Łowca pytonów to nie jego zawód, a społeczna misja. 39-letni Edward Mercer przeczesuje południowe terytorium Florydy w poszukiwaniu węży mierzących ponad trzy metry długości. Pytony zaczęły poważnie zagrażać delikatnemu ekosystemowi Parku Narodowego Everglades.
Mercer nie działa na własną rękę, lecz na podstawie specjalnej licencji wydawanej przez Florida Fish and Wildlife Conservation Commission. Tropi pytony birmańskie, jedne z największych węży, które rozprzestrzeniły się w Parku Narodowym Everglades na południowej Florydzie. Osobniki osiągają do 3-4 m długości i znalazły się w obcym dla siebie, amerykańskim środowisku z ludzkiej głupoty.
Pytony górą na nie swojej ziemi
Na początku lat. 90. zaczęli pozbywać się ich prywatni hodowcy zwierząt egzotycznych. Pytony puszczali wolno, w okolicy parku narodowego sądząc, że zwierzęta szybko się tam zaaklimatyzują. I nie mylili się, tyle, że węże poczuły się tam aż za dobrze. Żerują na szopach, królikach, ptakach, a nawet aligatorach. Ich agresywne poczynania powoli zaczęły naruszać delikatny ekosystem parku Everglades.
W związku ze szkodliwą działalnością gadów, których naturalnym środowiskiem jest Azja Południowo-Wschodnia, zaczęto wydawać licencję na odławianie pytonów. Jest to praca bezpłatna, ale niezwykle ekscytująca, zupełnie jak sporty ekstremalne. Edward Mercer twierdzi, że lubi adrenalinę towarzyszącą poszukiwanu, a potem chwytaniu pytonów.
Do tej pory wytropił 26 pytonów, z których największy miał 3,5 metra długości i ważył 20 kilogramów. Wszystkie złapane okazy przekazuje służbom ochrony przyrody, które dalej decydują o ich losie.
Od 2002 r. złapano w Everglades ponad 1800 pytonów birmańskich.
Autor: mm/mj / Źródło: PAP/EPA, photoblog.msnbc.msn.com, nps.gov, http://myfwc.com