We wtorek potężna burza śnieżna nawiedziła północne Chile przy granicy z Boliwią. Chilijscy żołnierze pomogli ewakuować mieszkańców Andów, którzy zostali odcięci od świata na skutek nawałnicy. Śnieg wstrzymuje prace w kopalniach miedzi, co może doprowadzić do wzrostu cen tego surowca na światowych rynkach.
Wojskowe ciężarówki miały trudności z dotarciem do mieszkańców Boliwii, którzy we wtorek zostali uwięzieni w swojej wiosce na skutek gwałtownych opadów śniegu. W jednej chwili silny wiatr i deszcz zamieniły się w mocno gęsty biały puch, błyskawicznie zasypujący domy i drogi.
- Dziś jesteśmy już bardzo szczęśliwi, ale wczoraj wszyscy płakaliśmy. Byliśmy zdesperowani i wystraszeni. Odcięci od świata nie mieliśmy zapasów jedzenia - mówi jedna z uratowanych boliwijskich kobiet.
- Dziękuję Bogu za żołnierzy, którzy nas uratowali, myśleliśmy, że umrzemy - mówi Boliwijczyk z maluchem na rękach.
Będzie gorzej
Najwięcej śniegu spadnie w najbliższy czwartek i piątek. Silny wiatr, dochodzący do 70 km/h wzmoży odczucie chłodu i naniesie jeszcze więcej białego puchu, prognozuje chilijskie centrum meteorologiczne.
Zdaniem ekspertów taki zimowy sztorm zdaża się w regionie raz na pół wieku.
Miedź pnie się w górę
Trudne warunki pogodowe dotknęły północną część Chile, bogatą w złoża miedzi. Wydobycie zostało wstrzymane w trzeciej największej kopalni na świecie w Heartland i zakłócone w kilku innych.
Eksperci rynku twierdzą, że może to spowodowac głęboki deficyt podaży tego surowca i w konsekwencji wzrost cen.
Autor: mm//ŁUD / Źródło: Reuters TV