Mercer nie działa na własną rękę, lecz na podstawie specjalnej licencji wydawanej przez Florida Fish and Wildlife Conservation Commission. Tropi pytony birmańskie, jedne z największych węży, które rozprzestrzeniły się w Parku Narodowym Everglades na południowej Florydzie. Osobniki osiągają do 3-4 m długości i znalazły się w obcym dla siebie, amerykańskim środowisku z ludzkiej głupoty.
Pytony górą na nie swojej ziemi
Na początku lat. 90. zaczęli pozbywać się ich prywatni hodowcy zwierząt egzotycznych. Pytony puszczali wolno, w okolicy parku narodowego sądząc, że zwierzęta szybko się tam zaaklimatyzują. I nie mylili się, tyle, że węże poczuły się tam aż za dobrze. Żerują na szopach, królikach, ptakach, a nawet aligatorach. Ich agresywne poczynania powoli zaczęły naruszać delikatny ekosystem parku Everglades.
W związku ze szkodliwą działalnością gadów, których naturalnym środowiskiem jest Azja Południowo-Wschodnia, zaczęto wydawać licencję na odławianie pytonów. Jest to praca bezpłatna, ale niezwykle ekscytująca, zupełnie jak sporty ekstremalne. Edward Mercer twierdzi, że lubi adrenalinę towarzyszącą poszukiwanu, a potem chwytaniu pytonów.
Do tej pory wytropił 26 pytonów, z których największy miał 3,5 metra długości i ważył 20 kilogramów. Wszystkie złapane okazy przekazuje służbom ochrony przyrody, które dalej decydują o ich losie.
Od 2002 r. złapano w Everglades ponad 1800 pytonów birmańskich.
Autor: mm/mj / Źródło: PAP/EPA, photoblog.msnbc.msn.com, nps.gov, http://myfwc.com