Marynarka wojenna i straż przybrzeżna Meksyku i Stanów Zjednoczonych poszukuje siedmiu rozbitków, którzy zaginęli po wywróceniu się łodzi rybackiej. Do katastrofy doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek na Morzu Corteza podczas jednej z ostatnich burz pozostałych po huraganie Arlene. Ratownicy pierwszego dnia po tragedii znaleźli jedną ofiarę.
Do wypadku doszło w poniedziałek nad ranem, kiedy łódź rybacka "Erik" z 43-osoobową załogą wywróciła się.
Walka z żywiołem
Marynarka meksykańska i rybacy z innych statków uratowali 35 pasażerów, w tym turystów z USA. Rozbitkowie przez długie godziny płynęli do brzegu by wezwać pomoc. Znajdowali się 140 kilometrów od brzegu.
Członek załogi "Erika" powiedział, że dopłynięcie do brzegu zajęło mu 17 godzin. Kiedy w końcu dotarł na ląd, szybko wezwał pomoc. Był wyposażony tylko w kamizelkę ratunkową. Od czasu do czasu tracił świadomość, ale cuciły go silne uderzenia fal.
Przewodnik turystyczny, Marco Avila, pływający w wodzie przez wiele godzin wraz z ośmiorgiem innych rozbitków, powiedział, że przeżyli dzięki znalezieniu 12 butelek wody gazowanej, pływających wśród szczątków statku.
Meksykańskie władze odnalazły na razie ciało jednego pasażera. Wciąż brakuje siedmiu rozbitków.
Misja ratunkowa trwa.
- Priorytetem numer jeden jest znaleźć brakujące osoby i pomóc turystom oraz członkom załogi, których udało się uratować. To zadanie jest w toku i będzie kontynuowane przez naszych ludzi. Jesteśmy wdzięczni, za pomoc i wsparcie ze strony władz USA - mówi Jose Guadalupe Osuma Millan gubernator stanu Baja California, gdzie doszło do wypadku.
- Wszyscy pozostajemy czujni i zjednoczeni. Mamy nadzieję na znalezienie siedmiu zaginionych turystów. Wierzymy, że wciąż żyją i mają się dobrze - dodaje.
Współpraca Meksyku i USA
- Jesteśmy tutaj, aby pomóc naszym obywatelom. Chcę też podziękować władzom Meksyku w imieniu USA, a także wojskowym i lokalnej społeczności, dzięki pomocy których rozbitkowie mogli przeżyć - mówi Steven Kashkett, konsul generalny USA w Tijuana.
Śmiercionośna Arlene
Arlene, winowajczyni wypadku, to pierwsza w tym roku tropikalna burza w północnej części Oceanu Atlantyckiego. Weszła na ląd i nawiedziła Meksyk w czwartek 30 czerwca. Przyniosła obfite opady deszczu i porywisty wiatr w północno-wschodniej części Meksyku. Przyniosła śmierć 16 osób i pozbawiła dachu nad głową 280 tys. osób. Potem znikła, ale ostatnie burze wchodzące w jej skład zebrały krwawe żniwo.
Autor: mm//aq,ŁUD / Źródło: accuweather.com, Reuters TV