- Żeby odbudować to miasto, by wyglądało tak jak przed tajfunem, trzeba by co najmniej 10 lat - relacjonuje z miasta Palo na spustoszonych przez supertajfun Haiyan Filipinach specjalny wysłannik TVN24 Wojciech Bojanowski. Jak mówi, ci, co ocaleli, powoli próbują wracać do normalnego życia, na razie jednak większość z nich skazana jest na mieszkanie w prowizorycznych schroniskach. Wciąż trwają poszukiwania zaginionych i masowe wręcz pogrzeby ofiar żywiołu - często w bezimiennych grobach.
- W mieście Palo na palcach jednej ręki można policzyć budynki, w których został dach - mówi Bojanowski. To właśnie w takich miejscach schronienia szukają ci, którzy swoje domy stracili. W ocalałych pomieszczeniach koczuje po kilkadziesiąt osób. W wielu miejscach muszą organizować się sami, bo pomoc jeszcze nie zdołała tam dotrzeć.
- Dla tych ludzi to i tak dużo, bo mają dach nad głową, a biorąc pod uwagę tropikalne burze, które zdarzają się tutaj prawie codziennie, to strasznie ważne - podkreśla reporter TVN24.
Jak relacjonuje, życie na Filipinach powoli zaczyna wracać do normy, na ile to możliwe w tak trudnych warunkach. W schroniskach ludzie gotują posiłki, próbują prać i suszyć odzież. - Ale ten krajobraz jest przerażający - mówi Bojanowski.
Brakuje jedzenia, wody i... służb
W wielu miejscach drastycznie brakuje podstawowych produktów - przede wszystkim żywności i wody. Szczególnie trudna sytuacja panuje w najbardziej zniszczonym przez tajfun mieście Tacloban.
- Zjedliśmy prawie wszystko, co mieliśmy. Miałem trochę zapasów w lodówce, ale się kończą - opowiada Wu Zhiqiang, jeden z mieszkańców miasta. - Teraz jadę do Cebu (innego miasta - przyp. red.), bo tu nie można dostać żądnej żywności. Nawet jeśli masz pieniądze, nic nie kupisz - dodał.
W Tacloban głód i niepokój już doprowadzają do rozbojów. Sytuację pogarsza brak policji i innych służb. Mają tam dotrzeć funkcjonariusze z innych miejscowości.
Przestali podawać bilans ofiar
Bojanowski zwraca uwagę, że prowizoryczne warunki dotyczą nie tylko żyjących. Wciąż trwają poszukiwania zaginionych po kataklizmie i ciągle znajdowane są ofiary, które trzeba masowo wręcz grzebać. - Prowizoryczne stają się pogrzeby, prowizoryczne stają się cmentarze - mówi reporter TVN24. Kolejne ciała składane są w zbiorowych grobach po kilkanaście, czasem nawet kilkadziesiąt, często nawet bez przeprowadzenia identyfikacji.
Choć najwięcej takich pogrzebów odbywało się przez pierwsze dwa-trzy dni po przejściu tajfunu, wciąż znajdowane są nowe ofiary śmiertelne, a ich ogólna liczba ciągle się zmienia. - Mówiło się najpierw o 10 tysiącach, później o 5 tysiącach. Teraz filipińskie władze przestały podawać jakiekolwiek liczby. to wydaje się całkiem bez sensu, dlatego że tej liczy ofiar jeszcze przez długie tygodnie nie da się oszacować - przypomina Bojanowski.
Prezydent wzywa do działania
O hojne wspieranie organizacji, które pomagają ofiarom tajfunu na Filipinach, zaapelował prezydent Bronisław Komorowski. - Filipiny są daleko, ale każdy odruch dobrego serca potrafi pokonać największe odległości - powiedział.
Prezydent spotkał się w piątek z przedstawicielami organizacji, które zaangażowały się w pomoc Filipińczykom - Caritas, Polskiej Akcji Humanitarnej, Polskiego Czerwonego Krzyża oraz UNICEF. - Zwracam się z serdecznym apelem do wszystkich w Polsce o ofiarność, hojność, wolę współuczestniczenia w pomaganiu innym, którzy znajdują się w dramatycznie trudnej sytuacji - apelował na briefingu po spotkaniu.
Potrzebne wsparcie długofalowe
Komorowski poinformował, że na stronie internetowej www.prezydent.pl zamieszczone będą numery kont bankowych, na które - za pośrednictwem organizacji pozarządowych - można wpłacać pieniądze na rzecz poszkodowanych Filipińczyków. Przypomniał też, że w najbliższą niedzielę zbiórka na rzecz Filipińczyków odbędzie się w kościołach.
- Liczę na to, że - jako naród, któremu kiedyś pomagano - zdołamy efektywnie pomóc Filipińczykom - dodał. Podkreślił, że sytuacja na Filipinach jest dramatyczna, dlatego pomoc tam skierowana nie może być jednorazowym aktem wsparcia, trzeba nastawić się na wsparcie długofalowe.
"To nie jest akcja jednorazowa"
Dyrektor generalny UNICEF Polska Marek Krupiński poinformował, że główne działania organizacji skupiają się obecnie na zapobieganiu epidemii i pomocy dzieciom, które - ranne, zagubione, bez dokumentów - mogą łatwo paść ofiarą handlarzy ludźmi.
Filipińczykom od pierwszych dni pomaga lokalny oddział Czerwonego Krzyża, PCK wspiera go zaś finansowo. - Zakładamy na miejscu program zaplanowany na 18 miesięcy. To nie jest akcja jednorazowa - zapewnił prezes PCK Stanisław Kracik.
Misjonarze w akcji
Także Caritas za pośrednictwem swojego filipińskiego oddziału pomaga ofiarom tajfunu przy współpracy polskich misjonarzy i misjonarek. Dyrektor Caritas Polska ks. Marian Subocz zaapelował o solidarność z ofiarami tajfunu i wsparcie - jeśli nie finansowe, to chociaż w formie modlitwy.
PAH planuje otworzyć misję na czas pomocy udzielanej Filipińczykom. Janina Ochojska z PAH zaapelowała do mediów, by nie zapominały o ofiarach tej tragedii. - Jesteśmy w stanie zebrać większe środki, tylko gdy ta sprawa będzie obecna w mediach - powiedziała.
Zobacz inne relacje wysłannika TVN24 Wojciecha Bojanowskiego z Filipin:
Autor: js/map / Źródło: tvn24, Reuters TV, PAP