Strażacy mają już kontrolę nad pożarem, który wybuchł w niedzielę w zachodniej części Jerozolimy - trwa jego dogaszanie. Wcześniej w nocy ewakuowano instytut Yad Vashem, a policja nakazała zamieszkującym okolice ognia zamknięcie okien, by nie wdychali niebezpiecznego dla zdrowia dymu.
Jerozolimska policja poinformowała, że w związku z tym, że ogień pojawił się w trzech różnych miejscach podejrzewa podpalenie. Pożar wybuchł w centrum handlowym Tzipori, rafinerii Glilot i instytucie Yad Vashem. Wszystkie lokalizacje są w zachodniej części miasta. Szybko zaogniły się też lasy, które rosną w pobliżu tych miejsc. Zgłoszenie o rozprzestrzeniającym się zagrożeniu strażacy dostali w niedzielę ok. godz. 15.30. - Musieliśmy ewakuować Yad Vashem z powodu dymu - powiedział rzecznik policji w Jerozolimie. - Jeśli chodzi o rafinerię to zapłonął tylko jeden pusty zbiornik z paliwem, który zawierał jedynie jego opary - dodał.
"Głównym problemem jest dym"
Pożar jest obecnie dogaszany. Wcześniej do poskromienia ognia użyto czterech samolotów z eskadry gaśniczej. Dodatkowo strażacy utworzyli ścianę wody między zagrożonymi dzielnicami miasta a ogniem. - Głównym problemem jest dym - powiedział izraelskiemu dziennikowi "Haaretz" jeden ze strażaków biorący udział w akcji dogaszania. - Kto nie musi być w okolicy tych miejsc, nie powinien tu przychodzić - dodał.
Instytutowi Yad Vashem nic już nie zagraża. Według dyrektora placówki, po ewakuacji, pięciu pracowników zostało odwiezionych do szpitala z powodu zatrucia dymem.
Autor: xyz/ms / Źródło: haaretz.com, TVN24