windują w górę szybowce z prędkościami 1- 5 m/sek do wysokości 1500- 2000m, tam pod chmurami można spotkać wznoszenia przekraczające 10 m/sek przy podstawach chmur 5000m, a to pozwala na szybkie i dalekie latanie.
Niezwykle ekscytujące jest latanie na termice skalnej powstającej tuż przy nagrzanych ścianach wysokich gór, ale latanie wśród skalnych pustkowi, w które nie zapuszczają się nawet kondory, to wyzwanie dla wybranych.
Surfowanie w powietrznym oceanie
Ukoronowaniem wyczynów szybowcowych są loty falowe. Przy silnych wiatrach za górami powstają duże wiry poziome, rotory, w których nawietrznej występują bardzo sine, lecz burzliwe prądy. Występujące zaś po zawietrznej części szybko opadające powietrze, zdolne jest cisnąć na skały nawet samolot z porządnym silnikiem.
Natomiast sama fala zwieńczona na szczycie soczewkowatą i nieruchomą, bo narastającą z przodu, a znikającą w części opadającej fali, chmura jest laminarna i umożliwia piękne surfowanie wzdłuż długich łańcuchów górskich.
Wykorzystując fale powstające za Tatrami przy wietrze halnym, Stanisław Józefczak na drewnianym szybowcu „Bocian” już w 1966 r. wzniósł się na rekordową wysokość 12 500 m. Najbardziej imponujące zafalowania występują jednak nad Andami i w Nowej Zelandii. Tam na specjalnie przygotowanym i wyposażonym szybowcu wzniesiono się na wysokość 15 500m , nieosiągalną nawet dla odrzutowców pasażerskich, a w locie docelowo – powrotnym przekroczono dystans 3000 km.
Podczas pobytu w Argentynie Sebastian Kawa przygotowywał się z francuskim pilotem do rekordowego lotu na dystansie 5000 km, na dwumiejscowym szybowcu, ale wymagało by to kontynuowania lotu nocą w górach i miejscowe władze lotnicze nie wyraziły zgody na taki eksperyment.
Tomasz Kawa, ojciec Sebastiana Kawy
Sebastian Kawa lata na szybowcach od 1988 r. Zdobył już dziesięć złotych medali mistrzostw Świata i Europy, kontynuując w ten sposób lotniczą pasję swojego ojca. Zanim zasiadł z sterami pływał na żaglówkach, zdobywając medale w klasach Optymist, Kadet i "420". Z zawodu lekarz.
Autor: mm//aq / Źródło: tvnmeteo.pl