- Żeby uprawiać skimboarding potrzeba kawałka płaskiego terenu, na którym jest odrobina wody - opowiadał w rozmowie z reporterką TVN24 Mariusz Wójt, organizator skimboardowego szaleństwa, jakie ogarnęło dziś w Łodzi. Na plaży w Manufakturze powstał szeroki na 4 metry tor, oferując 30-metrową szansę na fantastyczną zabawę.
Skimboardowe szaleństwo w Łodzi jest organizowane już po raz drugi. Zabawa jest dla wszystkich, a sami organizatorzy chętnie pokazują i uczą nowego sportu. Jest bezpłatna, a mile widziani są wszyscy - zarówno młodsi, jak i starsi. Słowem - każdy, kto nie boi się czasem wywrócić.
Łatwo się łapie
- To nie jest trudny sport - podkreśla Marcin Wójt - Potrzeba tylko kilku minut, by "załapać". To jest zbliżone do ślizgania się po lodzie, czy też, jak ktoś mi powiedział, w skarpetkach po panelach - dodał ze śmiechem.
- Wystarczy dobrze rzucić deskę i "ślizgnąć się" na nią - przyznał. By stosunkowo łatwo było się ślizgać, nie potrzeba zbyt wiele. Wystarczy kilka centymetrów wody i deska - zaś im mniej wody, tym dłużej będziemy się ślizgać.
Na torze o szerokości 4 metrów i 30-metrowej długości może jednocześnie przebywać i bawić się około 12 osób. Organizatorzy udostępniają za darmo deski z których każdy przez pół godziny może skorzystać, by pod okiem instruktora nauczyć się "co i jak". Uczestnicy są podzieleni na kategorie wiekowe, a od dzieci wymagana jest zgoda rodziców.
Popularność rośnie
Skimboarding staje się coraz bardziej popularny. Organizatorzy podkreślają, że tegoroczna impreza przyciągnęła o wiele więcej osób niż zeszłoroczna.
Coraz więcej osób wie, czym jest skimboarding i rośnie zainteresowanie tą dziedziną sportu. Jak przyznaje Wójt, to nie jest zbyt niebezpieczny sport, a częściej niż złamań, można nabawić się siniaków i otarć.
Autor: mb/rs / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24