Silny zachodni wiatr wiejący nad Północnym Atlantykiem powoduje, że Boeingi 757 coraz częściej muszą przerywać lot, by uzupełnić zapasy paliwa. Kiedy mały samolot pokonuje trasę z Europy do USA, traci sporo energii na zmaganie się z czołowymi podmuchami.
- Aż 43 z 1100 naszych samolotów w grudniu 2011 roku musiało mieć przerwę na tankowanie - mówi Megan McCarthy, rzeczniczka prasowa linii lotniczych United Continental Holdings Inc. - W roku 2010 taka sytuacja miała miejsce jedynie 12 razy - dodaje.
Winny wiatr
Przyczynę stanowią podmuchy wiatru wiejącego nad Północnym Atlantykiem. W grudniu były one wyjątkowo porywiste. Ich średnia prędkość wynosiła 87 km/h, a więc o połowę więcej niż podczas ostatniej dekady.
- Tak samo będzie w styczniu, bardzo uważnie śledzimy prognozy - informuje McCarthy.
Niezbędne międzylądowanie
Zmagania z wiatrem pochłaniają na tyle dużą część paliwa w małych samolotach, że na 45 minut przed lądowaniem niezbędny staje się dodatkowy postój.
- Większość międzylądowań zaplanowaliśmy jeszcze zanim samoloty opuściły Europę - mówi rzeczniczka. - Jeśli samolot leci z niemieckiego Stuttgartu do Newark w amerykańskim stanie New Jersey, takie lądowania odbywają się we wschodniokanadyjskich miastach - dodaje.
Autor: map/ms / Źródło: bloomberg.com