Minęło już kilka dni od tego, jak Haiyan spustoszył Filipiny. - Proszę sobie wyobrazić, jak pięciometrowa fala wody przemierza 2 kilometry, zmiatając wszystko na swojej drodze - mówi Wojciech Bojanowski, specjalny wysłannik TVN24. - Nie ma ani jednego budynku, który by nie był zniszczony - podkreśla. Jednak mieszkańcy wierzą, że będzie już tylko lepiej. Budowane są prowizoryczne szpitale, dostawy są co kilkadziesiąt minut, a do kraju przyjeżdżają wolontariusze z całego świata.
- Powoli zaczyna się odbudowa. Cały czas jednak brakuje jedzenia, a to powoduje, że ludzie kryją się pod namiotami i oszczędzają siły, dlatego, że prace porządkowe wymagają wiele wysiłku.
Wraca nadzieja
Pomimo tego, że odbudowa zaczyna się od podstaw, Filipińczycy nie chcą opuszczać swojej ojczyzny i wierzą w to, że wkrótce uda się im rozpocząć nowe życie - wyjaśnił Bojanowski.
Sytuacja nieco się poprawia, jednak nadal brakuje wody i jedzenia - wynika z relacji Wojciecha Bojanowskiego. Mieszkańcy wierzą, że będzie już tylko lepiej.
Przybyli niemieccy lekarze
Na miejscu pojawili się niemieccy medycy, którzy udzielają podstawowej pomocy medycznej - wyjaśnia specjalny wysłannik TVN24, Wojciech Bojanowski.
Lekarze docierają do mniejszych wiosek i miejscowości. Od rana opatrują rany poszkodowanych. Pomimo tego, że warunki w szpitalach polowych nie są zadowalające, kolejki są ogromne. Ludziom bardzo zależy na uzyskaniu pomocy medycznej, bo od pięciu dni nie mieli takiej możliwości.
Za mało i za wolno
- Pomoc dla tysięcy ofiar tajfunu Haiyan, który spustoszył Filipiny, musi być przyspieszona - powiedziała w czwartek Valerie Amos, kierująca operacjami humanitarnymi ONZ.
- Sytuacja na terenach nawiedzonych przez żywioł pogarsza się z dnia na dzień - zaznaczyła i dodała przy tym: - Ludzie desperacko potrzebują pomocy. Musimy dostarczać ją szybciej.
- Zapewnienie szybszej dystrybucji pomocy jest teraz naszym najwyższym priorytetem - powiedziała Amos w Manili po wizycie w mieście Tacloban najbardziej zniszczonym przez żywioł.
- Ci, którzy mogli wyjechać wyjechali. Pozostali próbują to uczynić - dodała Amos.
Po 6 dniach od uderzenia tajfunu, najsilniejszego, jaki kiedykolwiek znalazł się nad lądem stałym, coraz częściej odzywają się głosy krytykujące powolne tempo pomocy.
Groźba epidemii
W Tacloban tysiące osób pozbawionych wody i żywności koczują na lotnisku usiłując dostać się do samolotów. W ruinach zniszczonych budynków jest wciąż dużo rozkładających się ciał ofiar, co grozi wybuchem epidemii.
Pomoc wciąż nie dotarła do terenów poza miastem. Sytuację utrudniają zniszczone drogi i brak wystarczającej ilości ciężarówek.
- Jest tu kilkanaście tysięcy zdesperowanych osób które marzą tylko o tym, by stąd uciec - podkreśla Wojciech Bojanowski. Brakuje leków, wody pitnej, żywności, mimo dostaw co kilkadziesiąt minut. Rośnie groźba wybuchu epidemii na ogromną skalę, ponieważ ciała wielu ofiar rozkładają się pod ruinami. Kraj pogrąża się w chaosie - na wolności biegają setki przestępców, grasują szabrownicy i dochodzi do brutalnych kradzieży z bronią palną.
Miliony ofiar
ONZ szacuje, że w wyniku żywiołu mogło ucierpieć ponad 12 milionów ludzi, a ok. 900 tys. musiało opuścić swoje domy. Liczbę ofiar śmiertelnych władze oceniają na ok. cztery tysiące zastrzegając, że jest to wielkość szacunkowa. Wcześniejsze doniesienia mówiły nawet o 10 tys. ofiar.
Organizacja apelowała we wtorek o zebranie na pomoc Filipińczykom ok. 300 milionów dolarów, deklarując jednocześnie wpłatę 25 mln dolarów ze swojej strony.
Autor: mb,kt/rp,mj / Źródło: TVN24, PAP