Pierwszy przypadek żarłacza białego, który przepłynął z jednej strony Atlantyku na drugą, zarejestrowali badacze z organizacji Ocearch. Przypuszczają, że samica Lydia, którą śledzą dzięki specjalnemu satelitarnemu nadajnikowi, jest ciężarna i doprowadzi ich do terenów wybieranych przez rekinie matki na "porodówki" i "żłobki". To byłby przełom, bo narodzin tych zwierząt dotąd nie udało się zaobserwować.
- Lydia ma około 14,5 stopy długości (4,4 m – przyp. red.) To dorosły żarłacz biały. Jest dojrzałą płciowo samicą - powiedział tvnmeteo.pl Chris Fischer, kierujący organizacją Ocearch i wyprawą badawczą poświęconą rekinom. – Jest we wczesnym okresie życia. To naprawdę cud, że udało się ją znaleźć i oznaczyć – dodaje.
Przeprawa przez Atlantyk
Chodzi o założenie zwierzęciu specjalnego satelitarnego nadajnika, który pozwala śledzić jego lokalizacje i szlaki wędrówek. W marcu zeszłego roku na wodach w rejonie Jacksonville na Florydzie w takie właśnie urządzenie została wyposażona Lydia. W niedzielę 8 marca odczyty jego sygnały wykazały, że samica przepłynęła Grzbiet Śródatlantycki, czyli podwodny grzbiet ciągnący się po dnie Oceanu Atlantyckiego, oddzielający zachodnią część jego wód od wschodniej. Znajduje się obecnie w odległości około 1600 km od wybrzeży Irlandii i Wielkiej Brytanii. Oznacza to, że Lydia w ciągu ostatniego roku przepłynęła około 4,8 tys. km.
Taki przypadek u żarłacza białego udało się zaobserwować po raz pierwszy. Dotąd uważano, że wody na tych obszarach są zbyt zimne dla tego gatunku. Innego zdania już od jakiegoś czasu byli badacze Ocearch. To projekt poświęcony zbieraniu danych na temat wędrówek , biologii i zdrowia rekinów dla celów związanych z ich ochroną, a także dla bezpieczeństwa publicznego i edukacji.
Śledzą, żeby chronić
Jednak nie tylko transoceaniczna przeprawa Lydii sprawiła, że jest ona wyjątkowym osobnikiem. Chris Fischer przypuszcza, że samica jest ciężarna i wiosną uda się w specjalne miejsce, gdzie urodzi i przez jakiś czas będzie wychowywać potomstwo. Badacze liczą, że dzięki nadajnikowi będą mogli wyśledzić i podejrzeć rekinią „porodówkę” i „żłobek”.
- Częściowo uważam tak na podstawie swojego doświadczenia, a po części mam nadzieję, że tak się stanie – potwierdził Fischer w wypowiedzi dla tvnmeteo.pl. – Im szybciej będziemy mieli rekina, który doprowadzi nas do „żłobka”, tym szybciej będziemy mogli wpływać na zmiany, które pozwolą go chronić – wyjaśnił.
Wytropią "porodówkę"?
O zwyczajach godowych i reprodukcji żarłaczy białych wiadomo bardzo niewiele. Chociaż naukowcom zdarzało się badać ciężarne samice, nigdy nie zaobserwowano narodzin osobników tego gatunku. Tym samym trudno jest objąć ochroną obszary, na których do rozrodu dochodzi.
– Samice mają 18-miesięczny okres ciąży, który spędzają na otwartym oceanie, żywiąc się tam i zapewniając rozwój ciąży. Po tych 18 miesiącach udają się na jakieś ciepłe, płytkie wody i rodzą młode w miejscach, gdzie jest mnóstwo pożywienia, a nie ma innych dużych rekinów – opowiadał Fischer. – Zazwyczaj rodzą wiosną albo wczesnym latem, w kwietniu, maju i czerwcu. Zatem miejsce, do którego Lydia doprowadzi nas w kwietniu, maju lub czerwcu, będzie miejscem porodu – dodał badacz.
Nie tylko Lydia
Lydia zwróciła ostatnio na siebie uwagę swoją przeprawą przez Atlantyk, ale nie jest jedyną samicą, z którą badacze Ocearch wiążą szczególne nadzieje. – Uważamy, że także oznaczona przez nas Mary Lee jest ciężarna i że tej wiosny również ona doprowadzi nas do „żłobka”. Ta samica znajduje się obecnie u wybrzeży Florydy, Georgii w USA – powiedział Fischer. – Wierzę, że one obie są ciężarne, znajdując się w różnych częściach oceanu, co jest bardzo, bardzo interesujące – podkreślił.
Uczestnicy projektu Ocearch wyposażyli już w nadajniki wiele żarłaczy białych, co pozwala im dowiadywać się coraz więcej o życiu tych drapieżników. Dzięki śledzeniu oznaczonych zwierząt badacze poznali m.in. miejsca rozrodu w rejonie Gwadelupy. Oznaczyli też kilka żarłaczy tygrysich w rejonie Wysp Galapagos, dzięki czemu śledzą wędrówki i miejsca pobytu ich populacji w tym regionie.
Obszarem, gdzie żarłacze białe występują w największym zagęszczeniu, są wody w okolicach południowej Afryki. – Jest tam mnóstwo tych rekinów i to zarówno dojrzałych, jak i młodych osobników żyjących na tym samym terenie, co jest dość wyjątkowe. To coś, czego nie widzieliśmy w innych miejscach – przyznał Fischer.
"Wlać ocean w życie ludzi"
Jak opisywał dla tvnmeteo.pl, jego projekt Ocearch zrzesza grupy, które w przeszłości nie zawsze ze sobą współpracowały. – Zbieramy razem rybaków, naukowców i firmy nastawione na zrównoważone działanie. Fundujemy i prowadzimy podstawowe badania potrzebne dla zachowania rekinów i zapewnienia im jasnej przyszłości – opowiadał Fischer. Według niego dbanie o rekiny przekłada się na dbanie o cały morski ekosystem. - One podtrzymują równowagę, są lwami oceanu – wyjaśnił.
Badacz twierdzi, że zakładając Ocearch, chciał uniknąć instytucjonalnego podejścia, które według niego często doprowadzało do paraliżu w rozwiązywaniu kwestii związanych z oceanem. – Poczułem inspirację do tego, żeby spróbować wlać ocean w życie ludzi – wspominał początki projektu. Obecnie do jego zespołu należą ludzie różnych środowisk i specjalizacji – m.in. naukowcy, rybacy i marynarze. - Możemy się nawzajem uczyć, to inspirujące – mówił Fischer. – Jestem z tego dumny. Mam nadzieję, że to oceaniczna instytucja przyszłości – podsumował.
Autor: js/ja / Źródło: TVN Meteo, Ocearch
Źródło zdjęcia głównego: Ocearch